Na oględziny i ewentualny zakup używanego auta nie warto umawiać się „w ciemno”. Lepiej wcześniej mailem czy przez telefon zadać kilka pytań, niż stracić czas i pieniądze na zbędną podróż.
Mimo że do Polski sprowadzamy milion używanych samochodów rocznie, a kolejne setki tysięcy pochodzą z zakupów dokonanych w krajowych salonach, poszukiwania wymarzonego auta wciąż przypominają stąpanie po polu minowym.
Trafienie na zaniedbany pojazd, odbudowany po poważnym wypadku lub ze znacznie „przekręconym” licznikiem kilometrów jest znacznie bardziej prawdopodobne, niż znalezienie okazji, której wzorcem dla wielu nabywców jest dobrze wyposażone kombi klasy średniej z dieslem, przebiegiem poniżej 200 tys. km oraz ceną niższą od 30 tys. zł.
Weryfikację auta można rozpocząć już na etapie ogłoszenia. Jeżeli opis jest bardzo rozbudowany i szczegółowy, sprzedający otwarcie wspomina o wadach i usterkach pojazdu oraz pojawiają się wzmianki o dokonanych modyfikacjach (np. montażu foteli z mocnej wersji silnikowej), istnieje spore prawdopodobieństwo, że trafiło się na ofertę osoby prywatnej, która nie ma za wiele do ukrycia, była emocjonalnie związana z pojazdem i nie oszczędzała za wszelką cenę na jego serwisowaniu.
Nie należy także skreślać ogłoszeń, których treść ogranicza się do stwierdzenia „stan idealny, zapraszam na oględziny lub do kontaktu telefonicznego” – może to być próba obrony sprzedającego przed propozycjami nieadekwatnymi do rynkowej wartości pojazdu.
Kto obawia się zakupów u handlarzy, powinien poszukać przycisku kierującego do innych ogłoszeń sprzedającego – jeżeli wśród nich znajduje się kilka samochodów, jest mało prawdopodobne, że ma się do czynienia z osobą prywatną. Podkreślmy jednak, że zakup auta u pośrednika nie jest złą decyzją, o ile kondycja techniczna czy prawna auta nie budzą wątpliwości.
Do rozmowy lub korespondencji mailowej na temat pojazdu warto się wstępnie przygotować – na podstawie zdjęć z sieci ustalić, jak auto powinno wyglądać w stanie fabrycznym (czy z jakiegoś względu nie zostały wymienione różne elementy), jak również znać jego typowe usterki (np. wycieki oleju), a następnie zadać sprzedającemu konkretne pytania – np. o pochodzenie pojazdu, termin ostatniej wymiany rozrządu, fakturę ją dokumentującą itd.
Warto poprosić także o pakiet szczegółowych zdjęć wskazanych podzespołów. Kto ma coś do ukrycia, z reguły będzie próbował unikać odpowiedzi lub przerwie korespondencję.
Warto pytać o kraj pochodzenia pojazdu – jeżeli przyjechał on np. ze Szwecji, poprzedni numer rejestracyjny pozwoli na sprawdzenie przebiegu. Jeśli auto zostało świeżo sprowadzone, sugerujemy zadanie pytania o sposób podpisania umowy – jeżeli jej stroną nie będzie osoba sprzedająca pojazd, ryzykujemy wpadnięcie w kłopoty.
Polecamy ustalenie, do kiedy jest ważny przegląd. Jeżeli wkrótce wygasa, można zapytać sprzedającego, czy jest w stanie wykonać badanie techniczne, np. podczas oględzin pojazdu, na które zamierzamy się umówić. Odpowiedź negatywna może świadczyć, że stan pojazdu budzi wątpliwości.
Rozmowę o samochodzie warto zacząć od prośby o dane, które pozwolą na jego prześwietlenie w serwisie historia pojazdu. Jeżeli sprzedający nie chce podać numeru rejestracyjnego, VIN-u i daty pierwszej rejestracji, lepiej od razu szukać innego pojazdu.
Wskazane jest również ustalenie stanu polisy OC – do kiedy jest ona ważna i czy została w całości opłacona. Najtańsze auta często trafiają na sprzedaż, gdy trzeba zapłacić kolejną ratę ubezpieczenia.
