Czy samo nagranie z pokładowej kamery wystarczy, aby policja mogła ukarać innego kierowcę? Podpowiadamy, jak przekazać film, jaka jest procedura od momentu zgłoszenia i jakie ewentualne konsekwencje może ponieść zgłaszający.
Jeśli dojdzie do kolizji i sprawca wypiera się swojej winy, samo poinformowanie go o nagrywaniu obrazu (ewentualnie pokazanie nagrania) może spowodować, że „uświadomi” sobie winę. Film pomoże także w sporze z ubezpieczycielem lub przed sądem.
Kamera może również rejestrować niebezpieczną jazdę innego kierowcy. Jak się okazuje, rośnie liczba filmów, które dostaje policja, szczególnie tych przekazywanych drogą elektroniczną (adresy e-mail – w dalszej części artykułu).
W zależności od województwa, mundurowi dostają co roku od kilkuset do nawet kilku tysięcy nagrań. Większość z osób, które zostały uwiecznione przez innego kierowcę, nawet nie zdaje sobie sprawy, że będzie miała problemy. O mandacie grożącym za wykroczenie dowiadują się podczas wizyty na policji, na którą zostają wezwani listownie.
Jednak kamera nie zawsze jest skuteczna. Sprawdzi się, gdy pirat drogowy zostanie przyłapany na łamaniu zakazu wyprzedzania, lekceważeniu linii ciągłej czy czerwonego światła, ale w przypadku przekroczenia prędkości będzie to niemożliwe. Tylko nagrania z policyjnego wideorejestratora są dowodem na zbyt szybką jazdę. Pirat drogowy zostanie też bezkarny, jeśli na filmie nie widać jego numerów rejestracyjnych.
Przy okazji warto zauważyć, że autor filmu również może mieć problemy. Kamera rejestruje wyczyny za kierownicą nie tylko pirata drogowego, ale również nagrywającego. Może się więc okazać, że podczas analizy filmu funkcjonariusz postanowi ukarać obu właścicieli samochodów. To jednak przypadek szczególny, który występuje raczej sporadycznie. Większym problemem są procedury związane z karaniem za wykroczenia.
Jak się okazuje, mimo zachęt policji i uproszczenia w sposobie zgłaszania piratów drogowych, samo nagranie to zbyt mało, aby winny dostał mandat. Zwykle świadek zdarzenia (nagrywający) jest wzywany, aby złożyć zeznania – czyli w praktyce opowiedzieć, gdzie i co zauważył, mimo że policja dostała te informacje z chwilą wysłania filmu na specjalną skrzynkę e-mail.
Jedynym ułatwieniem jest to, że nie trzeba się udawać do komendy, na terenie której doszło do zarejestrowania filmu – wystarczy do tej właściwej do miejsca zamieszkania, co ma szczególne znaczenie, jeśli film powstał w innej części kraju, np. podczas wakacji.
Gdy jednak sprawa nie zakończy się na mandacie, nie tylko pirat drogowy, ale również świadek wykroczenia może zostać wezwany do sądu właściwego ze względu na miejsce wykroczenia.
Kiedy tak się dzieje, że nagraniem zajmuje się wymiar sprawiedliwości? Najczęściej, jeśli osoba, która została uwieczniona, nie przyznaje się do winy, a szczególnie jeśli odwołuje się od wyroku nakazowego lub dany czyn nie jest wykroczeniem, a przestępstwem.
Tu i tak jest postęp, ponieważ jeszcze w 2018 r. za wszelkie wykroczenia utrwalone przez innego kierowcę karał wyłącznie sąd. Obecnie policja ma 60 dni na wypisanie mandatu, liczone od ustalenia sprawcy (kiedyś było to 90 dni od momentu wykroczenia). Po tym czasie musi sprawę przekazać do sądu.
