Permanentna jazda z niskim poziomem paliwa w baku może prowadzić do wielu konsekwencji. Wyłączenie silnika nie jest najpoważniejszą z nich.
Tankowanie samochodu „za 50 zł” jest bardzo popularną wśród kierowców praktyką. I nie mówimy tu o dotankowywaniu baku do pełna. Wręcz przeciwnie – zwolennicy takiego systemu praktycznie przez cały czas jeżdżą z włączoną kontrolką rezerwy. Okazuje się, że ekonomicznym autem po zapaleniu się lampki ostrzegawczej można przejechać jeszcze nawet ponad 150 km.
Większość użytkowników samochodów kojarzy niski stan paliwa w baku z ryzykiem zatrzymania pracy silnika. Mało kto jednak zastanawia się, czy ciągła jazda „na oparach” nie ma negatywnego wpływu na samochód. Okazuje się, że ma, a samo wyłączenie silnika z braku paliwa nie jest najpoważniejszą z konsekwencji.
Warto wiedzieć, że oprócz paliwa w zbiorniku znajduje się powietrze. Z niego podczas zmian temperatury na ściankach baku skrapla się woda. A woda w paliwie zawsze oznacza kłopoty. Może powodować korozję zbiornika czy elementów wtryskiwaczy. Prowadzi do powstawania szlamu, który zapycha filtr oraz przewody paliwowe. Szczególnie niebezpieczne może też okazać się zapowietrzenie silnika po wyjeżdżeniu paliwa do końca.
Zanieczyszczenia znajdujące się w baku osadzają się na jego dnie. Dopóki są to niewielkie ilości brudu znajdującego się w tankowanym paliwie, ich zassanie do układu nie stanowi problemu – zostaną one wychwycone przez filtr. W sytuacji, kiedy do paliwa dostaje się rdza ze ścianek baku, zanieczyszczeń jest już za dużo – zarówno filtr, jak i przewody mogą ulec zapchaniu.
Problem dotyczy samochodów benzynowych, zwłaszcza tych z instalacją LPG. Pompa pracująca w baku jest smarowana i chłodzona paliwem. Jazda z niskim poziomem benzyny niesie ryzyko chwilowego zassania powietrza, np. na zakrętach czy nierównościach drogi. O ile w autach pracujących na benzynie objawi się to szarpaniem czy nawet wyłączeniem silnika, o tyle w tych jadących na gazie praca pompy benzyny na sucho nie zostanie zauważona przez kierowcę. Takie przerwy w smarowaniu pompy prowadzą do jej zatarcia.
Skraplająca się na ściankach baku woda ścieka do paliwa. Podczas silnych mrozów drobne krople zamarzając, tworzą kryształy lodu, które mogą zablokować przepływ paliwa przez filtr i przewody.
Długofalowy proces występujący w autach jeżdżących na rezerwie. Duża zawartość wilgoci w paliwie powoduje korozję metalowych części wtryskiwaczy, stopniowo pogarszając ich sprawność. Według wielu mechaników taka usterka jest powodowana złą jakością paliwa. Innym częstym błędem w takiej sytuacji jest montaż nowych wtryskiwaczy bez wymiany baku. Wtedy problem zostaje rozwiązany jedynie na pewien czas.
Choć rdzewienie zbiornika i przewodów paliwowych od zewnątrz w głównej mierze spowodowane jest działaniem szkodliwych czynników, takich jak wilgoć czy sól, zdarza się, że ogniska korozji pojawiają się po wewnętrznej stronie poszycia. Występują one wtedy w dolnej części baku – tam, gdzie zalega zbierająca się woda.
Jazda samochodem aż do wyczerpania paliwa w przypadku aut z jednostkami wysokoprężnymi oraz benzynowymi z bezpośrednim wtryskiem kończy się zapowietrzeniem układu paliwowego. O ile w samochodach benzynowych zwykle wystarczy uzupełnienie paliwa w baku, o tyle z uruchomieniem diesla mogą być kłopoty. Uwaga! W takiej sytuacji nie powinno się próbować odpalać silnika na tzw. zaciąg.
Nagły brak paliwa w wysilonym, turbodoładowanym silniku prowadzi do gwałtownego zubożenia mieszanki paliwowo-powietrznej. W takiej sytuacji drastycznie wzrasta temperatura w komorze spalania. Może wtedy dojść nawet do stopienia tłoka.
Niektóre ze współczesnych turbodiesli nie są wyposażone we wstępną pompę paliwa w baku. W takiej sytuacji po skończeniu paliwa i zapowietrzeniu układu niektórzy próbują uruchomić silnik, kręcąc długo rozrusznikiem lub, co gorsza, na tzw. zaciąg. Wtedy w wyniku pracy pompy wysokiego ciśnienia na sucho może dojść do złuszczenia jej elementów i uszkodzenia wtryskiwaczy. Takie próby uruchomienia silnika mogą spowodować uszkodzenia, których naprawa wyniesie nawet na ponad 10 tys. zł.
Problem bagatelizowany przez wielu kierowców, a będący realnym zagrożeniem. Jak mówią statystyki ADAC, w Niemczech około 5 proc. wyjazdów do zatrzymanego na autostradzie samochodu jest spowodowanych brakiem paliwa. Jazda na rezerwie po autostradzie czy drodze ekspresowej jest bardzo ryzykowna. Wystarczy, że dojdzie do wypadku, a tego typu droga może być zablokowana nawet przez kilka godzin. Kierowcy nie mają możliwości objechania kolizji ani zmiany trasy i muszą czekać w samochodach. Prawdziwe problemy w takiej sytuacji zaczynają się podczas silnych mrozów. Brak paliwa oznacza brak ogrzewania w samochodzie.
Nie wszyscy kierowcy zdają sobie sprawę z zagrożeń płynących ze zbyt niskiego poziomu paliwa w zbiorniku. Okazuje się, że dbanie o zatankowanie auta na czas pozwala nie tylko uniknąć przykrych konsekwencji skończenia się paliwa w trasie, ale i zmniejsza ryzyko powstawania dodatkowych usterek.
Powiązanie występujących w samochodzie usterek z permanentną jazdą na rezerwie nie zawsze jest łatwe. Dodatkowo okazuje się, że naprawienie samochodu w wielu przypadkach nie gwarantuje rozwiązania problemu na zawsze. Tu potrzebna jest też zmiana nawyków użytkownika samochodu. Nie powinno się dopuszczać do długotrwałej jazdy z niskim poziomem paliwa w zbiorniku.