Magazyn Auto
Serwis pod patronatem magazynu Motor
Kia EV6 w drodze na Nordkapp

Ekspedycja polarna – Kią EV6 na Nordkapp

Daniel Grzyb

Ekspedycja polarna – Kią EV6 na Nordkapp

Ponad dwa tygodnie w podróży – za koło podbiegunowe i (nieco okrężną drogą) z powrotem. Razem blisko 6400 km. Po drodze – noclegi w samochodzie, księżycowe krajobrazy, siarczyste mrozy, zawieje, zamiecie i śniegu czasem aż po dach. A to wszystko... „elektrykiem”. Niemożliwe? Zagorzali krytycy elektromobilności – może lepiej tego nie czytajcie...

Zimowa wyprawa na Nordkapp, czyli Przylądek Północny – miejsce uznawane za najdalej wysunięty na północ punkt Europy, do którego da się dojechać samochodem. To już samo w sobie wygląda na spore wyzwanie. A jak dodamy jeszcze drobny szczegół – że owa podróż ma się odbyć „elektrykiem”... 

Kia EV6 wyprawa na Nordkapp mapa
Polska, Litwa, Łotwa, Estonia, Finlandia, Norwegia, czubek Europy – czyli Nordkapp – i dalej Norwegia, Szwecja i znowu Polska. Razem – bagatela – blisko 6400 km.

W rolach głównych – Kia EV6 wraz z załogą

Ta historia ma trzech bohaterów – to Kia EV6, Daniel Grzyb i jego żona Damaris. Samochód Roku 2022 i para, która z elektrykami – różnych marek – jest w bardzo zażyłych stosunkach już od wielu lat.

W przypadku Daniela, mimo jego młodego wieku, można wręcz powiedzieć, że w kwestii samochodów elektrycznych i ich popularyzacji zasługuje na miano eksperta i starego wygi. Pierwsze takie auto kupił już w 2017 roku i od tego momentu kompletnie wsiąkł w elektromobilność – wie o niej chyba wszystko, ma własną wypożyczalnię tego typu aut, a na koncie doświadczenia za kierownicą praktycznie niezliczonej liczby „elektryków”, w tym już ponad 400 tys. km przejechanych prywatną Teslą. Sporą ich część ze swoją towarzyszką (nie tej tylko) podróży – Damaris, która dzieli jego pasję.

Kia EV6 wyprawa na Nordkapp Warszawa
„Wyprawowa” Kia EV6, Damaris i Daniel – przed wyruszeniem w trasę. 
ARCHIWUM PRYWATNE DANIELA GRZYBA

To właśnie oni podjęli zimową rękawicę i postanowili sprawdzić, jak w podróży na Nordkapp spisze się Kia EV6. Ta ostatnia ma przez to przed sobą podwójne wyzwanie, bo oprócz wymagającej trasy do pokonania – w mocno niesprzyjających „elektrykom” warunkach – musi też zmierzyć się ze wspomnianym bogatym doświadczeniem Daniela za kierownicą innych tego typu aut. Do tego niemal dokładnie rok wcześniej odbył on podobną podróż na Nordkapp, tyle że Teslą. Nie ma co się oszukiwać – taki punkt odniesienia stawia poprzeczkę jeszcze wyżej. 

 Dane techniczne wersji biorącej udział w wyprawie Kia EV6 Plus AWD
Silnik  2 x elektryczny (przód + tył)
Napęd 4x4
Moc maksymalna 325 KM
Maks. moment obrotowy 605 Nm
Pojemność akumulatora 77,4 kWh
Zasięg 484-506 km
Osiągi (dane fabryncze)
Prędkość maksymalna 188 km/h
Przyspieszenie 0-100 km/h 5,2 s
Średnie zużycie energii 17,2-18,0 kWh/100 km
CENA od 282 900 zł

Garść wstępnych założeń

Należy zaznaczyć już na początku, że to nie ma być podróż „na czas” – nikt tu nie chce bić żadnych rekordów, a przynajmniej prędkości (bo inne – owszem, padną po drodze, ale o tym dalej). Nie chodzi o jak najszybsze dotarcie do celu.

