Nadwozie Mercedesa klasy C przeszło ewolucyjne zmiany, jednak pod spodem zaszła już mała rewolucja.
Klasa C w 1993 r. zastąpiła model 190, czyli pierwszego Mercedesa klasy średniej. Bardzo długo była najmniejszą, a także najpopularniejszą propozycją tego producenta. Ale jego gama przez lata składała się raptem z kilku aut.
Dziś sytuacja wygląda inaczej. Mercedes ma w ofercie prawie 20 modeli (a wliczając wersje nadwoziowe – niemal 30), w tym kilka mniejszych od klasy C. W rankingach sprzedaży też zaszły pewne zmiany – w ostatnich dwóch latach dwa inne auta tej marki (klasa A i GLC) znalazły w Europie więcej nabywców niż model klasy średniej.
Sedan z gwiazdą na grillu zaczął też tracić na tle swoich dwóch głównych rywali. Jego czwarta generacja od czasu debiutu 7 lat temu sprzedawała się lepiej niż Audi A4 i BMW serii 3, ale w ubiegłym roku ustąpiła „trójce”, a w ostatnich miesiącach – także „A-czwórce”.
Jest jednak szansa na odwrócenie tego trendu – cała nadzieja w debiutującej właśnie na polskim rynku piątej odsłonie klasy C. Przetestowaliśmy ją, gdy tylko trafiła na nasze drogi.
Jak to zwykle bywa, przy okazji „zmiany warty” auto trochę urosło. Mierzy 475,1 cm, czyli o 6,5 cm więcej niż poprzednik, a jego osie rozsunięto o 2,5 cm dalej od siebie (teraz dzieli je 286,5 cm). Pozostałe różnice są pomijalne – nowość jest o centymetr szersza (mierzy 182 cm) i o pół centymetra niższa (143,7 cm). Design nadwozia nie wnosi do gamy producenta ze Stuttgartu nic nowego – na pierwszy rzut oka nie każdy odróżni auto od poprzednika czy innych sedanów Mercedesa.
Spore zmiany zaszły za to we wnętrzu. Zagościł tu pionowy ekran centralny. Ma prawie 12 cali i skupia w sobie ustawienia samochodu, multimediów, nawigacji i, niestety, klimatyzacji (podczas jazdy odrywa to uwagę od drogi dużo bardziej niż pokrętła). Producent przewidział obsługę głosową, ale miewa ona problemy ze zrozumieniem komend po polsku.
Drugi ekran (12,3'') oferuje różne tryby prezentacji zestawu wskaźników. Oba pozbawiono jakichkolwiek daszków, ale nawet w słoneczny dzień są czytelne (główny ekran zwrócono nieco w stronę kierowcy), wyróżniają się też świetną jakością obrazu.
W nowym kokpicie wrażenie robią też metalowe, przyjemne w obsłudze dysze nawiewów, a także rozbudowane podświetlenie nastrojowe, obejmujące m.in. wspomniane dysze.
Ale są i słabsze strony. W ciągu dnia błyszczące nawiewy i listwy dekoracyjne odbijają się w przedniej i bocznych szybach, a w nocy „rolę” tę przejmuje oświetlenie nastrojowe. Niektóre elementy deski rozdzielczej trzeszczą pod naciskiem, a podwójne okno dachowe zmniejsza sztywność dachu na tyle, że podczas wjeżdżania kołem na krawężnik słychać „skręcanie się” nadwozia. Dotykowe panele na kierownicy obsługuje się trudniej niż u poprzednika. Do tego klekoczą, gdy poruszy się je w górę. Możliwe jednak, że część z tych niedociągnięć to „choroby wieku dziecięcego” i później wyprodukowane egzemplarze będą od nich wolne.
W testowanym aucie uwagę przyciągają nowe fotele (opcjonalne). Są duże i wygodne, a przy tym dobrze podpierają w zakrętach, ale nie uwierają nawet rosłych kierowców. Ich nietypowe, zamontowane na szerokim ramieniu zagłówki można ręcznie przesuwać w dużym zakresie w przód i tył oraz elektrycznie w pionie. Duży jest także zakres pozostałych regulacji foteli, a wydłużenie siedziska nie skutkuje powstaniem szpary, jak u wielu konkurentów.
