Przerwa w dostawie prądu? Coraz bardziej pojemne akumulatory współczesnych aut elektrycznych wystarczają do zasilania domu nawet przez kilka dni. Energię zgromadzoną w bateriach można też wykorzystać na inne sposoby.
Popularność aut elektrycznych sukcesywnie wzrasta, co wiąże się z ich rosnącymi możliwościami. Jeszcze kilka lat temu przeciętny „elektryk” miał na pokładzie zespół akumulatorów o pojemności kilkunastu kilowatogodzin, można go było ładować prądem o stosunkowo niskiej mocy, a rezerwy energii były na tyle małe, że często trzeba było wybierać pomiędzy komfortem a zwiększeniem zasięgu o kilka kilometrów – pozwalającym na dojechanie do celu podróży – np. przez zmniejszenie temperatury we wnętrzu.
Oczywiście technologia była i jest rozwijana i zwłaszcza na przestrzeni ostatnich lat dokonał się zauważalny postęp. Realne zasięgi rzędu 300 km na jednym ładowaniu stały się całkiem powszechne (w oficjalnych testach przekraczają nierzadko 600 km), akumulatory mogą przyjmować ponad 100 kW mocy podczas doładowania, a to pozwala na zmianę podejścia do pojazdów tego typu. Jasne, ciągle jesteśmy na początku drogi, ale kolejne możliwości realnie się otwierają.
Na dzisiejsze auto elektryczne można już spojrzeć jak na duży magazyn energii – pojemność akumulatorów na poziomie 80-130 kWh to naprawdę dużo. Można pomyśleć, jak ją wykorzystać nie tylko do napędzania pojazdu, ale także do innych codziennych celów.
Pomysł elektrycznych banków energii nie jest nowy. Swego czasu mocno promowała go np. Tesla, ale idea była zupełnie inna. Zamawiało się osobny zestaw akumulatorów, pochodzący z aut wycofanych z użytku. Po zamontowaniu w domu i podłączeniu do sieci mógł być doładowywany np. w czasie gdy prąd jest dostępny w niższych taryfach, a kiedy był droższy, lub gdy nastała przerwa w dostawach, energia mogła być przekierowana w drugim kierunku. System wymagał dodatkowych inwestycji.
Taki sam efekt można przecież jednak osiągnąć, gdy tym magazynem energii będą bezpośrednio akumulatory naszego elektrycznego auta. Tu niezbędne nakłady na instalację są dużo mniejsze.
System zasilania domu z pojazdu (spotyka się określenie V2H, Vehicle-To-Home) wymaga stacji ładowania umożliwiającej przepływ energii w dwóch kierunkach, auta, którego oprogramowanie pozwala na współpracę z nią i pewnych – choć niedużych – ingerencji w domową instalację elektryczną. Pomysły tego typu pojawiają się od kilku lat, teraz na rynku znajdują się auta, które w praktyce to realizują.
Nawet jeśli nie potrzebujemy wykorzystywać auta elektrycznego jako awaryjnego zasilania domu, taki zakres możliwości może przydać się np. podczas kempingowania czy w profesjonalnych zastosowaniach – auta zapewniają odpowiednią moc i pojemność baterii do zasilania wielu dużych odbiorników prądu naraz. To taki naprawdę duży powerbank.
Takie alternatywne zastosowania aut elektrycznych dopiero się rozwijają, ale już dziś można znaleźć je w praktycznym użyciu, np. u Forda, Nissana czy Volkswagena.
Nowy Ford F-150 – zwłaszcza w elektrycznej wersji Lightning – zbiera pochlebne opinie. Jego przeznaczona dla odbiorców profesjonalnych odmiana Pro wyróżnia się bardzo użytecznymi rozwiązaniami. W praktyce nie trzeba się już martwić o szukanie gniazdka z prądem na budowie czy w jakimkolwiek innym miejscu pracy. System jest w stanie zapewnić prąd zmienny o mocy do 2,4 kW, opcjonalnie nawet do 9,6 kW. To spokojnie wystarcza do zasilania elektrycznych narzędzi jak piły, wiertarki itp. Gniazdka rozmieszczono w różnych miejscach, zarówno na skrzyni ładunkowej, jak i w przednim bagażniku. Przy dużej pojemności akumulatorów zapewniony jest też długi czas pracy bez konieczności ładowania.
Przerwy w dostawach prądu do domu? Martwimy się o pożywienie w nagrzewającej się lodówce? Nie ma światła, nie ma telewizji, nie ma zasilania komputera? W takich sytuacjach pomocą będzie awaryjne zasilanie w postaci auta elektrycznego podłączonego do ładowarki umożliwiającej przepływ energii w dwie strony – czyli także od auta do instalacji domowej. Elektryczna wersja Forda F-150 też daje taką możliwość. Pojemność akumulatorów wynosi do 131 kWh, a auto może zasilać sieć z mocą do 9,6 kW – na potrzeby typowego domu to aż nadto. W USA przeciętne zużycie energii to ok. 30 kWh/dzień, takie źródło zasilania wystarczy więc na około 3 dni. Lub więcej, jeśli auto będzie doładowywane np. z paneli słonecznych.
Jeśli patrzymy na możliwości samochodów elektrycznych pod kątem zasilania zewnętrznych odbiorników prądu, ważne są dwa parametry: pojemność akumulatorów, która wyznaczy nam ogólny czas pracy podłączonych urządzeń, oraz, co równie ważne, moc, jaką system będzie mógł oddać w każdej konkretnej chwili – podłączenie zbyt wielu odbiorników nawet na krótko nie zawsze może być więc możliwe.
W praktyce nowe auta elektryczne teoretycznie zapewniają parametry, które poradzą sobie z potrzebami nawet dużego domu, i to przez kilka dni.
Czy należy się obawiać o stan akumulatorów przy tego typu użytkowaniu? Absolutnie nie. Wymagania pod względem tempa oddawania mocy w czasie jazdy czy jej pobierania z szybkich ładowarek są co najmniej kilkukrotnie większe.