Volkswagen poszedł śladem Tesli i wprowadził reklamy do systemu multimedialnego swojego flagowca, ID.7. Choć wszystko odbywa się za zgodą użytkowników, ich reakcje są jednoznaczne.
Po tym, jak Tesla kilka miesięcy wcześniej wprowadziła w swoich modelach reklamy w systemie multimedialnym Volkswagen zdecydował się na podobne rozwiązanie w ID.7. Podczas działania nawigacji na głównym ekranie pojawiają się wyskakujące okienka z sugestiami miejsc, które można odwiedzić – np. stacji ładowania, restauracji lub sklepów.
Całość została zintegrowana z nową funkcją w aplikacji Volkswagena, łączącą dane z nawigacji z treściami promocyjnymi. Producent tłumaczy, że to rozszerzenie dotychczasowych rekomendacji – takich jak stacje paliw czy punkty ładowania – tylko wzbogacone o oferty partnerów komercyjnych.
Jednak kierowcy szybko zauważyli, że reklamy bardziej przypominają klasyczne pop-upy z internetu niż przydatne wskazówki.
Na forach i w mediach społecznościowych wybuchła dyskusja. Właściciele ID.7 piszą, że nie po to płacą tak dużo pieniędzy za auto, aby oglądać reklamy w systemie multimedialnym. Jedni uznali to za drobnostkę, inni – za symbol erozji prywatności w świecie motoryzacji.
„Kupiłem samochód, nie billboard na kółkach” – pisze jeden z użytkowników Reddita, w którego samochodzie ekran infotainmentu wyświetlił reklamę kawy z sieci Netto.
Dla wielu osób już sam fakt, że reklama pojawia się w przestrzeni, która powinna być wolna od takich bodźców, stanowi poważny problem. Tym bardziej że ID.7 jest przedstawiany jako luksusowy elektryk klasy premium.
Co ciekawe, reklamy w samochodzie to wciąż prawna szara strefa. Nie istnieją przepisy zakazujące takich praktyk, o ile reklamy nie rozpraszają uwagi kierowcy i nie są włączane bez jego zgody.
Eksperci podkreślają jednak, że kwestia „dobrowolności” bywa umowna – wielu użytkowników akceptuje warunki aplikacji, nie zdając sobie sprawy, że w ten sposób otwierają furtkę do wyświetlania reklam.
Volkswagen zapewnił, że funkcję można wyłączyć w ustawieniach aplikacji. Jednak sam fakt, że taka opcja w ogóle się pojawiła, budzi emocje.
„To dopiero początek monetyzacji kabiny samochodu. Dane, które pojazdy generują, są zbyt cenne, by z nich nie korzystać” – zauważa jeden z byłych menedżerów koncernu z Wolfsburga.
Dla branży motoryzacyjnej reklamy w systemach infotainment to kusząca wizja dodatkowych zysków. W dobie elektryfikacji, gdy marże na sprzedaży aut maleją, każdy dodatkowy zarobek ma znaczenie.
Volkswagen – podobnie jak Tesla – testuje więc grunt. Personalizowane komunikaty o promocjach czy ofertach partnerów mogą w przyszłości stać się nową normą. W teorii ma to sens: zamiast anonimowych reklam, użytkownik zobaczy tylko te powiązane z jego trasą lub preferencjami. W praktyce jednak kierowcy nie chcą, by ich kokpit zamienił się w billboard.
Branżowi analitycy ostrzegają, że zjawisko może się rozprzestrzenić. Jeśli klienci zaakceptują takie rozwiązania, inne marki pójdą za przykładem Volkswagena. BMW, Mercedes czy Hyundai już wcześniej testowały podobne systemy w aplikacjach mobilnych, choć nie bezpośrednio na ekranach pojazdów.
Reklama w samochodzie to więc nie tyle chwilowa ciekawostka, co zapowiedź nowej ery w relacji producent–użytkownik. Ery, w której dane kierowcy, jego lokalizacja i preferencje stają się towarem. Dla wielu właścicieli ID.7 – i nie tylko – to jednak granica, której nie zamierzają przekraczać.
„Samochód ma służyć mnie, a nie reklamodawcom” – podsumowuje jeden z użytkowników forum Volkswagena.