Wręcz przeciwnie, na pierwszym planie ma tu być frajda z podróżowania, oglądania wyjątkowych miejsc. A niejako „przy okazji” – także próba odpowiedzi na pytanie, czy „elektryk” jest już dziś w stanie zapewnić niczym nieskrępowane czerpanie radości z takiej przygody.

I czy postoje na ładowanie będą tylko koniecznością odgórnie narzucaną przez możliwości auta, czy uda się je jakoś zgrać z rytmem życia i jazdy podróżujących. Tu już od razu było wiadomo, że jest duża szansa na pogodzenie potrzeb obu stron.  Dzięki architekturze 800 V Kia EV6 może w pełni wykorzystać możliwości ładowarek o wysokich mocach, np. takich jak te z sieci Ionity, które systemowo obsługują markę i oferują nawet 350 kW. A to pozwala na uzupełnienia energii w akumulatorze od 10 do 80% w zaledwie 18 minut.

Wszystko to już na wstępie zapowiadało, że postoje będą naprawdę krótkie. I właściwie sytuacja może się czasem odwrócić – bo po godzinach spędzonych w aucie problemem może nie być to, czy na stacji zdąży się do toalety, a raczej – czy zdąży się z niej wrócić, zanim auto będzie już gotowe do dalszej drogi. 

Ambitny początek

Na pierwszy ogień, w pierwszym dniu wyprawy – 26 lutego – w planie jest 700-kilometrowy odcinek z punktu startu, czyli z Warszawy – aż do Rygi na Łotwie. Udaje się go pokonać bez najmniejszego problemu – z czterema postojami na ładowanie, z których najdłuższy trwał 25 minut. Następnego dnia, w trasie z Rygi do Tallina, w której to podróżującym zaczynają towarzyszyć pierwsze symptomy prawdziwej zimy – pojawiają się przymrozki i śnieg – pęka też pierwszy tysiąc kilometrów.

Przy tak okrągłej liczbie pierwsze refleksje aż same się cisną. Zdaniem Daniela – czas jazdy i liczba postojów w przypadku auta spalinowego byłyby praktycznie identyczne. Przy spokojnej podróży też nie tylko trzeba, ale i warto się zatrzymywać. A w tym przypadku najdłuższe ładowanie trwało tylko 28 minut – to nawet za mało, żeby np. spokojnie skorzystać z toalety i napić się kawy lub coś zjeść.

Jest i dodatkowe, budujące spostrzeżenie z trasy – w Polsce przybywa wielostanowiskowych stacji ładowania. To duża zmiana na plus już nawet w stosunku do tego, co było rok temu, kiedy Daniel i Damaris podróżowali w tym samym kierunku.

Jedno jest już pewne – przy odpowiedniej infrastrukturze punktów ładowania (czyli ich sensownym rozmieszczeniu i mocy) nastawiona na zrelaksowaną turystykę podróż elektrykiem logistycznie niemal niczym się nie różni od wyprawy dieslem czy „benzyną”.

A czy w takim razie jest może coś, w czym elektryk może pobić auta spalinowe? Owszem! 

Przytulny nocleg? W dowolnym miejscu i czasie

Daniel i Damaris postanowili także gruntownie sprawdzić warunki noclegowe, jakie może im zafundować Kia EV6 (łącznie spędzili w niej aż 9 nocy!).

Na pierwszy nocleg, już w Finlandii, ustawili temperaturę na 24ºC (co, jak się okazało, zgotowało im w aucie niemal tropiki). Na dworze były minus 2ºC, a samochód zużył zaledwie 10% baterii. Kolejnej nocy, mając w planach także nocleg w tradycyjnym fińskim domku z sauną, postanowili oszczędzić sobie tej ostatniej w aucie i zmniejszyli temperaturę do 23,5ºC. I ta właśnie okazała się optymalna. Czego nie można powiedzieć o temperaturze na zewnątrz, która w nocy spadła do minus 16.

