Kupno auta w komisie samochodowym teoretycznie powinno być obarczone niskim ryzykiem. Przedsiębiorcy z tej branży nie słyną jednak z uczciwości. Na co trzeba uważać?
Teoretycznie komis jest jednym z bezpieczniejszych miejsc, w których można kupić samochód. Sprzedawca trudni się pośrednictwem zawodowo, jest w związku z tym zobowiązany do należytego sprawdzenia sprzedawanych przez siebie aut, zarówno pod względem technicznym, jak i prawnym. Naturalnie, uczciwych i profesjonalnych punktów nie brakuje. Nierzadko w komisie samochód można nie tylko kupić, ale także ubezpieczyć czy wziąć na niego kredyt.
Problem w tym, że jeszcze łatwiej można trafić na komis, w którym sprzedawca wcale taki uczciwy i profesjonalny nie jest. Znalezienie ciekawej oferty sprzedaży nie musi więc oznaczać sukcesu. A na pewno nie może spowodować uśpienia czujności.
Już na etapie przeglądania ogłoszeń, a później podczas wizyty w komisie warto zwrócić uwagę na pewne zagadnienia, które mogą zwiastować rychłe i niemal pewne kłopoty związane z zakupem. Lepiej wiedzieć, jak ich uniknąć.
Wielu właścicieli komisów podsuwa kupującemu umowę podpisaną wcześniej przez poprzedniego właściciela. Dzięki temu zabiegowi po działalności komisanta nie pozostaje żaden ślad – w razie problemów uniknie odpowiedzialności.
Kupując auto od komisanta, należy upewnić się, czy jego firma jest uprawniona do pośrednictwa w sprzedaży samochodów. Jeżeli sprzedający nie załącza dokumentu potwierdzającego wpis w ewidencji przedsiębiorców, profil jego działalności gospodarczej można sprawdzić po numerze NIP na stronie www.aplikacja.ceidg.gov.pl.
Przeglądając ogłoszenia, warto zwrócić uwagę, czy zdjęcia zostały wykonane niedawno, czy np. o innej porze roku. Skoro samochód nie znalazł nabywcy przez tak długi okres, prawdopodobnie jego kondycja zniechęciła wielu wcześniejszych oglądających.
Odwiedzając komis, należy rozejrzeć się, czy na terenie nie są przeprowadzane naprawy aut. Wiele firm skupuje najtańsze samochody i we własnym zakresie przygotowuje je do sprzedaży.
Typową sztuczką komisantów jest przyjmowanie zaliczki na samochód, którego jeszcze nie mają. Często dotyczy to aut sprowadzanych, które są jeszcze w trakcie transportu z zagranicy.
Samochód kupiony w komisie okazał się wadliwy – np. wbrew zapewnieniom wypadkowy lub skradziony? Komisant pewnie będzie próbował tłumaczyć się swoją niewiedzą co do rzeczywistego stanu auta i zrzucał winę na poprzedniego właściciela, sugerując, że to on powinien odpowiadać za reklamację.
Wiele komisów specjalizuje się w obrocie tanimi samochodami w słabym stanie technicznym. Odwiedzając komis, poza wytypowanym autem, należy ocenić ogólną kondycję pozostałych.
Długa obecność komisu w danym miejscu pozwala myśleć, że firma prowadzona jest uczciwie i nie musiała „uciekać” przed niezadowolonymi klientami. W rzeczywistości komisanci wynajmujący konkretne place często się zmieniają.
Oglądając auto sprzedawane przez komis, zawsze należy sprawdzić kompletność dokumentów. Przy okazji dobrze jest rzucić okiem na ceny na pośrednich umowach.
Częstym zabiegiem właścicieli komisów stosowanym wobec klientów jest stwarzanie wrażenia zainteresowania autem przez inne osoby. W takiej sytuacji sprzedający odbiera telefony od rzekomych klientów lub mówi oglądającym, że niedługo przyjeżdżają inni zainteresowani. Zdarza się też, że pracownik komisu podchodzi do oględzin klienta z niechęcią, twierdząc, że ma dużo pracy i nie może poświęcić zbyt dużo czasu.
Popularnym sposobem komisów na ukrycie wielu wad samochodu jest zastawienie go innymi autami tak, by uniemożliwić wyjechanie na jazdę próbną. Sprzedający zapewnia, że auto funkcjonuje dobrze, licząc, że klient podejmie decyzję o kupnie na podstawie statycznych oględzin. Często handlarze udostępniają auto na jazdę próbną jedynie na terenie komisu.
W porządnych komisach samochody są regularnie uruchamiane, a ich akumulatory doładowywane. Niestety wielu handlarzy nie przywiązuje do tego wagi i odpala auta dopiero, gdy ktoś chce je obejrzeć. W podobnych sytuacjach samochody, które długo stoją, mają problemy z rozruchem nawet z kabli czy boostera.
Wiele osób na oględziny samochodu zabiera zaprzyjaźnionego mechanika, by ten ocenił stan techniczny auta. W takiej sytuacji właściciele komisów często uniemożliwiają podłączenie auta pod komputer, tłumacząc, że w ten sposób można uszkodzić elektronikę samochodu. W rzeczywistości unikając diagnostyki, próbują ukryć wady samochodu.
„Proszę nie składać foteli, coś się połamie i będzie pan za to odpowiadał” – takie i podobne komentarze sprzedawcy służą zniechęceniu do dokładnego sprawdzenia auta przed zakupem. W samochodzie na pewno jest więc coś do ukrycia.
Wielu pośredników podczas wystawiania faktury pyta klientów, czy mogą umieścić na niej niższą kwotę, tłumacząc, że dzięki temu zapłacą mniejszy podatek. W rzeczywistości zabezpieczają się na wypadek reklamacji.