Jeszcze bardziej brutalny, jeszcze bardziej bezkompromisowy: ósma generacja Dodge’a Chargera to nowa interpretacja muscle cara, w której kultowe V8 zastąpiły… dwa silniki elektryczne. Czy to się może udać?
Malowniczy poranek w Palm Springs, pustynnym mieście na wschód od Los Angeles, uwielbianym przez hollywoodzkie gwiazdy i zamożnych emerytów. Powietrze pachnie świeżo parzoną kawą, a pierwsi seniorzy, starannie nasmarowani kremem z filtrem, wyruszają na poranny energiczny spacer.
Nagle błogą ciszę rozdziera piekielny dźwięk. Niski i brutalny, przypomina ryk rasowego muscle cara świeżo po tuningu. I rzeczywiście, winowajcą jest Dodge Charger, esencja muscle carów. Hałaśliwy charakter naszego auta nie jest jednak efektem tuningu, lecz reprezentuje dzisiejsze standardy. Rewolucja objęła również napęd, miejsce benzynowego V8, czyli najbardziej klasycznego spośród amerykańskich silników, zajęły jednostki elektryczne.
Jeśli właśnie upuściliście kubek z napojem bezalkoholowym, uspokajamy – nie tylko wy. Wielu miłośników Dodge’a zszokowała elektryfikacja ich ukochanego muscle cara. Ale dlaczego Charger Daytona Scat Pack AWD – bo tak brzmi oficjalna nazwa aktualnej topowej wersji – tak bardzo szokuje dziś przechodniów?
Całe zamieszanie to sprawka systemu Fratzonic – zestawu głośników i rur ukrytych pod tylnym zderzakiem, które serwują otoczeniu syntetyczny ryk wydechu o natężeniu sięgającym niewiarygodnych 126 dB. A zamontowane w podwoziu generatory drgań symulują wibracje typowe dla silnika spalinowego. Nazwa systemu nawiązuje do słowa „fratzog”, którym w latach 60. ochrzczono emblemat Dodge’a.
Znacznie ważniejsze pozostaje jednak pytanie: dlaczego? Dlaczego właśnie Dodge, czyli marka pierwotnie uosabiająca niepokornych twardzieli, stawia na napęd elektryczny? I to akurat w przypadku legendarnego Chargera. Warto wspomnieć kultowy film Bullitt, w którym „king of cool”, Steve McQueen, za kierownicą Mustanga fastbacka z 1968 r. ścigał ulicami San Francisco czarnego Chargera prowadzonego przez złoczyńców. Ta uchodząca za najlepszą w historii kina, dziesięciominutowa scena pościgu samochodowego sprawiła, że oba muscle cary na zawsze zapisały się w zbiorowej wyobraźni.
Dziś sytuacja wygląda tak, jakby w restauracji serwującej steki dania wegańskie wyparły wołowinę sezonowaną na sucho. Oczywiście przejście na napęd bardziej przyjazny dla środowiska jest jak najbardziej mile widziane. Ale czy Dodge musiał zaczynać właśnie od Chargera?
Gdy model był opracowywany, sytuacja polityczna była jednak inna. W dzisiejszej Ameryce Trumpa Dodge prawdopodobnie nie zdecydowałby się na ten krok. A fakt, że Chargery Daytona – jak nazywają się elektryczne muscle cary – miesiącami zbierają kurz w salonach, tylko częściowo można zrzucić na karb ceł nałożonych na towary kanadyjskie (w końcu Dodge jest produkowany za północną granicą USA).
Znacznie bardziej daje się we znaki chłodne przyjęcie przez dotychczasowych fanów marki. Dodge Charger Daytona zmianą paradygmatu w zakresie napędu ugodził w samo serce większość fanów motoryzacji, a do tego mocniej niż zwykle nadwerężył ich portfele. Dynamika jazdy pozostała jednak bezkompromisowa.
Ale czy – tak obiektywnie – elektryczny Charger to zły samochód? Spójrzmy na nową wersję bez uprzedzeń, jak delikatnie wibrując, imituje bieg jałowy i pomrukuje niczym klasyczne V8. Nagle napój bezalkoholowy znów zaczyna smakować: imponują wymiary (ponad 5 m długości i ponad 2 – szerokości) oraz atrakcyjne, jednoznacznie utożsamiane z Dodge'em linie. Wąski, ciemny grill, zintegrowany pas świetlny, podświetlone logo i podobne elementy z tyłu: yeah, baby. Do tego R-Wing, czyli wbudowany w maskę, poprawiający aerodynamikę pas przedni, który stanowi hołd dla legendarnego Chargera Daytona z 1969 r. z ogromnym tylnym skrzydłem. Ten samochód naprawdę robi wrażenie!