Przez 10 godzin podtrzymywania temperatury w samochodzie, przy siarczystym mrozie na zewnątrz, auto zużyło 29% baterii – czyli 22 kWh energii, co można by przeliczyć na około 90 km zasięgu. Jak obliczył Daniel – przy takim zużyciu energii cały koszt noclegu zamknął się w 33 zł. Za ogrzewane, całkiem wygodne lokum, które na dodatek można „wynająć” w dowolnie wybranym miejscu, nawet w samym środku mroźnego fińskiego czy norweskiego lasu to chyba całkiem dobra cena.

A z tą wygodą to wcale nie przesada – kanapa w EV6 składa się na płasko, co pozwala tak ułożyć w aucie materac, że warunki stają się zbliżone do domowego łóżka. Mając niemałą skalę porównawczą, Daniel i Damaris zgodnie przyznali Kii tytuł najwygodniejszego elektryka ze wszystkich, jakie do tej pory testowali w trybie „nocleg”. Przebiła nawet Teslę.

Przy okazji – „protip” od doświadczonych podróżników. Na tego typu wyprawy (szczególnie z zamiarem nocowania w aucie) zdecydowanie nie warto zabierać walizek. A właśnie na walizki (dwie duże) postawili Daniel i Damaris rok temu. Były niewygodne, nieustawne, a kiedy np. chcieli coś z nich wyciągnąć – praktycznie nie dało się ich otworzyć w aucie. Tym razem – mądrzejsi o to doświadczenie – spakowali wszystko w małe torby, które nie dość, że można poupychać w różne zakamarki, to jeszcze na czas noclegu łatwiej je przerzucić do przodu auta.

A rano? Rano wstajesz i... gotujesz sobie wodę na kawę lub herbatę i smażysz jajecznicę. Bo dzięki funkcji V2L (Vehicle to Load) Kia może też robić za przenośny czy raczej samojezdny powerbank. Zdolny nie tylko zasilić czajnik, kuchenkę elektryczną czy suszarkę do włosów, ale także wznieść się na wyżyny altruizmu i podarować energię innemu „elektrykowi” – auto może przekazać moc aż do 3,6 kW.

Gniazda umożliwiające transfer energii w drugą stronę są dwa – jedno na zewnątrz, pod klapką ze złączem do ładowania oraz w środku – pod kanapą, co umożliwia np. zasilenie energią choćby laptopa i, dla chętnych (lub do tego zmuszonych), pracę w podróży.

Przy tak zorganizowanej własnej infrastrukturze turystycznej nocowanie w samochodzie (z pełną dostępnością opcji „nocleg ze śniadaniem”) w drodze nawet na Nordkapp przestaje być wyzwaniem, a staje się po prostu przygodą.

Na jezioro i za koło (podbiegunowe)

Po drodze udało się także zaliczyć wizytę autem na zamarzniętym jeziorze – która pozwoliła Kii i jej pasażerom popuścić nieco wodze fantazji. Najpierw się wprawdzie zakopali w śniegu, ale potem... Kto powiedział, że elektryki muszą być zawsze grzeczne i nie mogą czasem trochę pojeździć bokami na lodzie? 

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Daniel Grzyb | elektromobilność & podróże (@danielgrzyb_official)

Przy okazji porada praktyczna – gdy na drodze pojawia się śnieg lub lód (albo jedno i drugie) w Kii warto przejść na tryb sportowy – to on właśnie daje w EV6 stały napęd 4x4. Dodatkową pomoc zapewnia ustawienie Snow, które w takich warunkach pozwala w znacznym stopniu ograniczyć hamowanie silnikami. Dzięki temu przy odpuszczeniu gazu auto nie wpadnie w poślizg. 

