Magazyn Auto
Serwis pod patronatem magazynu Motor
Pożar elektrycznego Mercedesa EQA

Elektryczny Mercedes stanął w płomieniach. Akcja strażaków trwała 21 godzin!

Elektryczny Mercedes stanął w płomieniach. Akcja strażaków trwała 21 godzin!

Pożar elektrycznego Mercedesa EQA w Tuchomiu na Kaszubach. Gaszenie i schładzanie baterii trwało od godziny 21:00 do 15:30 następnego dnia. Użyto do tego niekonwencjonalnego rozwiązania. 

Jak przekazał PAP oficer Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Kartuzach – Marek Szwaba – akcja gaśnicza trwała ponad 21 godzin! Działo się tak, ponieważ akumulator „elektryka” wymaga pełnego schłodzenia. 

„Dlatego auto zostało umieszczone w kontenerze napełnionym wodą. Zgłoszenie pożaru otrzymaliśmy w niedzielę przed 21 a wodę z kontenera odpompowano w poniedziałek o godzinie 15:30. Później kontrolowano, czy temperatura baterii nie wzrosła. Od naszego wyjazdu do zdarzenia do powrotu do jednostki łącznie minęło ponad 21 godzin” – mówi Marek Szwaba. 

Według strażaków minimalny czas schładzania płonących baterii pojazdu na prąd wynosi 7 godzin. Ponieważ w Tuchomiu, gdzie doszło do pożaru Mercedesa, nie było odpowiedniego miejsca do jej schładzania, z Gdańska ściągnięto kontener, w którym zanurzono samochód. 

Mimo że do pożaru doszło poza terenem zabudowanym, strażacy przez cały czas trwania akcji gaśniczej zabezpieczali miejsce postoju elektrycznego Mercedesa EQA. W gaszeniu auta łącznie brało udział aż 16 zastępów straży pożarnej. 

Na szczęście, na skutek pożaru nikt nie został ranny. Straty właściciela samochodu zostały wycenione na 190 tys. zł. 

Palą się, ale wcale nie tak często

Wbrew obiegowym opiniom samochody elektryczne palą się zdecydowanie rzadziej niż spalinowe. Przykładowo w latach 2012-2021 amerykańskie Tesle średnio stawały w płomieniach, co... 210 mln mil. Paliły się więc 10 razy rzadziej niż pojazdy spalinowe. Tyle tylko, że to samochody dużo młodsze niż konwencjonalne modele. Co istotne, dane te obejmują nie tylko samozapłon, ale też podpalenie oraz inne przyczyny. 

Jeśli już dochodzi do pożaru „elektryka”, takie auto pali się niezwykle intensywnie, co wynika z konstrukcji samego akumulatora litowo-jonowego. W przypadku awarii wewnątrz niego zachodzą reakcje chemiczne, w wyniku których wytwarzają się ogromne ilości gazu i ciepła (do 650 stopni Celsjusza). Co więcej, wszystko odbywa się pomimo braku dopływu tlenu. 

Czytaj także