Dwa, umiejscowione przy przedniej i tylnej osi, silniki elektryczne dostarczają łącznie 670 KM, czyli o 185 koni więcej niż poprzedni model Scat Pack. To w zupełności wystarcza, by ważący 2,62 t Dodge wystrzelił do przodu niczym pocisk, gdy opuszczamy Palm Springs i wspinamy się po Highway 74 w stronę gór. Deklarowane 3,3 s na „sprint” od 0 do 60 mph (96 km/h) oraz imponujące 11 s na klasyczne ćwierć mili – dokładnie tego oczekuje się od rasowego muscle cara.
Pod względem wrażeń z jazdy Charger Daytona wręcz deklasuje poprzednika: spokojnie i stabilnie wpisuje się w zakręty, dając poczucie pełnej kontroli. To w dużej mierze zasługa pakietu Track (4995 dolarów) z adaptacyjnymi amortyzatorami i imponującymi oponami Eagle F1 Supercar 3-Pneus Goodyeara. Naciśnięcie przycisku dodatkowo wyostrza systemy, a kolejne zakręty pokazują, że drogi publiczne nie są odpowiednim miejscem na wykorzystanie pełni potencjału tego auta. Podsumowując: wrażenia z jazdy pokrywają się z obietnicą producenta, Charger Daytona ma prawdziwy amerykański charakter.
Zaskakuje natomiast, że samochód z uporem odmawia „spalenia gumy”, które dla muscle cara jest tak samo charakterystyczne, jak V8 dla Ameryki. Na szczęście tryby Drift i Donut przywracają uśmiech na twarzy. Podczas ładowania przychodzi jednak refleksja: Dodge postawił wszystko na czerwone, a kulka zatrzymała się na czarnym – nie tylko z powodu zawirowań w Waszyngtonie. Naiwnością było zakładać, że można łatwo zastąpić wierną grupę klientów nową. A przecież Charger Daytona to naprawdę świetny samochód i wystarczy naciśnięcie przycisku, by uciszyć Fratzonic.
Podobnie jak w filmie Bullitt, gdzie Charger nie mógł dorównać Mustangowi, tak i dziś, podczas wchodzenia w erę elektromobilności, Ford wykazuje się większym sprytem. Wykorzystał legendarną nazwę i stworzył elektrycznego crossovera, Mustanga Mach-E, lecz nie zapomniał o kultowym modelu i nadal buduje eleganckiego fastbacka z potężnym V8, tak jak tego oczekują fani.
Najwyraźniej Dodge także zaczyna rozumieć, czego oczekuje rynek: szef marki, Matt McAlear, w wywiadzie dla amerykańskiego magazynu „The Drive” zasugerował powrót V8 w nowym Chargerze. Pozostaje więc mieć nadzieję, że obok Chargera Daytona wkrótce pojawi się znów prawdziwy Charger.
Dane techniczne i osiągi | Dodge Charger Daytona Scat Pack AWD |
---|---|
Silnik | 2 x elektryczny |
Moc maksymalna | 670 KM |
Maks. moment obrotowy | 850 Nm |
Napęd; skrzynia biegów | 4x4; aut./1-biegowa |
Dług./szer./wys./rozstaw osi | 525/203/150/307 cm |
Średnica zawracania | 12,2 m |
Masa własna/ładowność | 2616/537 kg |
Poj. baterii netto/brutto | 93,9/100,5 kWh |
Maks. moc ładowania AC/DC | 11/183 kW |
Opony | 305/35 R20 |
Osiągi, zużycie energii (dane prod.) | |
Prędkość maksymalna | 216 km/h |
Przyspieszenie 0-96 km/h | 3,3 s |
Średnie zużycie energii | 25,9 kWh/100 km |
Zasięg | 388 km |
Gwiazda ekranu, znana z pościgu po ulicach San Francisco w filmie Bullitt. Dominic Toretto w „Szybkich i wściekłych” prowadził model z 1970 r.
Kolejna gwiazda Hollywood. Po filmie „Znikający punkt” Challenger stał się synonimem wolności.
Pierwszy samochód produkowany seryjnie, który jest zdolny do podnoszenia przedniej osi. Wariant seryjny na ćwierć mili potrzebował niecałe 10 s. Prawdziwy talent i furia.