Mimo zaawansowanego wieku najmniejszy z Fiatów wciąż stanowi bardzo ciekawą ofertę. Zwłaszcza gdy chodzi o auto z otwieranym dachem w którejś z limitowanych edycji.
Zaprezentowany już ponad 13 lat temu Fiat 500 jest jednym z tych samochodów, które za nic nie chcą się zestarzeć. Mimo coraz bardziej zaawansowanego wieku od lat znajduje w Europie około 180 tys. nabywców rocznie, co zapewnia mu stałe miejsce w pierwszej dwudziestce najpopularniejszych samochodów na naszym kontynencie.
To w dużej mierze zasługa ponadczasowego designu (czerpiącego garściami z klasycznej „pięćsetki” z lat 60.), bardzo delikatnego liftingu z 2015 r., a także kilkudziesięciu mniej lub bardziej limitowanych edycji specjalnych. Jedna z nich trafiła do naszego testu. Nazywa się Dolcevita.
Fiat 500C ma te same – bardzo skromne – rozmiary co 500, czyniące go świetnym towarzyszem miejskich podróży. Zaledwie 357 cm długości i 163 cm szerokości pozwalają mu zmieścić się na najciaśniejszych miejscach parkingowych, a niewielki rozstaw osi zapewnia świetną zwrotność (średnica zawracania to tylko 9,3 m).
Odmiana Dolcevita z zewnątrz wyróżnia się m.in. kolorem Biały Gelato, dwiema cienkimi czerwonymi liniami biegnącymi dookoła nadwozia oraz chromowanymi lusterkami i listwą na masce. A w opisywanym wariancie z otwieranym dachem – także charakterystycznym poszyciem dachowym w biało-niebieskie pasy, nawiązującym do klasycznego sprzętu plażowego: leżaków, koszy, parasoli czy parawanów.
Otwieranie i zamykanie dachu odbywa się w pełni automatycznie. Niestety nie da się tego „załatwić” jednym wciśnięciem przycisku. Ruch odbywa się w etapach – pierwszy daje otwór wielkości typowego szyberdachu, po drugim odsłonięta jest cała górna część i dopiero w trzecim złożona zostaje także część z tylnym oknem. Całkowite otwarcie (podobnie jak zamknięcie) trwa około 15 sekund.
W środku też nie brakuje odniesień do Riwiery. Środkowe fragmenty skórzanych foteli są inspirowane wspomnianymi wiklinowymi koszami plażowymi, a deskę rozdzielczą ozdobiono panelem z naturalnego drewna (nałożonego na karbonową skorupę).
Kokpit „pięćsetki” też właściwie się nie zestarzał. Co prawda jakość tworzyw wykończeniowych nie imponuje (w tej klasie to raczej norma), ale Fiat zdecydowanie nadrabia interesującym designem i nietypowymi szczegółami. Wiele detali jest w kolorze kości słoniowej – nawet kierownica, panel klimatyzacji itp., a niektóre elementy sterujące, głośniki, a nawet zagłówki otrzymały okrągły kształt. Co ważne – obsługa okazuje się łatwa i intuicyjna.
Siedzi się dosyć wysoko, dzięki czemu widoczność z miejsca kierowcy okazuje się bardzo przyzwoita, przynajmniej w przód i na boki. W odmianie 500C obserwację tego, co dzieje się za nami, utrudnia niewielka tylna szyba. Po otwarciu dach zajmuje jej miejsce, właściwie eliminując widok w tył (w lusterku widać drogę daleko za autem, ale trudno dostrzec to, co tuż za nim).
Mimo skromnych rozmiarów 500C nie jest przesadnie ciasnym autem. Z przodu uderzanie głową w „sufit” grozi dopiero osobom mierzącym ok. 190 cm (zresztą trudno mówić o uderzaniu – głowa trafia na miękki, z łatwością uginający się materiał). Z tyłu w miarę wygodnie usiądą pasażerowie do mniej więcej 180 cm wzrostu, pod warunkiem że jadący przed nimi zbyt mocno nie cofną swoich foteli. Jeśli wszyscy zaakceptują nieco podkurczone nogi, do Fiata bez problemu zmieszczą się cztery dosyć wysokie osoby – choć na względny komfort będą mogły liczyć przy podróży na drugi koniec miasta, ale nie na drugi koniec kraju.
