Jak donosi Reuters, „eko-fantacy” z grupy Extinction Rebelliom przykleili się do klasycznych modeli Ferrari podczas Paris Auto Show 2022. Powód? Zwrócenie uwagi na konieczność... zakazu używania prywatnych aut.
Aktywiści, których było 11, „uzbroili” się w klej, transparenty oraz w czarną farbę. Gdy już dostali się na trwające właśnie targi motoryzacyjne w Paryżu, za miejsce ataku wybrali stoisko z klasycznymi modelami Ferrari.
Czterech z nich przykleiło swoje ręce do przodów supersamochodów, w tym wartej około 850 000 zł klasycznej Testarossy. Kolejni zaś rozłożyli transparenty z napisem „globalne samozniszczenie”, a jeszcze inni – spryskali samochody czarną farbą.
Według grupy Extinction Rebellion, akcja miała na celu zwrócenie uwagi na to, że należy zaprzestać reklamowania samochodów, jako prywatnej własności, oraz postawić na ulepszenia w transporcie publicznym. Według aktywistów promowanie aut osobowych jest absurdalne ze względu na aktualne, bardzo wysokie ceny energii elektrycznej i paliw.
Na szczęście „wygłup” Extinction Rebellion trwał zaledwie kilka minut. Szybko bowiem do akcji wkroczyła policja, która aresztowała 11 członków grupy.
Extinction Rebellion to jeden z przedstawicieli nowej fali aktywistów. Grupa zwróciła na siebie uwagę, gdy nocą jeździła po Paryżu, rozbijając świecące szyldy sklepowe i reklamy. Zbiegło się to z wezwaniem francuskiego rządu do ograniczenia zużycia energii elektrycznej.
„Wyczyn” Francuzów miał miejsce zaledwie kilka dni po tym, jak inna grupa gorliwych „eko-działaczy” przykleiła się do podłogi w muzeum Volkswagena w Wolfsburgu oraz w salonie znajdującym się naprzeciwko fabryki. Zarzekali się, że będą kontynuować protest głodowy, dopóki niemiecki koncern nie zgodzi się lobbować za dekarbonizacją transportu.
Już po kilku godzinach członkowie grupy „Scientist Rebellion” zaczęli jednak narzekać na głód oraz brak pojemników do wypróżniania się. Jakby tego było mało, obsługa salonu i muzeum wyłączyła też ogrzewanie i oświetlenie, pozostawiając ich samym sobie.
Protest zakończył się po zaledwie jednym dniu. Poza powyższymi problemami, szybko pojawił się kolejny w postaci pogarszającego się stanu zdrowia. Otóż ręce pokryte mocnym klejem szybko spuchły aktywistom, co groziło zakrzepami krwi.
Dziewięciu protestujących trafiło najpierw do szpitala, a potem – do aresztu.