Felietony Clarksona „o życiu”, nie o samochodach, ukazują się praktycznie co dwa lata w książkach serii Świat według Clarksona. Do polskich księgarń trafia właśnie kolejny, ósmy już tom tego cyklu, zatytułowany Czy da się to przyspieszyć?
Jeremy Clarkson, gość, którego można kochać i nienawidzić, wielbić i krytykować, i to czasem jednocześnie – to wbrew wizerunkowi, jaki kreuje w swoich programach motoryzacyjnych – niezwykle błyskotliwy, przenikliwy i obdarzony ponadprzeciętnym poczuciem humoru obserwator rzeczywistości. To człowiek, który świetnie czuje się przed obiektywem kamery, ale równie dobrze – jeśli nawet nie lepiej – radzi sobie z piórem.
Ci, którzy śledzą ścieżkę jego kariery, doskonale zdają sobie sprawę, że zanim trafił na ekrany telewizorów jako prezenter i dziennikarz motoryzacyjny telewizji BBC, pisał do lokalnej gazety Rotherham Advertiser; jak sam wspomina, przelewanie na papier swoich nieuczesanych myśli sprawiało mu – i wciąż sprawia – olbrzymią frajdę, będąc przy tym jego głównym zajęciem.
Programy telewizyjne – Top Gear, The Grand Tour, a ostatnio Clarkson’s Farm – należy więc traktować w pewnym sensie jako spin-off prawdziwej twórczości Clarksona – pisarstwa dziennikarskiego.
W sprzedaży pojawił się właśnie kolejny, ósmy tom cyklu Świat według Clarksona pod tytułem Czy da się to przyspieszyć? – przyjrzyjmy się zatem, o czym w swojej najnowszej książce pisze Jeremy. Choć może łatwiej byłoby zapytać: o czym NIE pisze Jeremy, bo tematyka, którą porusza, jest niezwykle szeroka i w zasadzie dotyczy każdej dziedziny życia współczesnego człowieka.
Mamy więc felietony o muzyce – Clarkson odżegnuje się od muzyki klasycznej:
„(…) W jednej ze scen wściekły Szkot każe nadętemu urzędnikowi państwowemu wyłączyć grającą w tle muzykę klasyczną. »To tylko samogłoski!» – wrzeszczy. I ma absolutną rację. To komunikacja pozbawiona spółgłosek (…)”.
Swoją myśl o „samogłoskowej muzyce klasycznej" kontynuuje w innym z felietonów:
„(…) wszyscy cieszyliśmy się, kiedy Animalsi i Rolling Stonesi uwolnili nas od pozbawionego spółgłosek dziadostwa Bacha, Mozarta i cholernego Bizeta. Naszą radość spotęgowało później pojawienie się Genesis i Supertrampa. Ale żeby iść dalej, w świat drillu, hard trance’u i garage’u? Nie”.
Sam będąc perkusistą amatorem, Clarkson wielbi grę na tym instrumencie, w szczególności hołdując perkusyjnym solówkom. W tekście poświęconym pamięci zmarłego niedawno Gingera Bakera, „wiecznie odurzonego narkotykami świrusa z Cream i Blind Faith”, pisze:
„(…) Solo perkusyjne umożliwia widowni podziwianie kunsztu technicznego muzyka. Pozwala skupić uwagę na jego niesamowitej umiejętności przemieszczenia całego ramienia z jednej strony zestawu na drugą w czasie krótszym niż ten potrzebny na zmianę biegu w bolidzie Formuły 1. Z utrzymaniem idealnego rytmu (…)”.
A może jednak jakieś tematy związane z motoryzacją? Najbliższy z nią związek ma chyba lotnictwo – Clarkson w jednym ze swoich felietonów opisuje, jakim utrapieniem są dla niego piloci latający w swoich terkotliwych, turystycznych samolotach. Ci ludzie – jak pisze Jeremy – wyobrażają sobie, że wciąż walczą w bitwie o Anglię i dlatego cała otoczka amatorskiego pilotażu tak bardzo – i zupełnie dosłownie – ich podnieca:
„(…) Nasz bohater następnie wzbija się w powietrze i skręca ku nawietrznej, w związku z czym jego prędkość względem ziemi spada do mniej więcej dwudziestu kilometrów na godzinę. Wyprzedzają go nawet przyczepy do przewozu koni. (…) Rozmawia teraz z Kennethem More’em o wektorach, pamiętając, by posługiwać się akronimami i mówić »niner« zamiast »nine«, a wszystko to ekscytuje go tak, że w kabinie ma już teraz dwa drążki sterowe (…)”.