Bagażnik ma 182 litrów pojemności, czyli tylko o 3 l mniej niż w odmianie ze sztywnym dachem, ale w 500C dostęp do niego utrudnia bardzo mała klapa (a więc i niewielki otwór załadunkowy).
Pod maską testowanego samochodu pracuje „stary znajomy” – montowany od lat w małych Fiatach 4-cylindrowy, ośmiozaworowy silnik 1.2 o mocy 69 KM (102 Nm momentu obrotowego). Jednostka ta jest znana z bezawaryjności, tanich kosztów utrzymania i... skromnych osiągów, jakie zapewnia napędzanym przez siebie autom.
W przypadku ważącej tonę „pięćsetki” cabrio teoretycznie oznacza to przyspieszenie od 0 do 100 km/ h w 13 sekund. W rzeczywistości rozpędzanie się trwa jeszcze dłużej – nasze pomiary dały wynik 16,4 s. Tak dużej różnicy nie uzasadniają nawet zimowe opony, na jakich przeprowadzaliśmy próby.
Winnym jest przede wszystkim półautomatyczna skrzynia biegów testowanego Fiata, której obecność w samochodzie skłania do spokojnej podróży jeszcze bardziej niż jego mizerne osiągi. Każda zmiana przełożenia trwa ponad sekundę, a do tego odbywa się w miarę płynnie tylko przy lekko wciśniętym prawym pedale. Po mocniejszym dodaniu gazu wbijaniu kolejnych przełożeń towarzyszy przeciągający się spadek obrotów – głowy podróżnych poruszają się wtedy w przód, by powrócić do zagłówków, gdy przekładnia w końcu „zapnie” wyższy bieg. Nie jest to przyjemne dla pasażerów, a z zewnątrz wygląda, jakby kierowca dopiero uczył się jeździć (zjawisko to można ograniczyć, odpowiednio operując prawą stopą). W dodatku podczas zdecydowanego przyspieszania zdarza się zgrzytanie podczas wrzucania „dwójki”.
Wydawanie 4400 zł na tę skrzynię polecamy jedynie bardzo spokojnie jeżdżącym zwolennikom automatów – i to z zastrzeżeniem, że wcześniej warto wybrać się na jazdę próbną, by zapoznać się z jej specyficznym działaniem.
Za to do „apetytu” tego zespołu napędowego trudno mieć większe zastrzeżenia. W ruchu miejskim Fiatowi wystarcza ok. 8 l benzyny na 100 km, podobny wynik włoskie auto osiąga przy autostradowym tempie. Na „ekspresówce” spalanie maleje o ok. litr, a na typowej drodze krajowej, gdy jedzie się w miarę płynnie, a prędkość nie przekracza 100 km/h, 500C zużywa mniej niż 6 l/100 km.
I właśnie tak – spokojnie, płynnie i z rozsądnymi prędkościami – najlepiej podróżuje się opisywanym Fiatem. Do mocniejszego wciskania gazu, poza wspomnianą skrzynią Dualogic Selespeed, zniechęca także znaczny hałas we wnętrzu. Wynika on nie tylko z głośnej pracy silnika na wyższych obrotach (automat ma zaledwie 5 biegów, więc przy 140 km/h wskazówka obrotomierza pokazuje czwórkę), ale także z obecności niezbyt dobrze izolującego kabinę materiałowego dachu.
Nawet gdy ten jest zamknięty, do uszu podróżnych dociera wyraźny szum wiatru opływającego nadwozie – już przy 100 km/h nasze pomiary głośności w kabinie dały dosyć wysoki wynik 66,8 dB. Ale po odsunięciu całej górnej części dachu we wnętrzu pojawiają się tak poważne zawirowania powietrza, że hałas staje się męczący (aż 76 dB). Co ciekawe, pełne otwarcie dachu nieco ogranicza dudnienie (wynik: 74,6 dB). Mimo to z niebem nad głową najprzyjemniej podróżuje się do mniej więcej 70-80 km/h.
