Chińskie firmy przez lata tworzyły spółki joint-venture z zachodnimi koncernami motoryzacyjnymi i w ten sposób przejmowały od nich know-how. Teraz Pekin nakazuje, aby produkcję kluczowych elementów pozostawiły one w Państwie Środka.
Trzeba sobie to powiedzieć jasno. Rozwój chińskich firm motoryzacyjnych to w dużej mierze zasługa zachodnich koncernów. Zgodnie z przepisami nie mogły one i nadal nie mogą otwierać własnych działalności na terenie Państwa Środka. Muszą zakładać spółki joint-venture z miejscowymi wytwórcami. W ten sposób zyskują dwie strony. Zachodnie firmy mają dostęp do największego rynku samochodów na świecie, a także do taniej siły roboczej i miejscowych zasobów. Z kolei Chińczycy... No właśnie. Tworzą mocno stronnicze umowy głównie z myślą o własnym interesie.
„W ciągu ostatnich 30 lat Chiny otrzymały całą niezbędną wiedzę od europejskich, amerykańskich i japońskich producentów. Obecnie mamy od nich wyższy poziom kompetencji” – uważa jeden z przedstawicieli chińskich firm motoryzacyjnych.
Jak donosi Bloomberg, Ministerstwo Handlu z Państwa Środka zaleca, aby lokalne koncerny nie produkowały kluczowych technologii poza granicami kraju. W głównej mierze chodzi o akumulatory trakcyjne do samochodów elektrycznych.
Chińskie ministerstwa odpowiedzialne za branżę motoryzacyjną zachęcają do budowy montowni samochodów, a nie fabryk. Priorytetem ma być składanie aut z gotowych zestawów, trafiających z Chin.
Celem takiego działania jest niedopuszczenie do tego, aby technologia kluczowych komponentów, opracowana przez chińskich naukowców, nie dostała się w niepowołane ręce.
Według Bloomerga na spotkaniu chińskich urzędników z przedstawicielami kilkunastu koncernów padły m.in. zalecenia dotyczące rezygnacji z inwestycji w Indiach. Poza tym zdecydowanie odradzili oni lokalizowanie swojego kapitału w Rosji i w Turcji. W nieco łagodniejszym tonie wypowiedziano się o Europie i Tajlandii.
Obecnie europejski inwestycje ze strony Chińczyków starają się przyciągnąć przede wszystkim Hiszpania i Włochy. Ale firmy z Państwa Środka wciąż pozostają ostrożne w kwestii uruchomienia w pełni niezależnej produkcji.
Geely, czyli drugi co do wielkości producent z Chin, nadal poszukuje lokalizacji dla swojego europejskiego zakładu. Z kolei Leapmotor, którego 21% akcji dysponuje Stellantis, już uruchomił produkcję swojego miejskiego T10 w Tychach.
W przyszłym roku ma dołączyć do niego kolejny, większy model. Będzie to zupełnie nowy, kompaktowy crossover, określany jako A12.