Mimo że zapowiedzi Mitsubishi ASX-a towarzyszyła ciekawa grafika zwiastująca nowego japońskiego crossovera, wyszedł z tego... klops! Model produkcyjny to nic innego jak Renault Captur ze zmienionymi znaczkami i inną osłoną chłodnicy.
Stało się to, o czym mówiło się od jakiegoś czasu. Druga generacja niezawodnego, choć niekoniecznie najbardziej udanego Mitsubishi ASX-a to nic innego tylko aktualne Renault Captur. Chciałoby się napisać „w przebraniu”, jednak praca stylistów japońskiej marki ograniczyła się tutaj niemal praktycznie wyłącznie do zmiany wypełnienia osłony chłodnicy, logo i nazwy modelu.
Ale przedstawiciele Mitsubishi nic sobie z tego nie robią, pisząc w informacji prasowej o stylistyce tego auta w taki oto sposób: „nowy ASX wyróżnia się przednią częścią nadwozia ukształtowaną w charakterystycznym dla Mitsubishi Motors stylu dynamicznej tarczy („Dynamic Shield”), reprezentującym zarówno solidność, jak i dynamikę, a jednocześnie eksponującym słynne logo Mitsubishi złożone z trzech diamentów".
Pomijając fakt, że nowe Mitsubishi to tak naprawdę Renault, nie jest to wcale taka zła wiadomość. Auto bazuje na platformie modułowej CMF-B i ma liczne zalety. Nie tylko zapewnia mocną, odporną na zderzenia strukturę, ale i oferuje lepszą aerodynamikę (opływowe podwozie) niż do tej pory oraz dostęp do licznych systemów wsparcia kierowcy.
Są to m.in. aktywne hamowanie z funkcją wykrywania rowerzystów i pieszych, utrzymywanie na pasie ruchu, ostrzeganie o pojazdach w martwym polu lusterek, rozpoznawanie znaków drogowych, adaptacyjny tempomat, a nawet – układ MI-PILOT (Easy Pilot w Renault). Oparty na kamerze i radarze, spełnia funkcję asystenta jazdy w korkach i na autostradzie.
Dzięki niemu auto samoczynnie przyspiesza i zwalnia (zgodnie z ruchem) oraz porusza się po swoim pasie jezdni (system dostępny jest w topowej specyfikacji ASX-a z silnikiem benzynowym i automatyczną, dwusprzęgłową skrzynią biegów 7DCT).
Choć Japończycy tego nie podają, wymiarami nowy ASX, zapewne odpowiada Capturowi. Mierząc 423 cm długości, 180 cm szerokości oraz 157 cm wysokości, stał się on więc mniejszy niż poprzednik, który był pozycjonowany w dolnej strefie klasy kompakt. Mierzył, odpowiednio, 430, 177 i 162 cm.
Nowe auto ma być dostępne w 6 barwach nadwozia, a w droższych wariantach – mieć dach wykończony w czarnym kolorze. Bagażnik ma standardową pojemność 397 l.
Podobnie jak ma to miejsce w przypadku Captura, podstawowe warianty ASX-a otrzymają analogowy zestaw wskaźników z niewielkim ekranem komputera pokładowego o przekątnej 4,2 cala.
W centralnym punkcie kokpitu oferowany będzie albo 7-calowy (format panoramiczny), albo 10,25-calowy (pionowy) wyświetlacz systemu multimedialnego, który jest... zbieżny z tym w Capturze. I w sumie dobrze, bo to urządzenie uporządkowane i sprawnie działające. Co warte odnotowania, niezależnie od przekątnej ekranu, system bezprzewodowo obsługuje Apple CarPlay i Android Auto.
Nowe Mitsubishi ASX ma oferować wybór czterech trybów jazdy:
Jakże by inaczej – jednostki napędowe, znane z aut francuskiego koncernu. Czyli 3-cylindrowe, benzynowe 1.0 o mocy 91 KM lub miękkie hybrydy, korzystające z 4-cylindrowego sinika 1.3 w dwóch wariantach mocy. Słabszy wytwarza 140 KM, natomiast mocniejszy – 158 KM.
Ten ostatni współpracuje wyłącznie z 7-biegową, automatyczną przekładnią dwusprzęgłową. Klienci decydujący się na słabsze jednostki otrzymają do dyspozycji 6-stopniowe skrzynie ręczne.
ASX nowej generacji będzie pierwszym modelem Mitsubishi na Starym Kontynencie wprawianym w ruch przez w pełni hybrydowy układ napędowy (HEV), łączący jednostkę benzynową o pojemności 1,6 litra z dwoma silnikami elektrycznymi i automatyczną przekładnią z kilkoma trybami pracy.
Poza nim w ofercie znajdzie się hybryda plug-in (PHEV), również zaopatrzona w 1,6-litrową wolnossącą jednostkę benzynową i dwa silniki elektryczne, zasilane przez akumulator o pojemności 10,5 kWh. Moc systemowa: 160 KM.
Na nowe Mitsubishi ASX trzeba będzie poczekać do marca 2023 roku lub... wybrać się po nie do salonów marki Renault.
Auto, którego poprzednia generacja sprzedała się w Europie w liczbie 380 000 sztuk, ma być objęte 5-letnią gwarancją mechaniczną (z limitem do 100 000 km).
Ceny nie są na razie znane.