Ale wróćmy na trasę. Po trzech noclegach w samochodzie załoga Kii – dla odmiany – przenocowała w klasycznym drewnianym fińskim domku z sauną. Tradycji towarzyszył jednak nowoczesny akcent – okazało się, że stała tam też ładowarka o mocy 225 kW (ultraszybkie ładowarki są w Finlandii praktycznie normą).

Kia EV6 wyprawa na Nordkapp dzien 6 1
Klasyczne fińskie domki z sauną – jedna z wyjątkowo cennych zdobyczy cywilizacji.
archiwum prywatne Daniela Grzyba

Po tej odrobinie luksusu nadszedł dzień, w którym ekspedycja oficjalnie przekroczyła koło podbiegunowe, oczywiście odwiedzając tutejszą pozycję obowiązkową w postaci wioski św. Mikołaja. O tej porze już zdecydowanie mniej obleganej przez turystów niż w „sezonie” (czytaj – okolicach Bożego Narodzenia).

Kolejny etap podróży rozpoczął się od podkręcenia zimowych klimatów na trasie. Pojawiły się nawet zamiecie śnieżne – z zaspami wysokości samochodu. Ale... nie ma miękkiej gry. Daniel i Damaris właśnie w takich okolicznościach przyrody postanowili spróbować pobić swój osobisty rekord i kolejne cztery noce spędzić w aucie. Na początek z fińskiej miejscowości Saariselka jadąc już bez przerw na sam Nordkapp – z planem pokonania „na raz” – bagatela – 500 km. W wartościach bezwzględnych nie byłby to może wyjątkowo imponujący dystans – ale w takich warunkach jego „ciężar gatunkowy” spokojnie można przemnożyć co najmniej przez dwa.

Jak w filmie... czyli życie pisze najlepsze scenariusze

Wieczorem – w ósmym dniu podróży – Daniel i Damaris dotarli do gminy Nordkapp, a w nocy – już w dziewiątym, po przejechaniu prawie 3000 km – na sam północny kraniec Europy. Ostatnie 30 km pokonali w towarzystwie zorzy polarnej. Jakby tego było mało – rano przywitała ich jeszcze tęcza. Jak w dobrze wyreżyserowanym filmie...

A i to nie wszystko – na miejscu spotkali Polaków, którzy przyjechali tam z Polski samochodem spalinowym... tą samą trasą. I – uwaga – wyruszyli w podróż dokładnie w tym samym dniu co Daniel i Damaris (mocno wyświechtana formułka, że życie pisze najlepsze scenariusze, tu akurat jest wyjątkowo na miejscu).

W aucie załoga Kii spędziła w drodze na Norkapp w sumie 95 h, ale w to wliczają się także noclegi w samochodzie. Czy można by dotrzeć tam szybciej? Jasne, ale nie taki był cel tej podróży, ważna była droga do niego.

Zresztą – identyczny czas, jakiego na dotarcie w to samo miejsce potrzebowała ekipa zupełnie niezależnej „spalinowej” wyprawy doskonale pokazuje, że turystyka „elektrykiem” nie jest w niczym gorsza. Wręcz przeciwnie – ma swoje przewagi choćby w postaci noclegu „na zawołanie” czy możliwości ugotowania sobie obiadu w dowolnie wybranym miejscu. 

Czy to koniec? Ależ skąd – jesteśmy dopiero w połowie drogi

Nordkapp – owszem – był „nominalnym” celem tej podróży, ale... po jego osiągnięciu stał się celem pośrednim, bo załoga Kii wcale nie zamierzała, ot tak po prostu wrócić najprostszą drogą do Warszawy. To byłaby wręcz zbrodnia, biorąc pod uwagę to, ile wspaniałych miejsc czekało na odwiedzenie w drodze powrotnej – wystarczyło po prostu delikatnie zmodyfikować trasę.