Zdjęcia w serwisach ogłoszeniowych są zwykle wystarczająco dobrej jakości, by móc stwierdzić odpryski i pęknięcia na szybie czy uszkodzenia reflektorów, które uniemożliwią przejście badania technicznego. Warto oszacować koszt naprawy. Zakup szyb i reflektorów do nietypowych modeli jest dużym wyzwaniem (np. używana lampa do Saaba 9-5 II kosztuje 900 zł).
Sprzedającego można poprosić o nagranie krótkiego filmu z porannego uruchamiania silnika. Jeżeli odpala z trudem, metalicznie hałasuje, a po rozruchu obroty falują lub dalej świecą się różne kontrolki, nie należy zbyt wiele obiecywać sobie po stanie technicznym pojazdu. Można też prosić o uzupełnienie nagrania obrazem dymu z wydechu – niebieski świadczy o spalaniu oleju.
Nawet zdjęcia zamieszczone w ofercie mogą wystarczyć do przyjrzenia się odstępom między elementami. Powinny one być równe na całej długości, jak również symetryczne po obu stronach nadwozia. Jeżeli sprzedający zapewnia, że auto jest całkowicie bezwypadkowe, a części są źle spasowane, zapewne w swoich deklaracjach mija się z prawdą.
Na samym początku rozmowy o aucie powinno paść pytanie o sprzęgło – czy „bierze” wysoko, czy nisko, kiedy było wymieniane, czy zamontowano oryginalną część, czy zamiennik (jeżeli ten drugi, to jakiej firmy) oraz czy wśród dokumentów auta znajduje się rachunek z warsztatu. Nawet w popularnych modelach wymiana kompletnego sprzęgła z kołem dwumasowym może pochłonąć 2-3 tys. zł.
Estetyka tapicerki może sporo powiedzieć o podejściu właściciela do pojazdu. Jeżeli jeździ z porwanymi czy mocno zabrudzonymi fotelami, zamiast za 50 zł kupić używany fragment tapicerki, zapewne żałował też na rzetelny serwis.
Nie zaszkodzi również zapytać, czy w dokumentacji pojazdu znajdują się wydruki z kontroli geometrii podwozia. Kto wydawał nieraz 150-200 zł na taką usługę (koszt regulacji niezależnego zawieszenia obu osi), ten zapewne nie ciął także innych wydatków na utrzymanie pojazdu w dobrej kondycji.
Mocne zużycie bieżnika oznacza wydatki tuż po zakupie pojazdu. Jest też znakiem, że właściciel niespecjalnie przejmował się autem, które zapewne będzie wymagało też innych napraw. Mocno porysowane felgi to z kolei znak, że krawężniki były forsowane w niedbały sposób.
Zdjęcia elementów podwozia i zawieszenia rzadko pojawiają się w ogłoszeniach. Obecnie niemal każdy ma jednak telefon z aparatem – warto poprosić więc sprzedającego o wykonanie zdjęć spodu silnika i skrzyni biegów. Będziemy mieli wstępną informację, czy nie występują wycieki, których usunięcie bywa drogie.
Warto również prosić o wykonanie fotografii progów, podłużnic czy ram pomocniczych zawieszenia. Nie jest do tego potrzebny podnośnik. Wystarczy włożyć rękę ze smartfonem pod samochód. Najlepiej, gdyby fotografie zostały wykonane z fleszem, który doświetli ewentualne ogniska korozji czy wycieków płynów.
Na wstępie trzeba koniecznie zapytać o rozrząd (zarówno paskowy, jak i łańcuchowy) – przy jakim przebiegu był wymieniony, jakich części użyto oraz czy są faktury dokumentujące wykonanie usługi. W niektórych modelach wymiana kompletnego rozrządu kosztuje kilka tysięcy złotych!
Dla własnego dobra wyjazd na oględziny pojazdu należy poprzedzić kontaktem ze sprzedającym i zadaniem mu konkretnych pytań o stan techniczny czy zakres ostatniego serwisu. Nie należy też rezygnować z próśb o pakiet zdjęć wskazanych elementów – np. progów, zawieszenia, spodu silnika, tarcz hamulcowych. Kto nie ma nic do ukrycia, raczej nie będzie odmawiał – wykonanie fotografii zajmuje chwilę, a zawsze można je przesłać także innym potencjalnym kupującym.