Aston Martin DBX idzie śladami wprowadzonego już w 2016 roku Bentleya Bentaygi. Te brytyjskie luksusowe SUV-y mają jednak zupełnie różne charaktery.
Astona Martina i Bentleya łączy nie tylko wspólna ojczyzna. Obydwie brytyjskie marki pamiętają wspaniałą przedwojenną erę wyścigów samochodowych.
Po wojnie obaj producenci stworzyli swój wizerunek na nowo – Aston Martin skoncentrował się na samochodach sportowych, Bentley poświęcił się luksusowym coupe i limuzynom. Bentley, podobnie jak ówczesny Aston, był samochodem, który prowadziło się samemu. Kto chciał korzystać z szofera, kupował Rolls-Royce’a.
Nawet najważniejszy agent Jej Królewskiej Mości, James Bond, w „Pozdrowieniach z Rosji” jeździł Bentleyem Mark IV. I sam go prowadził. A dopiero w filmie „Goldfinger” przesiadł się do Astona Martina DB5. Samochodu, który przeszedł do historii kina.
Legendarna postać Q wyposażyła pierwszego należącego do Bonda Astona w katapultowane siedzenie, karabin maszynowy, obracane numery rejestracyjne i wiele innych gadżetów. Pod maską nie pracował – znany z legendarnego Astona Martina „Atoma” z lat 40. – czterocylindrowy silnik o pojemności 2 litrów, lecz zaprojektowana przez Waltera Owena Bentleya jednostka sześciocylindrowa, którą Aston Martin otrzymał w posagu, gdy przejmował Lagondę.
W każdym Astonie Martinie już wtedy krył się kawałek Bentleya.
Obie marki ucierpiały podczas burzliwych gospodarczo lat Imperium Brytyjskiego – aby przetrwać, trzeba było odsprzedać brytyjski przemysł motoryzacyjny. Bentley uciekł pod duży parasol grupy Volkswagena, a Aston Martin stał się częścią imperium Forda. Obie marki musiały się zdefiniować na nowo. Wielkie koncerny przywróciły jakość, a w ślad za nią przyszedł sukces.
W 2007 r. Aston Martin pożegnał się z ospałymi strukturami Forda i obecnie ma silne powiązania z Daimlerem. Były szef Mercedes-AMG, Tobias Moers przejął już kierownictwo w siedzibie firmy w Gaydon. Połączenie niemieckiej technologii z dużą dozą brytyjskiej pasji zdaje się przynosić efekty, bo obie marki odnoszą obecnie większe sukcesy niż kiedykolwiek wcześniej.
Aston Martin i Bentley mają dziś tę samą receptę na sukces, która w trudnych finansowo czasach uratowała budżet producenta samochodów sportowych, Porsche. Ten przepis to SUV.
Bentley już w 2016 r. zaprezentował pierwszą odsłonę Bentaygi, a w 2020 r. pojawiła się odświeżona wersja tego dużego SUV-a. Aston Martin zwlekał z modelem DBX: dopiero z dostawcą technologii w postaci Mercedesa-AMG był w stanie stawić czoła konkurencji. Tu kończą się jednak podobieństwa między dwoma brytyjskimi producentami samochodów, bo w kwestii charakteru DBX i Bentayga nie mogłyby się bardziej różnić.
Nowy SUV Astona Martina stara się być bliski sportowym wariantom DB. Bo choć DBX oferuje miejsce dla całej rodziny i bez problemu pomieści też jej bagaże, to przede wszystkim stawia na dynamikę. Jego pochodzący z AMG silnik zapewnia najwyższe osiągi sportowym wersjom Mercedesa i bez trudu radzi sobie z DBX-em. Generuje 550 KM oraz 700 Nm momentu i w zaledwie 4,5 s rozpędza Astona Martina do 100 km/h.
Zawieszenie nie jest kopią porównywalnych modeli Mercedesa-AMG, lecz uosobieniem filozofii sportowych samochodów Astona Martina. I to się opłaca. Bo choć DBX sprawdza się w długich trasach, to przy każdym wjeździe i zjeździe z autostrady komunikuje, że wolałby się poruszać po drogach krajowych.