DANE TECHNICZNE | Mercedes C 220 d |
---|---|
Silnik | turbodiesel |
Pojemność skokowa | 1993 cm3 |
Układ cylindrów/zawory | R4/16 |
Moc maksymalna (+ el.) | 200 KM/4200 (+ 20 KM) |
Maks. moment obrotowy (+ el.) | 440 Nm/1800 (+ 200 Nm) |
Napęd | tylny |
Skrzynia biegów | aut./9-biegowa |
Długość/szerokość/wysokość | 475/182/144 cm |
Rozstaw osi | 287 cm |
Średnica zawracania | 11,1 m |
Masa/ładowność | 1680/700 kg |
Pojemność bagażnika | 455 l |
Pojemność zbiornika paliwa | 66 l (ON) |
Opony (przód; tył) | 225/45 R18; 245/40 R18 |
Osiągi, zużycie paliwa (dane prod.) | |
Prędkość maksymalna | 245 km/h |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 7,3 s |
Średnie zużycie paliwa | 5,0 l/100 km |
Zasięg | 1320 km |
Cena od | 196 900 zł |
Zmienił się też sposób elektrycznej obsługi foteli. Odpowiednie panele nadal znajdują się w tym samym wygodnie dostępnym miejscu – przy klamkach drzwi. Teraz jednak nie przesuwają się podczas używania – są zamontowane na stałe i reagują na dotyk. W żaden sposób nie utrudnia to jednak ustawiania siedzeń.
Zwiększone nadwozie przełożyło się na trochę obszerniejszą kabinę. Najbardziej odczuwalna zmiana to dodatkowe 5 cm przestrzeni przed kolanami jadących z tyłu (właśnie tam najbardziej jej brakowało u poprzednika). Z przodu przybyło po 2 cm miejsca na nogi i na szerokość. Wysokość wnętrza nieznacznie zmalała – o centymetr w obu rzędach (biorąc pod uwagę samochody z oknami dachowymi, jak testowany). Czwórce dorosłych osób mierzących do 185 cm będzie tu wygodnie, ale trzeci pasażer z tyłu może zapomnieć o komforcie (niewygodna środkowa część siedziska, wysoki tunel).
Na uwagę zasługuje wyciszenie – nawet przy autostradowym tempie kierowca może rozmawiać z jadącymi z tyłu bez podnoszenia głosu.
Cała gama nowej klasy C opiera się o 4-cylindrowe silniki. Opisywany Mercedes to odmiana 220 d, czyli z nową generacją turbodiesla znanego już z poprzednika. Użycie innego wału korbowego spowodowało zwiększenie skoku cylindrów (o 2 mm) i pojemności silnika (z 1950 do 1993 cm3). Podniesiono też ciśnienie wtrysku – z 2500 do 2700 barów. M.in. dzięki temu z dwulitrowego diesla udało się „wycisnąć” aż 200 KM i 440 Nm (poprzednik rozwijał 194 KM oraz 400 Nm).
Ale to nie wszystko. Kolejne 20 KM i 200 Nm dodała „elektryka”. Auto otrzymało bowiem układ miękkiej hybrydy – rozrusznik zintegrowany z alternatorem odzyskuje energię m.in. podczas hamowania, wspomaga przyspieszanie i pozwala na „żeglowanie”, czyli jazdę stałym tempem z wyłączoną jednostką spalinową.
Wrażenie robi płynność, z jaką ten system działa. Silnik gaśnie i uruchamia się (momentalnie po wciśnięciu pedału gazu) w sposób niemal niezauważalny – słychać to tylko przy wyłączonym systemie audio i nie towarzyszy temu szarpnięcie. Wsparcie układu mild hybrid niemal wyeliminowało zwłokę w reakcji na dodanie gazu – Mercedes błyskawicznie zaczyna zwiększać prędkość. Dopiero po „kopnięciu w gaz” diesel staje się wyraźniej słyszalny w kabinie, ale hałas nigdy nie przekracza akceptowalnego poziomu. Wrażenie płynnej pracy całego napędu potęguje gładko zmieniający biegi i sprawnie reagujący na kickdown automat.
