Magazyn Auto
Serwis pod patronatem magazynu Motor
Toyota Mirai

Przejście tylko na auta elektryczne to niewłaściwa droga. „Musimy dojrzeć i przestać myśleć życzeniowo” – twierdzi główny naukowiec Toyoty

Toyota

Przejście tylko na auta elektryczne to niewłaściwa droga. „Musimy dojrzeć i przestać myśleć życzeniowo” – twierdzi główny naukowiec Toyoty

Japoński koncern nieustannie upiera się przy tym, że siłowe narzucanie samochodów elektrycznych przez polityków jest ogromnym błędem. Teraz, aby to udowodnić, Toyota oddała głos swojemu głównemu naukowcowi – Gillowi Prattowi.

Nie bez przyczyny Japończycy pozostają w tyle za innymi producentami w kwestii rozwoju samochodów elektrycznych. W ofercie Toyoty jest tylko jeden taki model w postaci bZ4X. Co więcej, ze względu na swój opór przed siłowym wprowadzaniem elektromobilności gigant był już wielokrotnie krytykowany przez organizacje ekologiczne. 

Toyota bZ4X przód i bok w ruchu
Toyota bZ4X to pierwsze auto tego producenta zaprojektowane wyłącznie jako samochód na prąd. 
toyota

Ale Toyota nie ugina się i nadal obstaje przy swoim. Oczywiście, Japończycy nie pozostawią działki zwanej elektromobilność odłogiem, jednak nadal będą skupiać się na rozwoju innych rodzajów napędu. Aby pokazać, że politycy i ekologiczni ekstremiści się mylą, Toyota oddała teraz głos swojemu głównemu naukowcowi – Gillowi Prattowi. 

Trzeba podejść wielotorowo

Według Pratta najlepszym podejściem do zrównoważonej przyszłości jest podejście wielotorowe. Co to oznacza? Że pojazdy elektryczne należy łączyć z innymi „zielonymi” rodzajami napędu. Czyli z hybrydami, samochodami zasilanymi ogniwami paliwowymi czy też spalającymi wodór (TUTAJ przeczytasz o tym więcej). 

Swoje zdanie na ten temat Pratt wygłosił po raz pierwszy na Światowym Forum Ekonomicznym w Davos, odbywającym się w drugiej połowie stycznia bieżącego roku. Z kolei ostatnio przedstawił on długoterminową strategię Toyoty w kwestii rozwoju układów napędowych. 

Gill Pratt
Gill Pratt – główny naukowiec Toyoty – jest za stosowaniem różnych rodzajów napędów w celu ograniczenia emisji dwutlenku węgla. 
youtube/toyota

„Czas pokaże, że nasz punkt widzenia jest właściwy. Tak czy inaczej, na całym świecie będzie stosowana różnorodność układów napędowych” – twierdzi Pratt. Zresztą nie sposób od tego uciec, szczególnie że w wielu miejscach świata obecnie praktycznie nie ma sieci ładowarek do „elektryków”. 

Oświadczenie przedstawiciela Toyoty całkowicie przeciwstawia się markom, które niedawno zobowiązały się do przejścia na napęd zupełnie elektryczny. Z kolei Honda, Acura, Cadillac, Jaguar, Mercedes czy Audi zapowiedziały, że zrobią wszystko, aby w tym stuleciu stać się neutralnymi pod względem emisji dwutlenku węgla. 

Plan na 2030 rok

Zgodnie ze słowami Pratta plan Toyoty na najbliższe lata zakłada sprzedaż 5,5 miliona hybryd plug-in rocznie do 2030 roku oraz 3,5 miliona pojazdów czysto elektrycznych, z czego 1 miliona pod marką Lexus. 

Japończycy nie są więc przeciwni pojazdom elektrycznym, ale wierzą w zróżnicowane podejście. Szczególnie że w związku z gwałtownym rozwojem elektromobilności przewidują globalny niedobór litu, który jest najważniejszym pierwiastkiem stosowanym w dzisiejszych akumulatorach litowo-jonowych zasilających pojazdy czysto elektryczne, hybrydy oraz hybryd plug-in. 

Mirai_DPL_2021_Detail_040
Toyota jest jedną z firm, które mocno stawiają na rozwój samochodów z ogniwami wodorowymi. 
toyota

Według Pratta i jego zespołu, aby maksymalnie obniżyć emisję dwutlenku węgla najrozsądniej będzie rozłożyć ograniczoną ilość litu na jak największą liczbę samochodów. Czyli dążyć do ich hybrydyzacji, a nie pełnej elektryfikacji. 

Tutaj Pratt posłużył się przykładem floty 100 samochodów z silnikami spalinowymi, które wytwarzają średnio 250 g dwutlenku węgla na każdy kilometr. Jeśli w tej grupie jeden pojazd byłby w pełni elektryczny (z baterią o pojemności 100 kWh), jej średnia emisja spadłaby zaledwie o 1,5 g/km. Czyli o wielkość marginalną. 

Ale jeśli niewielką ilość litu rozłożyć na mniejsze akumulatory o pojemności zaledwie 1,1 kWh, dałoby się wyprodukować 90 pojazdów hybrydowych. Oznacza to, że 10 aut z naszej setki pozostałoby z tradycyjnym źródłem napędu. W tym przypadku teoretyczna emisji dwutlenku węgla całej floty spadłaby nie o 1,5 g/1 km, a o 45 g/1 km. A to robi ogromną różnicę. Według Pratta taki sposób myślenia jest zupełnie pomijany w rozmowach o całkowitym porzuceniu pojazdów spalinowych. 

Przy okazji Pratt skrytykował również ambicje wielu firm samochodowych i ich deklaracje o rychłym przejściu na elektromobilność. Według niego ich wybiegające w przyszłość obietnice są obarczone gwiazdką z napisem „jeśli pozwolą na to warunki”. 

„Musimy trochę dojrzeć i przestać myśleć życzeniowo. Prawdziwym problem jest fakt, że mamy ograniczone zasoby minerałów czy energii odnawialnej. To samo stwierdzenie dotyczy też infrastruktury do ładowania aut na prąd. Musimy zacząć dyskutować w sposób dojrzały, a nie tylko mówić o naszych marzeniach” – dodaje Pratt.

Czytaj także