To nie żart. Nadkola mogą znaleźć zastosowanie w drugiej połowie 2023 roku podczas wyścigów rozgrywanych w wyjątkowo niesprzyjających warunkach atmosferycznych. Takie zdanie wyraził dyrektor techniczny FIA ds. wyścigów samochodów jednomiejscowych.
Absolutnie nikt – ani fani Formuły 1, ani kierowcy czy inne osoby związane z królową sportów motorowych – nie chce powtórki z Grand Prix Belgi 2021. Co się wtedy wydarzyło? Rzęsiste opady deszczu sprawiły, że wyścig przez długi czas nie mógł wystartować.
W końcu, po wznowieniu go, bolidy pokonały dokładnie trzy okrążenia za samochodem bezpieczeństwa i zjechały do alei serwisowej. Zgodnie z regulaminem F1, wystarczą dwa przejechane okrążenia, aby wyścig uznano za rozegrany, a kierowcy otrzymali połowę należnych im punktów.
W rezultacie wyścig Grand Prix Belgii 2021, choć „trzymał” kibiców przez kilka godzin w niepewności, był najkrótszym w historii Formuły 1. Wcześniej miano to należało do Grand Prix Austrii w 1991 roku. Wtedy kierowcy pokonali 14 okrążeń.
FIA chce, aby podobny scenariusz już więcej się nie powtórzył. Swoje zdanie na ten temat wyraził ostatnio Nikolas Tombazis – dyrektor techniczny FIA ds. wyścigów samochodów jednomiejscowych – który na łamach brytyjskiego Motorsport.com wspomniał o konieczności wprowadzenia... nadkoli.
Ale Tombazis nie chce, aby znalazły one zastosowanie w przypadku każdego wyścigu rozgrywanego w deszczowych warunkach. Według niego auta z nadkolami zobaczymy może ze trzy razy w sezonie. Mają być użyte przed zieloną flagą lub podczas obowiązywania czerwonej flagi, jeśli aura sprawi, że spod kół aut będą wydostawać się oślepiające strugi wody.
Na razie FIA przeprowadza liczne symulacje nowego rozwiązania i wygląda na to, że nie będzie ono miało dużego wpływu na aerodynamikę bolidów. „Przeprowadziliśmy wiele symulacji, ponieważ chcemy mieć pewność, że wpływ tych elementów na ogólną aerodynamikę będzie stosunkowo niewielki. Oczywiście, wywołują one pewien efekt” – dodaje Tombazis.
„Ponadto symulujemy opady deszczu i sprawdzamy, jak wpływa to na bolid. Wyzwaniem jest określenie względnej proporcji tego, co pochodzi z dyfuzora, a co z opon. Kiedy już znajdziemy właściwe rozwiązanie, wykonamy kilka prototypów i zamontujemy je w wybranych samochodach, aby zobaczyć, jak spisuje się ono w rzeczywistości” – mówi Tombazis.
Tombazis przyznał również, że rozwój nadkoli został przyspieszony po tegorocznym wyścigu Grand Prix Japonii, który, ze względu na trudne warunki, został skrócony o połowę. Swoje trzy grosze do tego dorzuciła sytuacja z Pierrem Gaslym. Francuz, pędzący swoim bolidem z prędkości 250 km/h, był bowiem blisko zderzania ze znajdującym się na torze dźwigiem, który usuwał rozbite auto Sainza.
This is nuts - a recovery vehicle was on the track before the race was red flagged pic.twitter.com/arsp5TT88S
— Nate Saunders (@natesaundersF1) October 9, 2022
„Mamy tak wielu ludzi obserwujących zmagania Formuły 1, widzów płacących za bilety, zespoły podróżujące po całym świecie, a potem nagle musimy im powiedzieć, że wyścig nie może się odbyć. To jest zbyt nieodpowiedzialne z naszej strony” – twierdzi Tombazis.
Zastosowanie nadkoli może nastąpić prawdopodobnie w drugiej połowie 2023 roku. Niewykluczone jednak, że trzeba będzie na nie poczekać aż do 2024 roku. „Spodziewam się, że wprowadzenie nowego elementu do bolidów przyniesie poprawę widoczności o około 50 procent” – kończy Tombazis.