Większe wrażenie niż sam przebieg tego Lexusa robi to, w jakim stylu pokonał aż tyle kilometrów. Auto wygląda i jeździ tak dobrze, że w przejechane 770 tys. km ciężko uwierzyć.
Konstruktorzy Lexusa traktowali niezawodność swoich produktów wręcz obsesyjnie. Niezwykła jakość miała zaprocentować, szczególnie wśród amerykańskich klientów. Chętnie wydawali oni duże sumy na luksusowe limuzyny, ale byli przeczuleni na punkcie awaryjności. Wynikało to z tego, że serwis europejskich marek luksusowych jest w USA koszmarnie drogi.
Właściciel prezentowanego Lexusa użytkował wcześniej mniejszy model – GS. Na tle poprzednich samochodów zrobiła na nim wrażenie jego trwałość, ale w pokonywanych długich trasach rozczarowywały zbyt krótkie siedziska foteli.
W 2011 roku udało się znaleźć większy model LS, który tej wady nie posiadał. Egzemplarz, który zakupiono, pochodził z krajowego salonu, od pierwszego właściciela, przebieg wynosił 220 tys. km. W 2004 roku zapłacono za niego 350 tys. zł, drugi właściciel kupił auto za jedyne 50 tys. zł, czyli zaledwie 15% ceny nowego.
Jakość i trwałość materiałów wykończeniowych jest bezkonkurencyjna. Fotele obszyto na nowo głównie po to, żeby odświeżyć i ożywić ciemne wnętrze (oryginalnie cała tapicerka była czarna).
To egzemplarz po face liftingu, wyposażony już w 6-biegową skrzynię automatyczną, a do tego w najbogatszej, kompletnie wyposażonej wersji President. Jedyne, czego nie zamówił pierwszy właściciel, to aktywny tempomat.
DANE TECHNICZNE | Lexus LS 430 |
---|---|
Silnik | benzynowy |
Pojemność skokowa | 4293 cm3 |
Układ cylindrów/zawory | V8/32 |
Moc maksymalna | 281 KM |
Maks. moment obrotowy | 417 Nm |
Osiągi (dane fabryczne) | |
Prędkość maksymalna | 250 km/h |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 6,3 s |
Średnie zużycie paliwa | 11,4 l/100 km |
Drugi użytkownik bardzo szybko zachwycił się niesamowitym komfortem jazdy oraz możliwościami potężnego silnika – widlasta „ósemka” jest niezwykle elastyczna. Ponieważ Lexusa kupiono z myślą o pokonywaniu bardzo długich tras po całej Europie, nowy właściciel prawie od razu zamontował do niego instalację gazową z najwyższej półki.
Instalacja LPG bardzo się opłaciła, nawet mimo awarii głowicy.
Do 550 tys. km przebiegu nie wystąpiła żadna usterka. Jednak przy tym przebiegu auto straciło nagle napęd, bez żadnych wcześniejszych objawów zwiastujących problemy. Najprawdopodobniej awarii uległ konwerter skrzyni automatycznej. Naprawa nie miała jednak większego sensu – ten model jest bardzo trwały, a przez to popyt na używane części jest nieduży. Skrzynię biegów z o wiele mniejszym przebiegiem udało się kupić i wymienić za 4 tys. zł. Zamontowana przekładnia do dzisiaj pracuje jak nowa.
Skrzynia biegów zepsuła się przy około 550 tys. km. Prawdopodobnie winny był konwerter, ale naprawa nie miała sensu. Używaną przekładnię kupiono za 3,5 tys. zł.
Podobnie wyglądała historia z silnikiem. Przy 600 tys. km zaczął ubywać płyn chłodniczy, ale o dziwo w trasach było wszystko porządku. Jedynie podczas długich, nocnych postojów ubywało płynu. Okazało się, że jedna z głowic ma mikropęknięcie i płyn sączy się tylko, gdy silnik jest zimny, na ciepło się uszczelnia. Pan Marek przejeździł tak kilka miesięcy. Naprawa byłaby oczywiście wykonalna i niekoniecznie droga, ale udało się kupić używaną jednostkę napędową z przebiegiem ok. 150 tys. km za 3,5 tys. zł.
4,3-litrowe V8 pracuje wybornie, ale w mieście potrzebuje nawet 18-20 l LPG na 100 km, a w trasie od 11 do 14 l.
Warto pamiętać, że obie z tych usterek wydarzyły już przy olbrzymim przebiegu i w obu przypadkach koszty napraw okazały się zaskakująco nieduże, szczególnie jak na klasę auta.
Przerażający może się za to wydawać koszt pneumatycznych kolumn resorujących – 4 tys. zł za sztukę, a zamienników brak. Jednak jedna z nich wciąż jest oryginalna, a trzy wymienione i tak wytrzymały ponad 600 tys. km. Oprócz tego w układzie jezdnym zmieniono jeszcze dolne wahacze z przodu, jedną końcówkę drążka kierowniczego oraz profilaktycznie gumy stabilizatorów. Łączniki stabilizatorów są nadal oryginalne.