Przy okazji trzeba również pamiętać, że pirat może mieć wgląd w dane osoby, która wykonała nagranie. Dzieje się tak, jeśli sprawa trafi do sądu. W tym przypadku autor filmu może zostać wezwany na świadka, a oskarżony będzie miał wgląd w akta sprawy, a więc pozna nazwisko i adres osoby, która zgłosiła się na policję, o ile wcześniej nie zastrzegła swoich danych.
W teorii ukaranie osoby, która została nagrana, jest dość proste i szybkie. W praktyce „donosiciel” może stracić sporo czasu, jeśli pirat nie przyzna się do winy. A oto droga od nagrania do kary.
Po przesłaniu filmu ten podlega ocenie przez policjantów – jeśli uznają oni, że doszło do złamania prawa, przesyłają sprawę do jednostki policji, na terenie której zostało wykonane nagranie.
Mając numer rejestracyjny pojazdu, którym poruszał się pirat drogowy, policjanci ustalają adres jego właściciela. Ten dostaje wezwanie na przesłuchanie, zazwyczaj do komendy w swojej okolicy, nie musi więc jechać na drugi kraniec kraju, jeśli to właśnie tam zostały uwieczniony.
Osoba, która została nagrana, może zostać ukarana przez policjanta mandatem, jeśli go przyjmie, lub przez sąd (jeśli policjanta uzna, że sprawa jest poważniejsza lub sprawca odmówi przyjęcia mandatu).
Zanim sprawca wykroczenia zostanie ukarany, może być konieczne przesłuchanie osoby, która wykonała nagranie. Dostanie ona wezwanie do komendy w miejscu zamieszkania. To jednak nie koniec. Sąd może również wezwać świadka (nagrywającego) w celu złożenia dodatkowych wyjaśnień – zwykle ma to miejsce, jeśli sprawca odwoła się od wyroku nakazowego.
Kierowca, który ma nagranie, może je przekazać policji osobiście (np. na płycie DVD czy karcie pamięci) lub wysłać na specjalny adres poczty elektronicznej film lub link do niego.
Przy wysyłaniu wymagane jest podanie:
Nie ma praktycznie żadnych ograniczeń w używaniu kamery, jeśli nagrania mają stanowić dowód pomocny przy rozstrzygnięciu, kto zawinił na drodze lub uwiecznieniu kierowcy, który łamie przepisy na drodze, pod warunkiem że film zostanie przekazany tylko policji. Nagranie z kamer stanowi także dowód w sądzie, jednak w tym przypadku może być potrzeba wydania opinii biegłego w sprawie autentyczności nagrania.
Nagranie z kamery pokładowej może także zaszkodzić osobie nagrywającej. Jeśli kierowca przekaże policji film, na którym widać wyczyny innego kierowcy, ale przy okazji i wykroczenia popełnione przez nagrywającego, to także on może dostać mandat za nieprzestrzeganie kodeksu ruchu.
Zanim właściciel kamery zamieści film w sieci, musi pamiętać, że nie ma prawa publicznie pokazywać filmu z udziałem innych osób bez ich zgody. Problem znika, jeśli autor filmów przed umieszczeniem ich w internecie np. wymaże twarze występujących w nich osób.
W Niemczech sąd orzekł, że kierowcy, którzy nagrywają filmy wideo w celu ich późniejszego publikowania w internecie lub udostępniania ich policji, łamią prawo. Z kolei w Austrii kamera w samochodzie jest traktowana jako monitoring, na który trzeba mieć zgodę. Jeśli kierowca zostanie przyłapany na korzystaniu z kamery, grozi mu do 10 000 euro mandatu (ponad
45 000 zł). To jednak nie koniec kłopotów, osoba, której samochód został uwieczniony, ma prawo domagać się odszkodowania – do 90 000 zł.
Przekazanie filmu z nagraniem kierowcy łamiącego przepisy rozpoczyna procedurę ukarania winnego. Aby jednak kierowca dostał mandat lub grzywnę, musi zostać spełnionych kilka warunków, a co najważniejsze – nie jest wykluczone, że autor nagrania będzie wzywany na komendę, a nawet do sądu. To może w przyszłości skutecznie zniechęcić do „donoszenia”