Mało rzeczy denerwuje tak bardzo jak źle ustawione światła. Jak je samodzielnie sprawdzić i wyregulować? Podpowiadamy to, czego nie uczą na kursach nauki jazdy.
Samochód jadący 90 km/h pokonuje w ciągu sekundy dystans 25 m. Jeżeli nocą światła w naszym samochodzie oświetlają drogę jedynie na 25 m, to po zauważeniu przeszkody uda się wyhamować jedynie do około 70 km/h. Z kolei zbyt wysoki, oślepiający strumień światła jest potencjalnym zagrożeniem dla wszystkich pieszych.
To wszystko wydaje się oczywiste, a jednak wyniki badań prowadzonych cyklicznie przez Instytut Transportu Samochodowego nie pozostawiają złudzeń – Polacy jeżdżą z dramatycznie źle ustawionymi światłami. Przy okazji ostatniej - z jesieni 2022 roku – akcji „Twoje światła – nasze bezpieczeństwo” ITS przytoczył rezultaty przeprowadzonych przez siebie badań: aż 98% procent ankietowanych kierowców przyznało, że uległo oślepieniu przez pojazdy nadjeżdżające z naprzeciwka, dodatkowo 40% kierowców uważa, że ma zbyt słabe oświetlenie.
Coroczna kontrola ustawienia świateł podczas przeglądu w SKP okazuje się niewystarczająca. Warto to robić raz na kilka miesięcy, ale przede wszystkim wyrobić w sobie odruch korzystania podczas jazdy z korektora ustawienia świateł.
Regulacja wiązki światła u diagnosty kosztuje 20 zł, ale ustawienie świateł możemy sprawdzić też we własnym zakresie. Wystarczy znaleźć płaską ścianę i postawić w odległości 5 m przed nią samochód. Na reflektorze mamy podane procentowe obniżenie strumienia świateł mijania (zwykle od 1,0 do 1,6%). Przy odległości od ekranu 5 m wyraźna granica światła i cienia powinna się znaleźć zwykle o 5 do 8 cm niżej niż wynosi odległość żarówek świateł od jezdni. Nie zapominajmy też, aby podczas jazdy korygować wysokość świecenia w zależności od obciążenia auta.
Z obowiązku regulacji świateł nie są wyłączone auta z ksenonami. Układ samopoziomowania kompensuje jedynie wpływ obciążenia samochodu, ale nie zastąpi wstępnej regulacji.