Pierwszy model Toyoty, zaprojektowany od podstaw jako pojazd elektryczny, czyli bZ4X, nie ma szczęścia. Najpierw wstrzymano jego produkcję z powodu możliwości odpadnięcia kół podczas jazdy. Później, gdy Japończycy uporali się już z tym problemem, okazało się, że zasięg tego samochodu jest zdecydowanie poniżej oczekiwań. Spowodowało to rezygnację norweskich klientów z zamówionych już pojazdów.
Poprzedni szef Toyoty – Akio Toyoda – znany był ze swojej niechęci do samochodów elektrycznych. Otwarcie zresztą o tym mówił. Ba, w pewnym momencie Japończycy poparli jego tezy, angażując w to swojego głównego naukowca – Gilla Pratta. Według niego najlepszym podejściem do kształtowania przyszłości motoryzacji jest podejście wielotorowe. Czyli łączenie ze sobą różnych rodzajów napędów, a nie skupienie się wyłącznie na elektromobilności (więcej przeczytasz o tym TUTAJ).
Efekt myślenia 65-letniego Akio Toyody, który pod koniec stycznia 2023 roku zrezygnował ze swoje stanowiska, widać po gamie elektrycznych modeli japońskiej marki. Otóż widnieje w niej tylko jedno auto. Jest nim średniej wielkości SUV o nazwie bZ4X, oferowany również jako Subaru Solttera (TUTAJ dowiesz się więcej o Toyocie bZ4X).
Niestety, nie miał on dobrego debiutu. W czerwcu 2022 roku, zanim tak naprawdę Toyota bZ4X zaczęła trafiać do klientów, zdiagnozowano w niej problem, polegający na tym, że koła mogą odkręcić się w czasie jazdy. Na szczęście, większość z 2700 wyprodukowanych egzemplarzy nie trafiła wtedy jeszcze do klientów.
Z kolei osoby, które odebrały swoje auta, otrzymały zalecenie, aby przetransportować je – najlepiej na lawecie – do serwisu. Ba, Toyota zaoferowała również właścicielom 5000 dolarów na poczet płatności za samochód lub jako częściowy zwrot ceny zakupu. Poza tym Japończycy przedłużyli fabryczną gwarancję pojazdów o czas wycofania ich z eksploatacji.
Problem rozwiązano dopiero po 4 miesiącach od wykrycia i 6 października zeszłego roku wznowiono produkcję. Toyota zarzeka się, że przeprojektowane śruby mocujące koła do piast już nie będą się luzować podczas ostrych skrętów i intensywnego hamowania.
Ale gdy samochody trafiły do parków prasowych, pierwsze testy były dla nich bezlitosne. Szybko okazało się, że zasięg bZ4X bardzo mocno rozjeżdża się z deklaracjami producenta. „Kropkę nad i” postawił norweski magazyn motor.no w swoim wielkim teście zimowym. Pomimo że Toyota w ostatniej chwili podmieniła samochody i zamiast wersji 4x4, dostarczyła model 2WD, auto mocno zawiodło.
Na tle 28 innych modeli japoński samochód absolutnie nie błyszczał w temperaturach od -5 do -10 stopni Celsjusza. Uzyskał jeden z najgorszych zasięgów – 323 km – ale był on najniższy względem tego, co obiecywał producent. Różnica na niekorzyść wyniosła 35,79% (Toyota dla bZ4X 2WD Prestige z baterią o użytkowej pojemności 64,0 kWh podaje teoretyczny zasięg 504 km, według cyklu WLTP).
Wyniki testu szerokim echem odbiły się w Skandynawii. Tak szerokim, że klienci zaczęli rezygnować z zamówionych samochodów. „Obiecano nam samochód, który doskonale poradzi sobie z zimowym klimatem Norwegii i który będzie miał znacznie mniejszą utratę zasięgu niż inne pojazdy elektryczne” – mówi na łamach portalu motor.no jeden z niedoszłych kupujących (TUTAJ przeczytasz więcej na temat spadku zasięgu aut na prąd zimą).
Z kolei inny aktualny już właściciel Toyoty bZ4X opisuje swój japoński samochód jako... niesprzedawalny. Według niego wszyscy potencjalni klienci, którzy odpowiedzieli na ogłoszenie, zawsze zadają pytanie o zasięg i zużycie energii. A na tych polach jego auto nie wypada dobrze.
Norweski oddział Toyoty nie chce udzielić informacji, ile osób anulowało swoje zamówienie lub próbowało anulować zakup już po otrzymaniu samochodu. Co istotne, według przedstawicieli japońskiej marki nadal powinno być to możliwe, a dokładne warunki są indywidualnie ustalane z klientami.
„Musimy być samokrytyczni, że nie informowaliśmy klientów lepiej o tym, jak samochód może się zachowywać w norweskim klimacie zimowym” – mówi redakcji motoru.no Espen Olsen z Toyoty w Norwegii.
„W tej chwili przyjmujemy odwołania, jeśli samochód nie odpowiada klientom” – przyznał na niedawnej konferencji prasowej szef Toyoty w Norwegii.