Magazyn Auto
Serwis pod patronatem magazynu Motor
Stacja Lotos

Ruszyło śledztwo prokuratury w sprawie projektu auta elektrycznego Grupy Lotos

Ruszyło śledztwo prokuratury w sprawie projektu auta elektrycznego Grupy Lotos

Po tym jak PKN Orlen doniósł na Grupę Lotos do CBA, rusza śledztwo Prokuratury Regionalnej w Gdańsku. Chodzi o wydanie przez przedstawicieli firmy 1 mln dolarów na projekt auta elektrycznego, które nigdy nie powstało. 

O sprawie stało się głośno jeszcze w styczniu bieżącego roku, kiedy PKN Orlen złożył zawiadomienie do CBA w sprawie podejrzanych wydatków Grupy Lotos. Stało się tak po przejęciu firmy przez PKN Orlen, który zaczął prześwietlać jej wydatki. 

Okazało się bowiem, że zarząd Lotosu w latach 2016-2018 wydał ponad 1 mln dolarów na projekt samochodu elektrycznego, który nigdy nie ujrzał światła dziennego. Miał on stanowić konkurencję dla powoli nabierającego rozpędu projektu Izery

„Postępowanie zostało wszczęte w sprawie wyrządzenia w spółce szkody wielkich rozmiarów” – informuje prokurator Marzena Muklewicz z Prokuratury Regionalnej w Gdańsku. 

Podejrzany przetarg

Prace nad planem budowy własnego „elektryka” rozpoczęły się jesienią 2016 roku, a ojcem przedsięwzięcia był Marcin Jastrzębski – ówczesny wiceprezes Lotosu. Auto nigdy nie powstało, ale sam projekt pochłonął sporą pulę pieniędzy. 

Największe zastrzeżenia budzi przebieg postępowania przy przetargu na projekt. Otóż komisja, która była odpowiedzialna za przetarg, sama wskazała firmy mające złożyć zapytania ofertowe. 

Izera_hatch
Projekt Lotosu miał stanowić odpowiedź na Izerę spółki ElectroMobility Poland. 
electromobility poland

W rezultacie wybrano dwie – miały one stanowić technologiczne wsparcie dla Lotosu w realizacji projektu własnego samochodu na prąd. Jedną była amerykańska spółka Electric Power Research Institute (EPRI). Z kolei drugą – polski ArtTech. 

Co ciekawe, to Amerykanie wskazali polską firmę, która już na dzień dobry budziła wątpliwości. Zarejestrowano ją bowiem pod wynajętym adresem, a jej kapitał założycielski wyniósł jedyne 5 tys. zł. Obawy o rzetelność amerykańsko-polskiego duetu były kilkakrotnie sygnalizowane, jednak ostatecznie doszło do podpisania umowy o współpracy. 

Nie było projektu, a pieniądze płynęły

„Projekt samochodu elektrycznego Grupy Lotos miał stanowić konkurencję dla wspieranej przez rząd Izery. Kontrahent nie wywiązywał się z terminów, a zamawiający ich nie egzekwował. Mimo to na konto spółki ArtTech wpłynęło ostatecznie 496 tys. dolarów, a na konto EPRI – kolejne 590 tys. dolarów” – donosiło w styczniu RMF FM.

To jednak nie wszystko, bo w sprawie związanej z wydatkami Lotosu na projekt własnego auta elektrycznego pojawia się jeszcze dodatkowo kwota 900 tys. zł.

Przedsięwzięcie Grupy Lotos zakończyło się na... analizach biznesowych. Kolejna faza projektu „elektryka” przewidywała opracowanie samochodu, na co polski koncern paliwowy miał wydać 7,2 mln dolarów.  

„Orlen wszczął już wewnętrzną kontrolę dotyczącą projektu samochodu. Teraz złożone zostało zawiadomienie do CBA, które ma większe możliwości analizowania postępowań przetargowych niż wewnętrzne korporacyjne komisje kontrolne” – donosiło jeszcze w styczniu RMF FM.

Prokuratora Regionalna w Gdańsku, która obecnie przejęła sprawę, będzie musiała rozstrzygnąć wszystkie wątpliwości w sprawie auta elektrycznego Grupy Lotos. Za działanie na szkodę spółki grozi nawet 10 lat więzienia. 

Czytaj także