Jak w każdym współczesnym Fiacie 500, układ jezdny zapewnia połączenie zupełnie wystarczającej w tego typu aucie zwinności i pewności prowadzenia z akceptowalnym poziomem komfortu. Jazda po przeciętnej jakości drogach nie jest uciążliwa, ale pofałdowania nawierzchni powodują delikatne „galopowanie” (co nie dziwi przy tak skromnym rozstawie osi), a pojedyncze wyboje w stylu wyrw w jezdni czy zapadniętych studzienek przynoszą nieprzyjemne wstrząsy.
Podróż po zniszczonej nawierzchni ujawnia jeszcze jedną słabość 500C – w opisywanym aucie towarzyszyło jej charakterystyczne „ćwierkanie” dochodzące z tylnej części zamkniętego dachu.
Po tak niewielkim samochodzie, od którego debiutu minęło już tyle lat, trudno oczekiwać bogatego zestawu systemów bezpieczeństwa. I faktycznie, choć każdy Fiat 500 i 500C standardowo otrzymuje aż siedem poduszek powietrznych (łącznie z kolanową dla kierowcy), to na zaawansowaną elektronikę wspierającą prowadzącego nie można tu liczyć. Są tu tylko oczywistości, jak ABS czy ESP. Żeby Fiat oświetlał drogę reflektorami biksenonowymi, trzeba dopłacić 3300 zł.
Między innymi z powodu braku nowoczesnych układów bezpieczeństwa „pięćsetka” w testach zderzeniowych Euro NCAP zdobyła tylko trzy gwiazdki.
Dolcevita jest topową wersją wyposażeniową Fiata 500C, standardowo wyposażoną m.in. w automatyczną klimatyzację czy 7-calowy ekran wskaźników. A właściwie była, bo już została wyprzedana. I to pomimo wysokiej ceny – z ręczną skrzynią i bez dodatków kosztowała aż 83 700 zł, a za widoczny na zdjęciach egzemplarz trzeba było zapłacić o ok. 10 tys. zł więcej.
Jeśli jednak komuś spodobała się akurat ta odmiana, niech nie załamuje rąk – w najnowszym cenniku Fiat wprowadził w niektórych wersjach możliwość dokupienia za 10 000 zł pakietu Dolcevita, z którym 500C prezentuje się niemal jak testowane auto.
Dane techniczne | Fiat 500C 1.2 AT |
---|---|
Silnik | benzynowy |
Pojemność skokowa | 1242 cm3 |
Układ cylindrów/zawory | R4/8 |
Moc maksymalna | 69 KM/5500 |
Maks. moment obrotowy | 102 Nm/3000 |
Napęd | przedni |
Skrzynia biegów | aut./5-biegowa |
Długość/szerokość/wysokość | 357/163/149 cm |
Rozstaw osi | 230 cm |
Średnica zawracania | 9,3 m |
Masa/ładowność | 995/365 kg |
Pojemność bagażnika | 182/520 l |
Poj. zbiornika paliwa | 35 l |
Opony | 195/45 R16 |
Osiągi, zużycie paliwa (dane prod.) | |
Prędkość maksymalna | 163 km/h |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 13,0 s |
Średnie zużycie paliwa | 5,2-5,5 l/100 km |
Zasięg | 670 km |
PLUSY/MINUSY
+ bardzo stylowe nadwozie i wnętrze, możliwość jazdy z wiatrem we włosach, wystarczająca przestronność kabiny
- wysoka cena, przeciętne wyposażenie, irytująca praca skrzyni biegów, mizerne osiągi, kiepska widoczność w tył, ograniczony komfort podróżowania
Fiat 500C to jeden z najtańszych sposobów na podróż samochodem pod gołym niebem. Co prawda nie jest ideałem, ale większość swoich mankamentów zdradza poza miastem. W gęstym ruchu miejskim pokazuje się ze zdecydowanie lepszej strony.
Fiat 500C, czyli 500 z odsuwaną sporą częścią dachu, zadebiutował w 2009 r., dwa lata po zamkniętej wersji.
Oryginalny kokpit w jasnym wydaniu ożywia wnętrze. Łączy styl retro (okrągłe kształty) ze współczesnością (dwa ekrany).