Brzmi to jak żart, ale nim nie jest. Otóż koncern General Motors przechowuje wyprodukowane przez siebie niekompletne pick-upy, które „cierpią” z powodu braku chipów, na terenie fabryki w Kokomo, w stanie Indiana, która niegdyś wytwarzała... chipy.
Ostatnio, wraz z wybuchem pandemii COVID-19 produkowano tam z kolei respiratory. Teraz na terenie zakładu Amerykanie przechowują niekompletne pick-up'y. Szacuje się, że przebywa ich tam obecnie od 5 do 7 tysięcy, co dla byłych pracowników fabryki w Kokomo jest niczym sól wcierana w świeżą ranę.
Do kilku z nich dotarła stacja wishtv.com8.
„Po prostu nie mogę uwierzyć, że zaparkowali wszystkie te pojazdy, w których brakuje mikroprocesorów w byłej fabryce mikroprocesorów" – twierdzi Ryan Brassard, były pracownik GM.
Z kole inna była pracowniczka zakładu uważa, że General Motors sprowadziło ten problem samo na siebie, decydując się na importowanie tańszych chipów z zagranicy. „Naraziliśmy naszą gospodarkę, naszą pozycję w Stanach Zjednoczonych na niebezpieczeństwo” – mówi Denise Dodd.
Pracownicy General Motors codziennie przywożą samochody do zakładów w Kokomo i stopniowo zabierają część z nich z powrotem do fabryki w Fort Wyane, kiedy tylko zostaje zaspokojone chwilowe zapotrzebowanie na chipy.
General Motors zostało mocno dotknięte przez brak tego elementu, w rezultacie czego nie wyprodukuje około 800 000 pojazdów. Z kolei cały światowy przemysł motoryzacyjny ma stracić aż 7,7 mln sztuk nowo wytworzonych samochodów, co będzie go kosztować nawet 210 miliardów utraconych przychodów.