Bez wysiłku „wkręca się” w najciaśniejsze zakręty. Być może jego układ kierowniczy udziela zbyt wiele informacji jak na SUV-a, ale kierowcy o sportowych ambicjach z pewnością to docenią.
DBX jest bardzo bezpośredni. Im szybciej, tym lepiej – brzmi jego motto. I nie ma nic wspólnego z legendarnym powiedzeniem sir Winstona Churchilla: „żadnego sportu”.
Z drugiej strony, na gorszych drogach potrafi ujawnić dość szorstkie maniery – przynajmniej, gdy w pojedynkę wybierzemy się na przejażdżkę o bardziej sportowym charakterze. Z rodziną i ciężkimi bagażami na pokładzie DBX staje się wygodnym towarzyszem podróży.
Komfort to popisowa dyscyplina Bentleya. Choć pierwsza odsłona Bentaygi była jeszcze nieco ociężała i powściągliwa, to niepowtarzalne geny Porsche nadały zmodernizowanej wersji zadziwiającą zwinność i komfort. Bentley porusza się z niezwykłą lekkością.
Delikatny, nigdy zbyt natarczywy bas V8 biturbo koi duszę entuzjastów brytyjskiej motoryzacji, a fantastycznie przytulne fotele bez problemu wytrzymują porównanie z tronem królowej Elżbiety, która sama zresztą chętnie zasiada za kierownicą.
Ale – jak już napomknęliśmy – Bentley również ma swoje korzenie w wyścigach samochodowych. I choć Bentayga na szybkich, krętych drogach nie jest w stanie dotrzymać kroku pędzącemu z rasowym staccato swojego V8 DBX-owi, to udało się jej pozbyć ociężałości poprzednika.
Bentayga mknie zadanym torem jazdy. Nie udziela tak bezkompromisowych informacji zwrotnych jak DBX, jest bardziej powściągliwa i zawsze uprzejma. Ale niejeden kierowca sportowego samochodu będzie mógł w lusterku wstecznym podziwiać jej zbliżający się potężny grill.
Oba SUV-y są skierowane do tej samej klienteli. To przede wszystkim zamożne osoby, bo za DBX-a trzeba zapłacić co najmniej 1,2 mln zł, a Bentleya nie dostaniemy poniżej 1 miliona zł. Za większą niepowtarzalność trzeba u obu brytyjskich producentów słono dopłacić.
Bentaydze nie można odmówić doskonałej jakości wykonania i doboru ekskluzywnych materiałów. W Astonie Martinie też znajdziemy tylko najszlachetniejsze materiały, ale wykonanie pozostawia jeszcze pole do ulepszeń, które Bentley ma już za sobą.
DANE TECHNICZNE | Aston Martin DBX | Bentley Bentayga V8 |
---|---|---|
Maksymalna moc | 550 KM | 550 KM |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 4,5 s | 4,5 s |
Prędkość maks. | 291 km/h | 290 km/h |
Cena | od ok. 1 230 000 zł | od ok. 1 020 000 zł |
Aby nie popaść w marazm i nie stracić świeżo zdobytej dynamiki, obie marki pracują nad dalszymi odmianami swoich bestsellerów. Bentley dodał już do portfolio hybrydę typu plug-in i model Speed z potężnym W12. W Astonie Martinie, oprócz potwierdzonej hybrydy typu plug-in, również wspomina się o wariancie V12. Miło widzieć, że Brytyjczycy znów są zgodni.
Nieco węższy, ale zaprojektowany z większą fantazją niż w Bentleyu kokpit obito skórą i wykończono drewnem. Tu łączy się tradycyjny styl Astona z nowoczesnością cyfrowych ekranów. Wyświetlacz zamiast klasycznych tarcz wydaje się tu jednak trochę nie na miejscu.
Z przestronną Bentaygą dostajemy najlepsze materiały, najwyższą jakość wykonania i doskonałą ergonomię. Mimo obecności ekranów większość funkcji obsługuje się w tradycyjny sposób (przyciski, pokrętła, dźwignie).