I tak właśnie zrobili Daniel z Damaris. Mając pełną świadomość, że dopiero teraz zaczną się „schody”, bo wbrew powszechnemu mniemaniu klimat na Nordkappie wcale nie jest aż tak surowy.

Prawdziwe zimowe wyzwanie czekało na trasie wzdłuż wybrzeża Norwegii – pięknego, ale i wyjątkowo zimą surowego i mroźnego. W tej sytuacji szczególnie przydaje się fakt, że nawigacja „bierze na siebie” planowanie postojów na ładowanie i przed nimi wydaje autu dyspozycję, by podgrzało baterię, dzięki czemu czas ładowania skrócony jest do koniecznego minimum.

Podróż powrotna zaczęła się z przytupem – od potężnej burzy śnieżnej trwającej niemal cały dzień, ale po niej, w nocy przyszła wyjątkowa nagroda: kolejna zorza. Tym razem jednak tak wielka, że w pewnym momencie objęła całe niebo, które... chwilę potem przecięły Starlinki. Najwyraźniej Musk uznał, że tych zachwytów nad dzielnością Kii jest chyba za dużo i czas przypomnieć o sobie i o Tesli...

Kolejna noc w Kii dowiodła jednak jej wyższości nad amerykańską rywalką, było wygodnie, ciepło, a w 15-stopniowym mrozie ubyło tylko 17% baterii – czyli ok 54 km zasięgu.

Kia EV6 wyprawa na Nordkapp dzien 9 2
Zorza na całe niebo – dla takich chwil i widoków warto żyć (i podróżować).
ARCHIWUM PRYWATNE DANIELA GRZYBA

W drodze z miejscowości Bjerkvik w stronę Lofotów – niecodzienne zjawisko: stacja benzynowa dużego globalnego koncernu paliwowego, a na stanowisku niegdyś zajmowanym przez dystrybutor... ładowarka, jeszcze z opisami rodzajów shellowskich paliw i szyldem „Quality Fuels”.

Dla przeciwników elektromobilności to widok z gatunku tych, które – nawiązując choćby do filmów w stylu „The Last of Us” – nazwaliby pewnie postapokaliptycznymi. Ale chyba lepiej powiedzieć po prostu, że tak będzie wyglądać przyszłość – albo przynajmniej jeden z etapów do niej prowadzących.

Zupełnie niepostrzeżenie po 10 dniach podróży pada zapowiadany rekord – 4 noce z rzędu przespane w samochodzie. Rekordziści postanowili sobie przyznać nagrodę – najpierw jedną, a potem... jeszcze jedną noc spędzoną w domkach w jednym z najbardziej zjawiskowych miejsc Skandynawii – czyli na Lofotach. 

Ale i tu porzucony na noc w samotności „elektryk” miał szansę się wykazać – dzięki aplikacji Kia Connect można było z wyprzedzeniem podgrzać wnętrze auta. I dzięki temu po wyjściu rano z ciepłej kwatery wsiąść do samochodu oferującego równie „cieplarniane” warunki.

I ruszyć w dalszą drogę – już w stronę promu, który przetransportuje podróżników z powrotem na kontynent. Po drodze udało się jednak odwiedzić jeszcze jedno ciekawe miejsce – wioskę o dość niezwykłej nazwie – Å. Tak się składa, że to ostatnia litera norweskiego alfabetu i równocześnie – ostatnia miejscowość na Lofotach.

Kia EV6 wyprawa na Nordkapp dzien 12 4
W malutkiej wiosce o słynnej na cały świat nazwie Å można odwiedzić m.in. muzeum sztokfisza.
ARCHIWUM PRYWATNE DANIELA GRZYBA

Kolejna noc w samochodzie i kolejny, dość wyjątkowy dzień – bo z największym w całej podróży dziennym kilometrażem – licząca 1215 km trasa z Bodo, gdzie Kia zeszła na ląd z promu aż do Oslo. Tego dnia padł też inny rekord – najniższa w całej podróży temperatura zewnętrzna minus 24ºC. 

