Magazyn Auto
Serwis pod patronatem magazynu Motor
Tesla Semi i zrzuty ekranowe z pożaru w USA

Elektryczna ciężarówka Tesli spłonęła w Kalifornii. Autostrada międzystanowa zamknięta, służby w szoku

fot. Tesla, screeny: YouTube/KCR 3

Elektryczna ciężarówka Tesli spłonęła w Kalifornii. Autostrada międzystanowa zamknięta, służby w szoku

Oto kolejny odcinek opowieści pod tytułem „płonący elektryk narobił bałaganu”. Ale tym razem był to bałagan nieco innego gatunku, bo np. historie z podziemnymi garażami już znamy, tak samo jak przypadki niebezpiecznych pożarów na okrętach przewożących auta elektryczne. O obostrzeniach związanych z wjeżdżaniem elektrykami na greckie promy też już pisaliśmy, ale płonąca ciężarowa Tesla Semi to dla nas jednak pewna nowość. Ale zaskoczone były też służby – strażacy mieli kłopot m.in. ze schłodzeniem palących się ogniw.

Na początek ważna uwaga: otóż pożar auta elektrycznego (a w zasadzie – jego ogniw, bo reszta pali się w zasadzie tak samo, jak w przypadku wersji spalinowej) to naprawdę nie jest powód do śmiechu. Niebywale wysoka temperatura i – nierzadko – trujący, toksyczny dym znacząco utrudniają pracę służbom – akcja zazwyczaj wymaga zastosowania wyjątkowych procedur i specjalistycznego sprzętu. Poza tym płonący elektryk potrafi narobić dużego bałaganu, i to nawet wtedy gdy pali się jakieś niewielkie auto osobowe. W tym wypadku w płomieniach stanęła jednak ciężarowa Tesla Semi wyposażona w nieco większe baterie, niż konwencjonalna elektryczna osobówka.

Tesla Semi wypadła z drogi i stanęła w płomieniach. Błąd człowieka czy awaria?

Do zdarzenia doszło kilka dni temu w Kalifornii. Jak donoszą amerykańskie media, Tesla Semi poruszała się trasą I-80 przez góry Sierra Madre w hrabstwie Placer, gdy kilkanaście minut po trzeciej nad ranem zjechała z drogi w okolicy miejscowości Nyack i stanęła w płomieniach.

Wciąż do końca nie wiadomo dlaczego kierowca stracił kontrolę nad autem, w każdym razie mógł to być błąd człowieka i (lub) problem z układem hamulcowym – tzw. tradycyjne ciężarówki z silnikami Diesla w takiej sytuacji hamują silnikiem, by oszczędzać okładziny cierne i tarcze. Holownik poruszał się bez naczepy i – jak szybko ustalono – należał do floty… producenta.

tesla semi przód
Tesla Semi nie jest na razie najpopularniejszą ciężarówką świata, mimo iż deklarowany zasięg to nawet do 800 km. Rozbity egzemplarz służył we flocie producenta.
Tesla

Akcja gaszenia płonącej ciężarówki trwała kilkanaście godzin i wymagała całkowitego zamknięcia trasy I-80. Co więcej, odizolowano obszar w promieniu pół mili (800 m) wokół miejsca zdarzenia, a samochody musiały korzystać z niewygodnych objazdów.

Główny problem polegał tym razem na tym, że zespół akumulatorów w ciężarówce Tesli jest kilka razy większy niż ten stosowany w elektrycznych samochodach osobowych. W związku z tym strażacy nie mieli ustalonego planu na gaszenie takiego pożaru – działania ograniczono więc do schładzania ogniw i nadzorowania ognia

Schładzanie ogniw utrudnione ze względu na problem z dostępem do wody

Strażacy zdecydowali, że pozwolą ogniwom „dopalić się” do końca, natomiast w tym konkretnym wypadku problem był też inny. Otóż chłodzenie palących się baterii było utrudnione ze względu na brak hydrantów w okolicy miejsca wypadku – wodę musiała na miejsce dowozić ogromne cysterny, strażacy korzystali też z pomocy samolotu gaśniczego (!).

Akcja gaśnicza trwała kilkanaście godzin. Wyzwanie stanowiły wysoka temperatura i toksyczne opary wydobywające się z wraku.

Jednostki pracujące przy pożarze zmieniały się na miejscu zdarzenia, ponieważ z wraku ciężarówki wydobywał się toksyczny dym – strażacy korzystali z pełnych aparatów tlenowych z butlami. Na szczęście w trakcie gaszenia płonącej ciężarówki nikomu nic się nie stało. O kierowcy wiadomo tyle, że z obrażeniami trafił do szpitala, ale wypadek przeżył.

Czytaj także