À propos różnych drążków, nie sposób nie polecić polskim czytelnikom przezabawnego opisu Clarksona jego pewnej kąpieli:
„Kiedy w ubiegłym tygodniu pojechałem do Azerbejdżanu, powiedziano mi, że znajduje się tam klinika, gdzie można wziąć kąpiel w oleju. (…) Musiałem tego spróbować. Miałem wrażenie, że będzie to coś w rodzaju chrztu w świątyni prędkości. Wyruszyliśmy zatem w zaułki Baku, gdzie odnalazłem tę klinikę. Zupełnie nie przypominała tych, które można zobaczyć w filmach o Emmanuelle. (…)”.
Co ma do tego jakikolwiek drążek? Musicie przeczytać sami, w szczególności że – jak pisze Clarkson – swoją historią podzielił się wyłącznie z czytelnikami, a nie z widzami:
„(…) Scenę kąpieli zobaczycie w jednym z przyszłorocznych odcinków Grand Tour, ale co stało się potem? Nie. Nie ma mowy (…)”.
Z najnowszego Świata według Clarksona dowiemy się ciekawych faktów z historii hotelarstwa:
„Nie bardzo wiadomo, kiedy wynaleziono hotele. Według Księgi rekordów Guinnessa pierwszy hotel powstał w Japonii w 705 roku naszej ery, ale to oczywista nieprawda, skoro wiemy, że 705 lat wcześniej Łatwowierny Józio i jego tajemniczo brzemienna żona Maria bezskutecznie usiłowali znaleźć nocleg w gospodzie w Betlejem (…)”.
Clarkson już od dawna poruszał w swoich felietonach tematy przyrodnicze – teraz, jako świeżo upieczony farmer, rolnik, hodowca i wiejski sklepikarz – pisze o świecie fauny i flory jeszcze częściej. Niesamowity (i niesamowicie zabawny) jest felieton o okrucieństwie w świecie ptaków, zatytułowany „Odpuść sobie skandynawskie kryminały, prawdziwi zabójcy są za twoim oknem”:
„(…) Sowa przemknęła nad żywopłotem i znienacka zaatakowała ją parka wron, które nie wiadomo skąd się tam wzięły. Sowa rzucała się na lewo i prawo, ale te dranie nie odpuszczały. Dziobały. Drapały. Taranowały. Ostatni tak dramatyczny pojedynek powietrzny rozegrał się na angielskim niebie latem 1940 roku (…)”.
Niemniej ciekawy jest tekst o hodowli rasowych psów:
„Owocem wieczora namiętnej psiej miłości pomiędzy diukiem Spanielli a contessą Alzacji będzie… miot kundelków. Jednak na przestrzeni kolejnych dziesięcioleci diuk i contessa zrodzą więcej tych kundli, aż wreszcie, kiedy dożyjecie już sędziwego wieku, zaczniecie krzyżować je ze sobą. Tak, to oznacza, że córki będą musiały to robić z ojcami, a bracia z siostrami, na waszych oczach. Będzie trochę jak w Luizjanie (…)”.
W książce Świat według Clarksona. Czy można to przyspieszyć? przeczytamy też o hodowli pszczół, krów, o uprawie rzepaku i wielu innych zagadnieniach związanych z nową pasją Jeremy’ego – rolnictwem.
A co poza tym? Jest sporo o polityce, o sztuce, o wakacjach, ekologii, międzypokoleniowych konfliktach, służbowych mailach (Wiecie, co oznacza skrót BYY? Jeśli nie – koniecznie przeczytajcie!), elementach męskiej garderoby (Nie zgadniecie, jaki typ obuwia Clarkson uważa za SUV-a wśród butów, ani co sądzi o męskich torebkach), dalekich podróżach, diecie, winie, słowem – trudno znaleźć temat, którego Clarkson w ogóle nie porusza.
Felietony Clarksona to nie tylko skarbnica brytyjskiego, ulubionego przez Polaków humoru. To również całkiem pokaźny zasób wiedzy i know-how – z pewnością dowiecie się z nich o niesamowitych destynacjach, mało znanych, ale niezwykle ciekawych markach (kto produkuje sztuczne diamenty – finansowe zbawienie mężczyzn?) i wielu innych rzeczach, do których zwykli śmiertelnicy nie mają dostępu, a Clarkson – z racji swojej pracy i, nie ukrywajmy, finansów – ma. To dlatego ta mnogość tematów nie nuży, wręcz przeciwnie – wciąga bez reszty. Są to bowiem na wskroś autentyczne teksty, napisane nie w oparciu o regułę „nie wiem, ale się wypowiem”, lecz na podstawie organoleptycznych dosłownie doświadczeń autora: Clarkson rzeczywiście tam przybył, zobaczył i… napisał!
Zamów książkę już dziś! Do nabycia m.in. – w Świecie Książki i Empiku.