Tak zacny dystans to kolejny moment, który aż się prosi o małe „etapowe” podsumowanie. I tak – postojów na uzupełnienie energii na tej trasie było w sumie 8, najkrótszy trwał 15 min, najdłuższy – 52 min. Łącznie auto ładowało się 4 h 38 min. Przy czym długość przerw mogłaby być znacznie mniejsza – Kia poradziłaby sobie w krótszym czasie.

Bardziej od niej potrzebowali ich Daniel i Damaris. Mając za sobą już kawał drogi, w dodatku w trudnych warunkach, zadeklarowali zgodnie, że nie byliby w stanie pokonać tej trasy z krótszymi przerwami. Potrzebowali napić się kawy czy zjeść obiad (to właśnie na ten moment przypadł najdłuższy czas – 52 min). Jak się więc okazało – to „czynnik ludzki” był tu hamulcowym, a nie możliwości auta.

A dalej... dalej poszło już szybko – z Oslo do Karlskrony prowadziła wygodna autostrada, na której udało się jechać o wiele szybciej. Na tym odcinku padł też kolejny rekord – maksymalnej mocy ładowania: 239 kW. Wspomniane dogrzewanie baterii przed dojazdem do ładowarki zrobiło robotę.

Kia EV6 wyprawa na Nordkapp dzien 14-5
„Żywy”, a dokładnie cyfrowy dowód osiągnięcia rekordowej w czasie całej podróży mocy ładowania. 
ARCHIWUM PRYWATNE DANIELA GRZYBA

A tuż przed opuszczeniem Szwecji – ostatnia atrakcja programu – plaża, na którą można wjeżdżać samochodami. I tak jak na lodzie, tak i tu napędzana na 4 koła Kia czuła się jak ryba w wodzie. 

Po tej chwili relaksu – 12-godzinny rejs promem do Gdyni i 400-kilometrowa podróż z Trójmiasta do Warszawy. Przy okazji warto zweryfikować pokutujące przekonanie, że „elektrykiem” na prom czasem trudno wjechać. Podczas wyprawy na Nordkapp Daniel i Damaris aż trzy razy płynęli promem – i ani razu nie napotkali na jakikolwiek problem z „zaokrętowaniem” Kii. 

Mission completed!

Kia-EV6-wyprawa-na-Nordkapp-dzien-15-2
wyprawa na Nordkapp i z powrotem – w pigułce.
ARCHIWUM PRYWATNE DANIELA GRZYBA

Niemal 6400 kilometrów i 15 dni w drodze, w tym 9 noclegów w aucie (Daniel i Damaris jeszcze nigdy w trakcie jednej podróży nie spali tylu nocy w samochodzie). Łączny czas jazdy wyniósł blisko 180 h, a auto skonsumowało w tym czasie razem 1922 kWh (podczas łącznie 52 ładowań), co dało średnie zużycie 28,3 kWh/100 km.

Tak wyglądają suche dane. Nic jednak nie opisze i nie odda skali wrażeń i emocji oraz satysfakcji i radości, jakie towarzyszyły Danielowi i Damaris podczas podróży.

No i jedno jest pewne – ta wyprawa zburzyła wiele mitów o tym, jakie to nieznośne i uciążliwe ograniczenia wiążą się z podróżowaniem w dalekie trasy „elektrykiem”. Mało tego – wyszło na to, że ten rodzaj transportu może dać nawet większą niezależność i wolność niż auto spalinowe. 

Kia EV6 wyprawa na Nordkapp dzien 8 9
Zdobycie Przylądka Północnego przez elektryczną Kię okazało się znacznie prostsze (i przyjemniejsze), niż mogłoby się wydawać – zwłaszcza opierającym się wyłącznie na obiegowych opiniach przeciwnikom aut elektrycznych.
ARCHIWUM PRYWATNE DANIELA GRZYBA

Czytaj także