W „Motorze” nr 1 z 5 stycznia 2002 r. w dziale „Używane” – prezentacja zalet i wad oraz najczęstszych usterek Skody Favorit z drugiej ręki.
Pierwsza Skoda z napędem przednich kół była swego czasu bardzo u nas ceniona. Obecnie podstawową zaletą dostępnych na rynku egzemplarzy są niskie ceny zakupu.
Skoda Favorit pojawiła się w 1988 roku i była produkowana do 1994 r., przy czym niewielka liczba egzemplarzy została także zmontowana w Polsce. Od 1991 roku oprócz 5-drzwiowego hatchbacka produkowano również kombi o nazwie Forman.
Zaletą „favoritki" jest stosunkowo obszerne wnętrze przy dość małych wymiarach zewnętrznych. Bagażnik hatchbacka nie jest zbyt duży – tylko 250 l. Znacznie praktyczniejszy jest Forman z 400-litrowym bagażnikiem.
Zdecydowanie słabym punktem Skody jest niska jakość wykończenia wnętrza. Jest ono zdominowane przez tandetne plastiki i materiały obiciowe. W dodatku są one źle spasowane i hałasują podczas jazdy.
Źródło napędu stanowi przestarzały konstrukcyjnie silnik 1.3 z wałem korbowym podpartym w trzech łożyskach i wałkiem rozrządu w kadłubie. Dostępne u nas egzemplarze wyposażone są w gaźnik z automatycznym urządzeniem rozruchowym, które charakteryzuje się znaczną zawodnością działania.
Jednostka napędowa występowała w dwóch wersjach różniących się stopniem sprężania, a więc i mocą. W silnikach modeli 135 wynosiła ona 58 KM, zaś w „136" o 4 KM więcej. Obie jednostki współpracują z 5-biegowymi przekładniami. Silniki nie są zbyt trwałe, na ogół nie przekraczają przebiegu 150 tysięcy kilometrów do naprawy głównej.
Także podwozie Skody Favorit nie ma zbyt wielu zalet. Zawieszenie jest raczej mało komfortowe, a dynamiczną jazdę utrudnia silna tendencja do podsterowności. Atutem tego samochodu jest natomiast niezła widoczność z miejsca kierowcy oraz dobra zwrotność.
Skoda Favorit jest autem awaryjnym. Uwaga ta dotyczy w szczególności najstarszych egzemplarzy, które są też podatne na korozję. Zaletą tego samochodu jest natomiast prosta konstrukcja oraz tanie i łatwo dostępne części zamienne.
Tekst: Przemysław Bednarski, zdjęcia: Dominik Kalamus; „Motor” 1/2002