Magazyn Auto
Serwis pod patronatem magazynu Motor
Tesla-Cybertruck

Miłośnicy Tesli, (znów) macie problem. Ceny używanych Cybertrucków lecą na łeb na szyję. No i lepiej uważać z… magnesami

fot. Tesla

Miłośnicy Tesli, (znów) macie problem. Ceny używanych Cybertrucków lecą na łeb na szyję. No i lepiej uważać z… magnesami

Elon Musk może się w jakimś stopniu cieszyć z tego, że wybory wygrał Donald Trump (inna sprawa, że akurat ten polityk nie jest znany z wybitnego zamiłowania do aut typu BEV). Natomiast właściciele i miłośnicy modelu Cybertruck nie mają już tylu powodów do radości – nie dość, że coś dziwnego dzieje się z wartością rezydualną tego auta, to na dodatek właśnie się okazało, że lepiej nie zbliżać się do tego pojazdu z magnesem w ręku. No, a to i tak tylko wierzchołek góry lodowej.

Tesla Cybertruck na pewno zrobiła dla Elona Muska dużo dobrego. Przynajmniej z marketingowego punktu widzenia: o Cybertrucku się mówi, o Cybertrucku się pisze, dyskutuje, nagrywa filmy. A że nie zawsze pozytywne? Nieważne, ważne że mówią.

Hype związany z tym modelem był zresztą tak duży, że gdy ruszała sprzedaż, to ci najbardziej zagorzali miłośnicy (wyznawcy?) marki – i co poniektórzy spekulanci zapewne też – byli gotowi znacząco przebić cenę katalogową (ok. 120 tys. USD). Byleby tylko zdobyć któryś z pierwszych wyprodukowanych egzemplarzy. Byleby móc się pokazać i wrzucić relację na Tik-Toka.

Szok: przepłaciłem za Teslę, a teraz nikt nie chce mi tyle za nią dać

No, a dziś szok i niedowierzanie. Bo już dość wyraźnie widać, że wartość Cybertrucków znacząco spada – dotyczy to zwłaszcza tych mocno „przepłaconych” egzemplarzy. Co po raz kolejny pokazuje, że takie inwestycje rzadko kiedy stanowią wybitnie dobry pomysł.

Tesla Cybertruck (3)
Trudno oprzeć się wrażeniu, że spekulanci – którzy rzucili się na pierwszą serię Cybertrucka – dziś mogą być nieco rozczarowani.
Fot. Tesla

Ponieważ rynek wtórny na razie jest dość skromny, to informacje na temat cen Cybertucków pochodzą głównie z platform aukcyjnych. No i początkowo nie wyglądało to jeszcze najgorzej, bo na pierwszych aukcjach Cars And Bids auta osiągały wartości w miarę przywoite: najwyższa oferta wyniosła 158 tys. USD (choć i tak nie uzyskano ceny minimalnej). Inna zakończyła się na 145 tys., a sprzedany w końcu egzemplarz Cybertrucka osiągnął pułap 146,5 tys. USD. Ale na tym koniec – coś tąpnęło i teraz wyniki powyżej 100 tys. USD to już w zasadzie nie reguła, a wyjątek.

Platforma Bring A Trailer miała u siebie mniej egzemplarzy Cybertrucka niż Cars And Bids, ale i tu ceny wykazują tendencję wyraźnie spadkową. Dlaczego? Swoje na pewno robią stale zmieniające się ceny nowych Cybetrucków u źródła – czyli w Tesli. Nie bez znaczenia dla wartości rezydualnych Cybertrucka zapewne była też plotka – dziś już wiadomo o tym, że nieprawdziwa – mówiąca o tym, że Tesla ni z tego, ni z owego miałaby wprowadzić na rynek bazową i dużo tańszą wersję modelu. No, a poza tym, w kółko słychać też o tym, że stale coś jest nie tak: coś się ciągle psuje, auta wracają na poprawki, kierowcy zadowoleni nie są. Ktoś próbował coś Cybertuckiem holować, ale auto… niemal złamało się w pół. No, dzieje się.

Nie zbliżaj się do Cybertrucka z magnesem. Zostaw go na lodówkę

A propos psucia się: media obiegła też informacja o tym, że karoseria Cybertrucka nie lubi magnesów. Jak donosi m.in. portal Jalopnik, na największym forum użytkowników tego modelu pojawił się wpis właściciela elektrycznego pick-upa dotyczący poważnych problemów z (nierdzewną) blachą. „Czuję się jak idiota… Postanowiłem umieścić reklamowe magnesy na moim Cybertrucku. Po miesiącu zdjąłem je, żeby umyć samochód. I aż mnie zatkało: korozja, do tego głębokie wżery”.

Problemy Tesli_tesla cybertruck tyl
Taka blacha aż kusi, żeby przyczepić magnesik, prawda? No, lepiej jednak pozostać przy magnesach na lodówce.
Fot. Tesla

Właściciel zdołał usunąć większą część osadów, ale nawet po obfitym zastosowaniu specjalistycznego środka na blachach zostały widoczne ślady. Wżery? Na to wygląda. Z podobnym zjawiskiem spotkało się kilku innych użytkowników Cybertrucka, którzy też podzielili się swoimi obserwacjami na forum. Warto jednak zauważyć, że zapewne bardziej niż z klasyczną rdzą mieliśmy w tym wypadku do czynienia z powierzchniowym utlenianiem się materiału (oksydacja). Prawdopodobnie swoje zrobiły też zanieczyszczenia drogowe (metaliczne cząstki), które mogły gromadzić się pomiędzy magnesem, a karoserią – stąd też widoczne wżery. Natomiast w miejscu, gdzie kontakt ze sobą mają dwa różne metale – zwłaszcza wtedy, gdy dodatkowo pojawi się elektrolit (czyli np. woda) – brązowy nalot to w zasadzie kwestia czasu.

 

Czy zastosowanie warstwy ochronnej między magnesem a stalową blachą coś pomoże? Być może, ale zapewne tylko częściowo. Ogólnie wychodzi więc na to, że lepiej jednak bawić się w przyczepianie magnesów na lodówkę. Będzie bezpieczniej i taniej.

Czytaj także