Niewiele aut na świecie oferuje taką dawkę emocji jak Ferrari z silnikami V12. Ale czy niepowtarzalnej przyjemności z jazdy nie przesłaniają koszty eksploatacji?
Długa maska, dynamiczne, ale szlachetne linie – nadwozie 599 GTB Fiorano może zmylić. Mimo że proporcjami ten samochód przypomina gran turismo, jest stuprocentowym superautem. Silnik zamontowany został centralnie, ale przed kabiną. Od zakończenia produkcji Testarossy właśnie w ten sposób Ferrari projektuje swoje flagowe modele. Wyżej w hierarchii są jedynie tzw. hiperauta, takie jak Enzo czy LaFerrari.
Zaprezentowana wraz z Enzo wolnossąca jednostka F140 trafiła dwa lata później pod maskę 599. I w tym modelu miała zakończyć żywot. Tak się jednak nie stało – jej 6,3-litrowa wersja napędza produkowane dzisiaj modele 812 Superfast i GTC4Lusso.
W specyfikacji drogowej osiąga teraz 800 KM, a w torowej – ponad 860 KM. W modelu 599 z pojemności 6 litrów moc wynosiła „jedyne” 620 KM, a to przekładało się na przyspieszenie 0-100 km/h w 3,7 sekundy (blisko 15 lat temu!).
Ale to wcale nie osiągi są tu najcudowniejsze, lecz niepowtarzalne brzmienie włoskiego „dwunastocylindrowca” i nieprawdopodobnie natychmiastowa reakcja na gaz. Jednak niezwykłe zamiłowanie tej jednostki do wysokich obrotów wcale nie kłóci się z kulturą pracy czy elastycznością.
Trzeba za to pogodzić się z gigantycznym spalaniem. W miejskich korkach V12 zużywa co najmniej 30 l/100 km. W trasie, gdy nie korzysta się cały czas z możliwości silnika, uda się zejść do 15 l na każde 100 km. Za to sama jednostka z suchą miską olejową okazuje się dość bezproblemowa. Należy tylko pamiętać, że rzadko które 599 ma większy przebieg. Ponad 100 tys. km to wielka rzadkość, większość aut nie przejechała nawet 50 tys. km.
DANE TECHNICZNE | Ferrari 599 GTB |
---|---|
Silnik | benzynowy |
Pojemność skokowa | 5999 cm3 |
Układ cylindrów/zawory | V12/48 |
Moc maksymalna | 620 KM/7600 |
Maks. moment obrotowy | 608 Nm/5600 |
Osiągi | |
Prędkość maksymalna | 330 km/h |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 3,7 s |
Średnie zużycie paliwa | 21,3 l/100 km |
Jednak pod pewnym względem 599 było ostatnim takim Ferrari. To na tym modelu zakończyła się historia skrzyni F1. Konstrukcyjnie jest to przekładnia manualna, ale z hydrauliczną pompą, zespołem selenoidów i hydraulicznym wybierakiem.
Biegi zmienia się za pomocą łopatek przy kierownicy, można też korzystać z trybu zautomatyzowanego, naśladującego pracę przekładni hydrokinetycznej. Ale nie warto, bo po pierwsze, skrzynia F1 jest bardzo szybka i daje sporo przyjemności z samodzielnej zmiany przełożeń. A po drugie – w trybie automatycznym, aby zmiana biegów była łagodna, układ wysprzęgla z opóźnieniem, przez co dużo szybciej zużywa się sprzęgło. Niestety jest bardzo drogie. Jego wymiana kosztuje od kilkunastu do nawet 20 tys. zł.
