Nieprzyjęcie mandatu to obecnie najłatwiejszy sposób na odwołanie się od decyzji policjanta, jednak wkrótce może to być dość kosztowne rozwiązanie.
Przepisy dotyczące odwoływania się od grzywien nakładanych przez mundurowych już na początku tego roku miały zostać zmienione.
Według założeń nawet jeśli pod mandatem nie złożylibyśmy podpisu, zostałby on uznany za wręczony, za to pojawić się miała możliwość zaskarżenia go po jego nałożeniu. Aby to zrobić, ukarany musiałby zwrócić się do sądu rejonowego (właściwego do miejsca popełnienia wykroczenia) w terminie 7 dni od dnia otrzymania grzywny z wnioskiem, w którym wskazywałby, czy kwestionuje winę, czy też wysokość kary, ale również miałby przedstawić dowody dające podstawę do zaskarżenia decyzji, np. błędy dotyczące pomiaru prędkości.
Aby przyspieszyć cały proces, takimi sprawami mieliby się zajmować referendarze sądowi na posiedzeniach bez udziału stron. Co prawda przewidziano możliwość apelacji od wyroku sądu rejonowego, należy jednak pamiętać, że z chwilą otrzymania mandatu kierowca ma obowiązek go opłacić. Dopiero po korzystnym rozstrzygnięciu lub przedawnieniu się sprawy można ubiegać się o zwrot opłaconej grzywny.
Na szczęście dla kierowców ten pomysł nie został wprowadzony w życie, choć nie ma gwarancji, że prace nad nim nie zostaną wznowione. Jednak i bez tego obecna procedura odwoływania się od kary (patrz ramka na dole) może wkrótce być stosowana sporadycznie przez kierowców.
Nie jest tajemnicą, że korzystają z niej głównie osoby, które chcą odwlec w czasie moment przekroczenia limitu punktów karnych lub też liczą na przedawnienie wykroczenia. Świadczy o tym fakt, że zdecydowana większość tego typu spraw jest rozstrzygana w postępowaniu nakazowym (bez udziału stron i możliwości przedstawienia swoich racji) i mimo że od takiego wyroku można odwołać się w bardzo prosty sposób, co spowoduje ponowne rozpatrzenie sprawy na klasycznej rozprawie, aż 80 proc. skazanych rezygnuje z tego przywileju i dochodzenia swoich racji.
Po wprowadzeniu nowego cennika mandatów, co ma mieć miejsce już w grudniu, chęć kierowców do odwoływania się może jeszcze się zmniejszyć. Policjant czy strażnik miejski, nakładając mandat na kierowcę, mają zawsze obowiązek poinformować go o prawie odmowy jego przyjęcia, a więc skierowaniu sprawy do sądu.
Ci bardziej „pomocni” dopowiadają, że grzywna może wynieść nawet 5 tys. zł. Co prawda sądy zwykle stosują te same stawki co policjanci, jednak nie każdy kierowca o tym wie oraz chce sprawdzać, w jaki sposób zostanie potraktowany w sądzie. A tym bardziej jeśli usłyszy, że będzie mu grozić nawet 30 tys. zł kary.
Kto i dlaczego nie przyjmuje mandatu? Najczęściej kierowcy skarżą się na niewłaściwy pomiar prędkości lub uznanie za winnego nieprawidłowego parkowania. Również dość liczna grupa to osoby, które liczą, że uciekną przed odpowiedzialnością, gdy sprawa trafi do sądu. Jeśli uważamy, że mandat jest niesłuszny, warto odmówić jego przyjęcia.
Masz 7 dni na zapłacenie kary od momentu podpisania blankietu mandatu (czyli przyznania się do winy) lub 14 dni w przypadku mandatu zaocznego, od czasu jego otrzymania. Policja, straż miejska lub Inspekcja Transportu Drogowego informuje o wystawieniu mandatu Urząd Skarbowy w Opolu, który odpowiedzialny jest za jego egzekucję.
W momencie, kiedy grzywna zostanie opłacona, sprawa się kończy. Warto zachować potwierdzenie wpłaty przez 3 lata, gdyby okazało się, że pieniądze nie zostały zaksięgowane.
Najwygodniej i najtaniej zrobić to z pomocą bankowości elektronicznej. Trzeba jednak pamiętać, że nie jest to zwykły przelew.
Zwykle po kilku tygodniach od ostatecznego terminu na zapłacenie kary Urząd Skarbowy w Opolu wysyła do kierowcy pismo informacyjne, które przypomina o konieczności zapłaty należności za wystawiony mandat.
Jeśli to nie pomoże, US może:
Jeśli mamy wątpliwości dotyczące naszej winy, nie warto przyjmować mandatu, to pozwoli nam przedstawić swoje racje w sądzie. Należy pamiętać, że nawet jeśli zostaniemy uznani winnymi, i tak zwykle nie zapłacimy więcej, niż proponował nam policjant.