O czym pisał „Motor” 50 lat temu? Oczywiście nie mogło zabraknąć obszernej relacji z uroczystej wizyty Edwarda Gierka w FSM. Ale na szczęście znalazło się też miejsce na inne tematy – m.in. na artykuł o „klinie niebezpieczeństwa”, na odnotowanie motoryzacyjnego „rekordu” Jana Tomaszewskiego, a także na notkę o pojeździe wyposażonym w opony, z których każda ważyła… 3,5 t. Pojawiła się także barwna historia ze świata Formuły 1. Zaglądamy do archiwalnego egzemplarza „Motoru” z 5 października 1975 r.
Pogodna okładka tego wydania może być nieco myląca, bo jednym z ważniejszych tematów 50 lat temu była wizyta pierwszego sekretarza KC PZPR Edwarda Gierka w Fabryce Samochodów Małolitrażowych w Tychach.
Nie zabrakło cytatów z przemówienia Gierka, podziękowań dla projektantów i konstruktorów za wykonaną w Tychach pracę, a także apelu o jak najszybsze opanowanie wdrażania technologii wytwarzania Polskich Fiatów 126p oraz maksymalne intensyfikowanie produkcji wysokiej jakości samochodów. Przy tej okazji 78 pracowników szczególnie zasłużonych przy budowie tyskiego zakładu zostało udekorowanych przez Edwarda Gierka odznaczeniami państwowymi.
Nina Lengyel przedstawia w „Motorze” barwną historię ze świata F1. Dotyczy ona zespołu Hesketh-Racing i kierowcy Jamesa Hunta. Aleksander baron Hesketh of Hesketh urodził się w 1950 roku i w wieku 5 lat odziedziczył po ojcu tytuł lordowski. Mając 15 lat, uciekł ze szkoły i został handlarzem używanych samochodów. Odziedziczył ojcowską fortunę, pracował w banku kalifornijskim i w Hong Kongu, a po powrocie do Anglii, podczas przyjęcia weselnego przyjaciół, dał się przekonać do sponsorowania zespołu w Formule 3.
Wyścigowe życie na tyle mu się spodobało, że zapragnął zaistnieć w F1. Nikt nie traktował tego młodzieńca ze sporą nadwagą zbyt poważnie, zwłaszcza kiedy zajeżdżał na tor białym Rolls-Royce'em w towarzystwie pięknych dziewcząt. Do czasu, kiedy zespół Hesketh z Jamesem Huntem za kierownicą zaczął odnosić coraz większe sukcesy.
Z przymrużeniem oka: ciekawostka na temat rekordowo niskiego zużycia paliwa Fiata 125, a przy okazji... kronika towarzyska.
Mowa o niewytartym klinie na przedniej szybie przy lewym jej słupku. To miejsce, gdzie brak widoczności odbija się najbardziej niekorzystnie – na tyle, że wtargnięcie na jezdnię osoby z lewej strony może zostać zauważone zbyt późno, by zapobiec zderzeniu. A rozwiązanie problemu zdaje się banalne – wystarczy wywiercić w innym miejscu oś lewej wycieraczki, przedłużyć drążki łączące napędu – i po problemie.
Dwa skrajne przykłady poniżej: negatywna ocena dla nowoczesnego wówczas Innocenti Mini 90, którego zdjęcie otwierało artykuł i pochwała dla Audi 50.
Opona, która waży 3,5 tony – już to robi wrażenie. Ale ciekawych informacji na temat wielkiej amerykańskiej wywrotki i jej ogumienia jest znacznie więcej.
Wszystkie screeny w artykule pochodzą z „Motoru” nr 40/1975.