I to niejedyny problem. Jak mówi właściciel 599 z naszych zdjęć, zasada działania skrzyni F1 jest prosta, ale w kraju poza ASO jest tylko jeden specjalista radzący sobie z obsługą serwisową tych przekładni. Nie dość, że do prawidłowej obsługi skrzyni F1 niezbędny jest specjalny komputer, to potrzeba również doświadczenia – dwutarczowe sprzęgło należy po wymianie skalibrować, a działający pod bardzo dużym ciśnieniem układ hydrauliczny trzeba umieć odpowiednio uszczelnić oraz odpowietrzyć.
Bardzo kosztowne mogą też być naprawy zawieszenia. Szczególnie gdy przyjdzie do wymiany aktywnych amortyzatorów systemu MagneRide produkowanych przez firmę Delphi w Krośnie. Kosztują ok. 5,5 tys. zł za sztukę. Jednak na ten problem właściciel znalazł zaskakujące rozwiązanie na amerykańskim forum użytkowników Ferrari. Okazało się, że takie amortyzatory z całego świata wysyła się do regeneracji do wyspecjalizowanej firmy z Gdańska. Koszt jest niższy o połowę, a trwałość zregenerowanych podzespołów bardzo chwalona.
Reszta elementów zawieszenia ma przystępniejsze ceny, do tego można oddzielnie wymieniać wszystkie tuleje czy sworznie wahaczy. Trzeba tylko pamiętać, że niektóre tuleje są typu „uniball”, a więc bez żadnych elementów elastycznych. Od takiej konstrukcji nie można oczekiwać zbyt dużej trwałości.
Marzyłem o Ferrari 599 od czasu, gdy pojawiło się w salonach. Poszukiwania zajęły mi ponad trzy lata – okazało się, że większość oferowanych w kraju egzemplarzy jest w fatalnym stanie. Z samochodami marzeń często bywa tak, że po zakupie rozczarowują, albo szybko się nudzą – nie w tym przypadku! 599 cieszy cały czas tak samo, jest jeszcze autem bardzo „mechanicznym” – wymaga sporo od kierowcy, ale bardziej angażuje i daje więcej satysfakcji niż nowsze auta.
Filip, właściciel 599 GTB
Za to zgodnie z oczekiwaniami odporne są ceramiczne tarcze hamulcowe. Gdy jednak przyjdzie do ich wymiany, koszt jest podobny jak w wypadku innych aut z takim rozwiązaniem – jedna tarcza kosztuje kilkanaście tys. zł. Do Ferrari nie ma co liczyć na jakiekolwiek zamienniki, ale ceny wielu części nie zaskoczą negatywnie użytkowników przeciętnych aut klasy premium. Sporo kierowców Ferrari zaopatruje się w brytyjskim sklepie Eurospares, ale zawsze warto sprawdzać też ceny w ASO, czasami są takie same lub nawet niższe.
Jak mówi właściciel, Ferrari 599 daje mnóstwo frajdy już od odpalenia silnika. A jazda nim to zawsze przeżycie. Ale jeśli nie korzysta się jedynie z usług ASO, trzeba być świadomym użytkownikiem i sporo wiedzieć o swoim aucie. Czy Ferrari jest tego warte? Jeśli kogoś stać, nie ma nad czym się zastanawiać.
Do 599 można podejść tak: jest drogie, wymagające w serwisie, a do tego spala koszmarne ilości paliwa. Ale nie wypada, bo to jeżdżące dzieło sztuki i niepowtarzalnej inżynierii, które zupełnie przy okazji może służyć do jazdy z punktu A do punku B.
Można było wybierać spośród kilku rodzajów foteli, również bardziej komfortowych. Pozycja za kierownicą jest doskonała.
Bagażnik ma niezłe 320 l pojemności – spora część przestrzeni bagażowej jest po bokach. Po prawej stronie ukryto wyłącznik prądu.
Jednostka napędowa jest w całości cofnięta za przednią oś. Niewiele silników równie żywiołowo reaguje na wciśnięcie gazu.
Dyfuzor zdecydowanie nie pełni tu funkcji ozdobnej. Płyta podłogowa jest zabudowana i zupełnie płaska.