DANE TESTOWE | Mercedes C 220 d |
---|---|
Przyspieszenie 0-50 km/h | 2,6 s |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 7,8 s |
Przyspieszenie 0-160 km/h | 19,9 s |
Hamowanie 100-0 km/h (zimne) | 34,9 m |
Hamowanie 100-0 km/h (ciepłe) | 34,3 m |
Poziom hałasu przy 50 km/h | 55,0 dB |
Poziom hałasu przy 100 km/h | 60,9 dB |
Rzeczywista prędkość (przy 100 km/h) | 97 km/h |
Liczba obrotów kierownicą | 2,3 |
Testowe zużycie paliwa (miasto/trasa/średnie) | 8,6/4,0/6,3 |
Rzeczywisty zasięg | 1040 km |
Producent obiecuje przyspieszenie 0-100 km/h w 7,3 s, nasze pomiary dały wynik o pół sekundy gorszy (nadal świetny). Część winy za to może ponosić skromny przebieg testowanego auta. Spalanie też odbiega od katalogowego. Ale trudno mieć o to pretensje, gdy szybki samochód tej wielkości potrzebuje średnio 6,3 l ON na 100 km, co przy 66-litrowym zbiorniku oznacza tankowanie co ponad 1000 km. W mieście zużycie rośnie do 8,6 l, ale w trasie (bez przekraczania „setki”) spada do rewelacyjnych 4 l/100 km, a zasięg na jednym tankowaniu przekracza wówczas 1600 km. Imponuje także wynik „autostradowy”: 5,9 l na 100 km.
Testowany Mercedes to tzw. linia AMG. Oznacza to pakiet dodatków za niemal 25 tys. zł, w skład którego, poza licznymi modyfikacjami nadwozia i wnętrza, należą także sportowe zawieszenie i 18-calowe koła. Tak wyposażone auto robi wrażenie całkiem dynamicznym charakterem. Bardzo sprawnie pokonuje zakręty, nie buja się przy gwałtownych manewrach, ochoczo zmienia kierunek jazdy, a szybkie łuki pokonuje niemal neutralnie, pozwalając ustawiać się ruchami pedału gazu. Na zupełnie niezłą ocenę zasługują też układy kierowniczy i hamulcowy.
Gorzej, gdy droga robi się wyboista. Mniejsze nierówności Mercedes „gasi” szybko i cicho, ale jeśli nie zwolni się wystarczająco przed zniszczonym torowiskiem albo uskokiem nawierzchni, podróżni są narażeni na wstrząsy i stuki z okolic kół. Co gorsza, wyboje w zakręcie potrafią wytrącić auto z równowagi.
Codziennego użytkowania nie ułatwia nisko zawieszony przód, którym zdarza się zahaczyć o krawężniki czy większe progi zwalniające (dwa gumowe elementy przed kołami ocierają nawet o mniejsze progi).
Mercedes C 220 d kosztuje prawie 197 tys. zł, czyli wyraźnie, bo o 20-24 tysiące, więcej niż oferujące porównywalne osiągi wersje Audi A4 i BMW serii 3 (po dokupieniu linii AMG cena przekracza 221 tys. zł).
Wytłumaczeniem jest zupełnie niezłe wyposażenie standardowe, obejmujące m.in. zaawansowaną nawigację, asystentów martwych pól czy parkowania, kamerę cofania i ładowarkę indukcyjną. Wśród dodatków uwagę zwracają matrycowe reflektory, które kapitalnie oświetlają drogę daleko przed autem, choć czasem „wycinają” zbyt duży fragment snopa.
Klasa C wykonała kolejny duży krok w rozwoju. Dzięki elektrycznemu wsparciu jeździ się nią szybko oraz płynnie, a przede wszystkim wyjątkowo oszczędnie. Z kolei użycie bardzo zaawansowanej elektroniki uczyniło podróż bezpieczniejszą i łatwiejszą. Co prawda zmianom towarzyszy wzrost ceny, ale trudno nazwać go nieuzasadnionym.
Nietypowe zagłówki oferują bardzo szeroki zakres regulacji pionowej (elektrycznie) i wzdłużnej (ręcznie).
Kanapa jest komfortowa, ale tylko dla dwójki. Na obu bocznych miejscach mieszczą się osoby do 185 cm wzrostu.
W porównaniu z poprzednikiem z tyłu przybyło 5 cm miejsca przed kolanami – to wyraźnie odczuwalna zmiana. Pasażerowi siedzącemu pośrodku będzie jednak przeszkadzać wysoki tunel.
Jak w klasie S – ekran zegarów bez daszka(12,3'') i pionowy centralny wyświetlacz (11,9''). Ich wygląd to kwestia gustu, ale obsługa i jakość obrazu zasługują na uznanie. Rozbudowane oświetlenie nastrojowe (1466 zł) oferuje szeroki wybór kolorów. Błyszczący czarny plastik na konsoli można zastąpić szarym matowym.
Kufer ma dość skromne 455 l pojemności i niezbyt duży otwór załadunkowy. Zawiasy nie wnikają do środka.
Elektrycznie składane lusterka wyświetlają logo Mercedesa (co wiele osób uzna za zbędny gadżet), ale też porządnie oświetlają podłoże obok auta.