Jeśli podczas sprawdzania samochodu z ogłoszenia okaże się, że jego stan nie odpowiada zapewnieniom sprzedającego, można domagać się zwrotu kosztów dojazdu czy sprawdzenia auta.
Nie jest tajemnicą, że wielu sprzedających samochód celowo w ofercie pomija pewne niezbyt wygodne fakty dotyczące jego stanu technicznego czy przeszłości. Chcą w ten sposób przyciągnąć potencjalnych kupujących, licząc, że ci po pokonaniu nawet kilkuset kilometrów mimo dostrzeżonych wad nabędą dany pojazd.
I rzeczywiście, czasem kontrahent zachęcony dodatkowym rabatem postanowi nabyć auto, szczególnie jeśli są to tylko drobne rozbieżności względem ogłoszenia.
Jednak bardzo często oferta znacznie odbiega od rzeczywistości, co powoduje, że potencjalny kupujący nie jest zainteresowany zakupem pojazdu. Co jednak, jeśli poniósł koszty związane z dojazdem na miejsce czy wizytą w warsztacie? Jak się okazuje, przysługuje mu odszkodowanie za poniesione wydatki.
Oto czego i w jaki sposób można się domagać.
Niedoszły kupujący może żądać zwrotu poniesionych kosztów w oparciu o art. 415 Kodeksu cywilnego, zgodnie z którym „kto z winy swej wyrządził drugiemu szkodę, obowiązany jest do jej naprawienia”.
Zawinienia sprzedawcy nie możemy jednak z góry zakładać i próba wprowadzenia nas w błąd musi być w miarę oczywista. Przepisy nie uniemożliwiają żądania żadnego „zadośćuczynienia” za stracony czas i za to, że próbowano nas oszukać. Trzeba jednak pamiętać, że spór zakończy się w sądzie. W związku z tym prawdopodobieństwo uzyskania np. zwrotu kosztów badania technicznego pojazdu jest niewielkie, bo po kwoty rzędy kilkuset złotych nie warto iść do sądu.
O pomoc w odzyskaniu utraconych pieniędzy można zwrócić się również do miejskiego rzecznika konsumentów, przy czym dotyczy to tylko sporów w relacji przedsiębiorca-konsument. Ponadto rzecznik nie ma takich możliwości jak sąd czy policja.
W przypadku zaliczki w sytuacji niezawarcia umowy, niezależnie od powodu, powinna ona zostać w całości zwrócona. Potwierdza to orzecznictwo, np. Sąd Apelacyjny w Krakowie w wyroku z 27.09.2016 r. sygn. akt I ACa 457/16: „jeśli nie zostanie osiągnięty cel świadczenia umownego (tu zawarcie umowy przyrzeczonej), świadczenie jest nienależne. Zatem gdy nie dojdzie do zawarcia umowy przyrzeczonej sprzedaży rzeczy, zapłacona zaliczka musi zostać zwrócona jako świadczenie nienależne (por. m.in. wyrok Sadu Najwyższego z dnia 25 marca 2004 r., III CK 116/03, Lex nr 463546). Jest tak bez względu na przyczynę niezawarcia umowy przyrzeczonej.”
Jeśli podczas zakupu pojazdu silnik pracuje nierówno lub ma problemy z odpalaniem, a sprzedawca przekazuje kupującemu informację, że to kwestia wymiany świec, natomiast po kupnie okazuje się, że silnik nie trzyma kompresji i nadaje się do generalnego remontu, to mamy problem. Z jednej strony kupujący wiedział o tym, że z silnikiem jest coś nie tak. Z drugiej błędnie (z cudzej lub własnej inicjatywy) interpretował przyczyny tego faktu.
Może się też zdarzyć, że kupujący wie, iż samochód jest powypadkowy i że go naprawiono. Okazuje się jednak, że praca blacharza pozostawia wiele do życzenia i np. powinno się ponownie polakierować pojazd, bo się łuszczy lakier po 2 miesiącach od kupna lub okazało się, że samochód ma nieprawidłowe pomiary na punktach konstrukcyjnych.
Handlarze mają ułatwione oszukiwanie kupujących, natomiast jest to raczej norma przy sporach o niewielkie kwoty. Policja teoretycznie może przyjść z pomocą, bo ewidentna próba sprzedaży wadliwego samochodu, przy założeniu, że handlarz o tym wie, to usiłowanie popełnienia przestępstwa oszustwa, które jest karalne tak samo jak popełnienie oszustwa. Niestety policja niechętnie zajmuje się takimi sprawami, bo udowodnienie wiedzy sprzedawcy o wadzie nie zawsze jest możliwe, a niedoszły kupujący nie ma chęci angażować się w niepotrzebny spór.
Oskar Możdżyń, Firma Prawnicza „Masz Prawo”
Niestety, sprzedawcy używanych pojazdów dość często „zapominają” w ogłoszeniach przekazać informacje, że dany pojazd ma za sobą np. poważną kolizję. Dla kupujących to prawdziwy problem, ponieważ dopiero na miejscu okazuje się, że rzeczywisty stan samochodu mocno odbiega od tego w anonsie. Mimo że kupujący ma w takim przypadku pełne prawo domagać się zwrotu kosztów np. dojazdu, w praktyce nie jest to takie proste i łatwe do uzyskania.