W „Motorze” nr 5 z 2000 roku – pełna entuzjazmu laurka na temat nowego, już bardziej produkowanego niż montowanego na Żeraniu Daewoo Matiza. Z długo oczekiwaną dzieloną kanapą (o którą intensywnie dopominał się wcześniej „Motor”) i imponującym udziałem części i podzespołów pochodzących z polskich zakładów i fabryk.
Kiedy rok temu Daewoo-FSO rozpoczynało montaż Matiza, a Centrum Daewoo jego sprzedaż, zarówno dziennikarze, jak i klienci ze zdumieniem stwierdzili, że żadna z czterech wersji wyposażeniowych tego auta, nawet najbogatsza – Top, nie ma dzielonej tylnej kanapy. Kierownictwo Żerania obiecało jednak, że po uruchomieniu produkcji Matiza w systemie CKD, dzielone tylne siedzenie będzie jedną z pierwszych innowacji wprowadzonych do tego samochodu. Słowa dotrzymano.
W styczniu otrzymaliśmy do testu jedno z pierwszych aut nowej żerańskiej serii, Matiza Joy w kolorze zielonym z dzieloną tylną kanapą właśnie, produkowaną już w Polsce. Ale to nie jedyne rodzime części w tym samochodzie.
Z Ełku pochodzą wiązki elektryczne, z warszawskiego Annopola – deski rozdzielcze i boczki tapicerskie. Tam też montowane są koła z polskimi już oponami. Ten Matiz miał akurat ogumienie z olsztyńskiego Stomilu, ale na pierwsze wyposażenie zakładane są także opony z Dębicy. Z Ciechanowa pochodzi przednie zawieszenie, zbiorniki paliwa i zestawy wskaźników, Siedlce wytwarzają tylne osie. Siedzenia powstają, oczywiście, w Grójcu.
Daewoo-FSO zakłada, że do końca tego roku krajowi producenci będą dostarczali 70% części do montażu Matiza. Krótka, kilkusetkilometrowa zaledwie jazda żerańskim autem pozwoliła nam jednak stwierdzić przede wszystkim, że na polskich oponach Matiz czuje się znacznie pewniej na drodze. Jest też wyraźnie cichszy. Może to zasługa naszych materiałów izolacyjnych. Wypada bowiem przypomnieć, że od jesieni ub.r. nadwozie Matiza jest spawane, uszczelniane, zabezpieczane antykorozyjnie, lakierowane i wygłuszane na Żeraniu.
Jeżdżąc tym autem zwracaliśmy szczególną uwagę na pracę skrzyni biegów. Sporo było ostatnio na jej temat uwag. W tym testowym egzemplarzu sprawowała się bez zarzutu. Tu jednak uwaga ogólna: przekładnia Matiza lubi zdecydowane ruchy lewarkiem. Biegi, szczególnie przy redukcji, wchodzą trochę twardo, ale pewnie, jak w samochodzie sportowym.
A Matiz lubi dynamiczną jazdę i nie boi się gwałtowniejszych ruchów kierownicą. Udowodnił to test łosia przeprowadzony dwa lata temu przez dziennikarzy-jurorów konkursu Car of the Year. Matiz pokonał „łosia" jako jeden z najlepszych, o czym pisał („Motor" 43 i 44/98) red. Wojciech Sierpowski, nasz juror.
Testowaliśmy już poprzednio Matiza w trakcie długich wakacyjnych podróży, sprawdziliśmy go w górach, gdzie okazał się niezłym wspinaczem, teraz postanowiliśmy jeździć nim głównie w mieście. Warszawa zimą pełna korków spowodowanych grudniowymi opadami śniegu i przedświąteczną gorączką, była idealnym miejscem dla naturalnego testu miejskiego. Matiz zniósł tę próbę dzielnie. W tych ekstremalnych warunkach spalał od 6,7 do 7,4 l/100 km, w zależności od liczby pasażerów i długości korków.
Przekonaliśmy się, że ze względów użytkowych bardzo ważna jest ta dzielona tylna kanapa, o którą „Motor" dopominał się zawsze. Dzięki niej Matizem mogą jeździć teraz na przykład trzy osoby i naprawdę sporo bagażu.
Z listów do redakcji wynikało jasno, że Matiza kupują na ogół trzyosobowe rodziny. Ważne jest, że zdecydowano się na niesymetryczny podział siedzenia, bo to pozwala na dodatkowy manewr przy aranżacji wnętrza, w zależności od gabarytów pasażera mającego zasiadać z tyłu.
Proszę zwrócić uwagę, że „plecy" oparć, jak i siedzeń wykonane są już z twardych, odpornych na ścieranie i uderzenia wytłoczek. A zatem zniknął delikatny, podatny na rozerwanie materiał, którym obijano wcześniej tył kanapy.
Mamy nadzieję, że przy kolejnej modernizacji konstruktorzy postarają się o prostszą blokadę zagłówków. Obecnie, aby je wyjąć z oparć, trzeba mieć pod ręką cienki śrubokręt. Inaczej nie sposób zwolnić zapadki.
tekst: Zbigniew D. Skoczek, fot. Włodzimierz Sierakowski; „Motor” 5/2000