Kolumny resorujące z miechami pneumatycznymi są niesamowicie trwałe. Jak dotąd wymieniono trzy sztuki (nie trzeba ich wymieniać parami). Niestety są drogie, jedna kosztuje 4 tys. zł.
Poza tym zepsuł się jeden z czujników odpowiadających za samopoziomowanie zawieszenia. Nowy kosztuje ok. 1,5 tys. zł, ale używany kupiony za 350 zł nadal pracuje doskonale.
Niezawodności ten Lexus nie zawdzięcza jedynie konstruktorom, ale też dbałości właściciela. Auto służy do podróży służbowych i nie może zawieść, dlatego regularnie co 15 tys. km zmieniany jest olej silnikowy i przeprowadzany podstawowy przegląd.
Co 45 tys. km zmieniany jest olej w przekładni, a dwa razy rzadziej olej wraz z filtrem. Ze względu na zasilanie auta gazem, co 45 tys. km właściciel zleca kontrolę luzów zaworowych i kalibrację instalacji gazowej.
Pasek rozrządu wraz z całym osprzętem jest wymieniany według zaleceń producenta co 150 tys. km. Przy tej okazji zmienia się zawsze świece i profilaktycznie wszystkie uszczelniacze silnika.
Za awaryjną w tym modelu uchodzi sprężarka klimatyzacji, do tego nie regeneruje się jej. W ASO część kosztuje aż 12 tys. zł. Gdy łożysko sprężarki zaczęło głośniej pracować, udało się kupić nową w USA (za około 2 tys. zł).
Bardzo drogi jest też silniczek dmuchawy, wyceniany przez ASO na ponad 5 tys. zł. Jednak gdy zaczął popiskiwać, okazało się, że wystarczy go przesmarować.
Na kierownicy wyczuwalny był delikatny luz „góra-dół”, to powszechna usterka tego modelu związana z silniczkiem odpowiadającym za podnoszenie i opuszczanie kierownicy. Na szczęście naprawa nie była droga.
Wciąż oryginalna jest maglownica, do tego używane w dobrym stanie kosztują mniej niż 1 tys. zł.
Właściciel co około 200 tys. km wymienia żarniki lamp ksenonowych, a co 50 tys. km trzeba kupować nowy komplet opon. Co ciekawe, dużo szybciej zużywa się ogumienie tylne. W okresie letnim auto porusza się na większych niż oryginalne 19-calowych felgach z szerszymi oponami. Kluczowe nie są tu wcale kwestie wyglądu, tylko pewniejsze prowadzenie przy autostradowych prędkościach.
Ze względów estetycznych co 2 lata malowana jest przednia maska – eksploatacja w trasie zostawia na niej swój ślad w postaci licznych odprysków.
Żadnych śladów rdzy nie ma na przednich drzwiach, a w wielu egzemplarzach jest z tym problem.
LS 430 nie jest z pewnością najtańszym środkiem transportu, ale dzięki niezwykłej niezawodności nie drenuje portfela użytkownika. Do tego pod względem komfortu jazdy według właściciela jest bezkonkurencyjny. Zresztą o tym, jak doskonałym jest autem, może świadczyć fakt, że właściciel szuka wprawdzie nowego samochodu, ale tylko do jazdy miejskiej. Po to, aby oszczędzać Lexusa na długie trasy. Bo jak twierdzi, drugiego tak pewnego auta nie da się już kupić.
Wygodne fotele mają niesamowicie duży zakres regulacji (również oparcie). Do tego bardzo długie są same siedziska.
Regulowana twardość zawieszenia niewiele zmienia, nawet w ustawieniu „sport” okazuje się ono bardzo miękkie.
Liczba przeprowadzonych przeglądów i innych czynności serwisowych nie pozwala nam na przedstawienie ich w standardowy sposób. Dlatego wspólnie z właścicielem, korzystając z rachunków z warsztatów i innych faktur, oszacowaliśmy wydatki tak, aby dać obraz kosztów eksploatacji.
SUMA WYDATKÓW: 167 000 zł
W tym aucie nic nie drażni, jest wręcz kojące. Przydałyby się tylko mocniejsze hamulce i możliwość wyraźniejszego usztywnienia zawieszenia.
Widzieliśmy wiele aut, które osiągnęły olbrzymie przebiegi, ale zawsze było to po nich widać, a przede wszystkim czuło się to podczas jazdy. Ten Lexus zatrzymał dla siebie czas, przebieg to dla niego tylko cyfry na wyświetlaczu licznika. Jeździ tak doskonale, jakby był prawie nowy, a właściciel nie widzi dla niego godnego następcy.