Rozwój samochodów elektrycznych oznacza ograniczenie prac nad silnikami spalinowymi.
Choć większość firm przyspiesza rozwój modeli z napędem elektrycznym i snuje bardzo ambitne plany odejścia od sprzedawania tradycyjnych samochodów z jednostkami spalinowymi, nie oznacza to oczywiście, że z tymi ostatnimi błyskawicznie się rozstaniemy.
Producenci – oczywiście nie wszyscy i w równym stopniu – zaczynają jednak silniki benzynowe (i w znacznie mniejszym stopniu diesla) traktować już jako przejściowe, czyli takie, które mają tylko pozwolić przetrwać czas do całkowitego przejścia na prąd.
Tak właśnie przedstawia się sytuacja w przypadku Volkswagena i Audi. Szef VW Ralf Brandstaetter powiedział w wywiadzie udzielonym magazynowi "Automobilwoche", że marka nie ma planów, by dalej rozwijać nowe silniki spalinowe.
W tym momencie, nie przewiduję, byśmy jeszcze kiedykolwiek zaprezentowali całkiem nową rodzinę jednostek napędowych.
Oczywiście nie oznacza to, że te, które są obecnie produkowane, trafią do technologicznej „zamrażarki”. Będą nadal modyfikowane, by mogły spełniać przyszłe normy emisji spalin (np. Euro7). Brandstaetter zaznaczył: „Nadal ich (silników spalinowych) potrzebujemy przez określony czas i muszą one być maksymalnie wydajne. By rozwijać samochody elektryczne, potrzebne są pieniądze pochodzące ze sprzedaży samochodów z tradycyjnymi silnikami”.
Podobnie sytuacja przedstawia się w przypadku Audi. We wcześniejszej rozmowie ze wspomnianym wyżej periodykiem, dyrektor generalny tej marki Markus Duesmann podkreślił, że nowe silniki spalinowe nie będą rozwijane, a tylko adaptowane do zmieniających się wymogów. Potwierdził jednocześnie, że kolejne generacje bardzo ważnych modeli Audi, tj. A4, A6 oraz Q5 będą nadal wyposażone w jednostki spalinowe, w tym wiele wariantów mikrohybrydowych i hybryd typu plug-in.