„W kwietniu ma rozpocząć się sprzedaż nowego Poloneza, samochodu, który przeszedł bardzo poważny face lifting” – informowaliśmy (trochę zaskoczeni skalą zmian) w „Motorze” nr 8 z 22 lutego 1997 r.
Przyznam, że nie spodziewałem się, iż Daewoo-FSO zdecyduje się na tak poważne zmiany samochodu, którego lata są już policzone. Auto otrzymało bowiem elementy, które zupełnie zmieniają jego „twarz". Są to nowe, bardzo estetyczne zderzaki, a także nowy wlot powietrza, jeszcze ze znaczkiem FSO, ale już stylizacją nawiązującą do liścia miłorzębu Daewoo.
Z koreańskiej Nexii zaadaptowano klamki, a wszystko pokryto lakierem. Efekt jest naprawdę imponujący. Dwudziestoletni Polonez (montaż próbny uruchomiono w listopadzie 1977 r.) zyskał drugą młodość.
Największe zmiany zaszły jednak we wnętrzu. Świetnie prezentuje się nowa ergonomiczna tablica rozdzielcza. Do wszystkich przełączników, dźwigni sięga się bez potrzeby odrywania pleców od oparcia.
Zmieniono nawet profile siedzeń i tapicerkę. Są dużo wygodniejsze i lepiej trzymają ciała pasażerów. Nowe koło kierownicy dostosowane jest do montowania poduszki powietrznej.
Pod maską też są spore zmiany. Klasyczny silnik Poloneza 1.6 otrzymał wtrysk wielopunktowy, zmieniono komorę spalania, nowy jest układ wspomagania kierownicy, filtr powietrza i kolektor dolotowy. Silnik zyskał na mocy, samochód jest bardziej dynamiczny, odczuwa się lepsze przyspieszenie. Jest ono chyba porównywalne z autem z silnikiem Rovera.
To pierwsze wrażenia z jazdy tym autem, jeszcze nieoficjalnej. Szczegóły poznamy, gdy przeprowadzimy pełen test.
Tekst i zdjęcia: Zbigniew D. Skoczek; „Motor” nr 8/1997