Magazyn Auto
Serwis pod patronatem magazynu Motor
zapalniczka samochodowa  w Audi

Zapalniczka samochodowa – od zapalania do zasilania

Zapalniczka samochodowa – od zapalania do zasilania

Palenie, także w samochodzie, już od dawna nie jest modne, ale w wyposażeniu wielu aut pozostał trwały ślad tej mody – zapalniczka samochodowa. Element, który od swojej pierwotnej roli do dzisiejszych zastosowań przeszedł długą drogę. 31 maja to Światowy Dzień bez Papierosa – i przy okazji dobra okazja do przyjrzenia się temu urządzeniu, które dziś z papierosami ma wspólną już właściwie tylko nazwę.

O tym, od czego i kiedy zaczyna się historia tego wynalazku można by długo dyskutować – według niektórych źródeł sięga daleko, bo aż do początku lat 80. XIX wieku, kiedy to urodzony w Szwajcarii austriacki przedsiębiorca Friedrich Wilhelm Schindler opatentował pierwszą elektryczną zapalniczkę do cygar (jemu także zawdzięczamy powstanie... kuchenki elektrycznej). Ta wygodna dla palaczy innowacja w sprzedaży pojawiła się w latach 90. XIX wieku.

Z czasem, w latach 20. XX wieku popularność papierosów zaczęła wyprzedzać cygara – nowe udogodnienie zaczęto więc nazywać zapalniczką nie do cygar, a do papierosów, choć jej średnica pozostała bez zmian i nadal pasowała do standardowego cygara.

Za symboliczny początek historii zapalniczki samochodowej – takiej, jaką każdy z nas kojarzy przynajmniej z wyglądu (choć im jest młodszy, tym większy może mieć z tym problem) można uznać przyznanie w 1921 r. w Stanach Zjednoczonych patentu dla urządzenia o nazwie „electrical lighting device for cigars and the like”, co można przetłumaczyć jako „elektryczne urządzenie do zapalania cygar i im podobnych”. Jego dumnym wynalazcą był Joshua M. Morris. Z opisu i rysunków urządzenia wynikało, że jest to „bezprzewodowa” zapalniczka z podgrzewanym w gnieździe zapalnikiem, którym – po wyjęciu po odpowiednim czasie – można było zapalić papieros (lub cygaro). 

W pojazdach w Stanach Zjednoczonych zapalniczki samochodowe zaczęły się pojawiać w połowie lat 20. XX wieku, a ich rozpowszechnienie w zintegrowanej z autem wersji, czyli formie, jaka jest nam najbliższa, można przypisać amerykańskiej firmie CASCO (Connecticut Automotive Specialty Company) i jej kolejnym patentom z 1928 i 1960 roku. Co dziś może wydawać się zaskakujące, gniazdo zapalniczki pojawiło się w samochodach wcześniej, niż... pasy bezpieczeństwa! 

Praktyczne i łatwe w użyciu zapalniczki samochodowe trafiły wkrótce do aut producentów na całym świecie. I od tego czasu w ich funkcjonowaniu i wyglądzie niewiele się zmieniło.

A zasada działania zapalniczki jest prosta – dla użytkownika cała robota polega na tym, że jej wyjmowaną część (zazwyczaj z charakterystyczną ikoną palącego się papierosa) – wciska jak przycisk w przeznaczonym dla niej gniazdku. Gdy element grzejny osiągnie potrzebną temperaturę, zapalniczka sama lekko odskoczy, dając sygnał, że jest gotowa do zapalenia papierosa.

Przeminęło z... dymem

Ale wszystko, co dobre (no właśnie – czy na pewno dobre?) kiedyś się kończy. Z biegiem lat o szkodliwości palenia papierosów zaczęło się robić coraz głośniej, pojawiały się kolejne ograniczenia i zakazy dla uzależnionych od palenia, z czasem coraz trudniej też było np. sprzedać auto „po palaczu” – przesiąknięte zapachem dymu i z dziurami po papierosowym żarze w tapicerce. 

Wraz z tym, jak moda na palenie papierosów zaczęła coraz bardziej przygasać, z samochodów mniej więcej w latach 90. XX w. zaczęły powoli znikać – seryjnie montowane i przeznaczone dla palaczy – akcesoria, np. instalowane w wielu miejscach w kabinie popielniczki. Ale w przypadku zapalniczek samochodowych sprawy potoczyły się nieco inaczej.

A to dlatego, że gniazdo zapalniczki samochodowej to nie tylko miejsce „dokowania” elementu „zapalającego” – ze spiralą z drutu rozgrzewaną dzięki prądowi z instalacji elektrycznej auta. To również, a z czasem – przede wszystkim – źródło zasilania prądem, w przeważającej liczbie przypadków o napięciu 12 V. A w tej funkcji od wielu lat jego rola jest wręcz nie do przecenienia. 

gniazdo 12V w aucie z wpiętym zasilaczem
123RF

Można też zaryzykować stwierdzenie, że wyobraźnia i kreatywność producentów w ten sposób zasilanych z samochodu urządzeń, praktycznie nie zna granic – wystarczy tylko odpowiedni zasilacz lub adapter i... the sky is the limit.

Ale zacznijmy od tych najbardziej oczywistych zastosowań tego typu źródła prądu. Bardzo szybko, zamiast lub obok podgrzewania zapalniczki zaczęło ono służyć do zasilania przydatnego w podróży (i nie tylko) sprzętu – od akcesoryjnej nawigacji przez kamery samochodowe i transmitery Bluetooth (pozwalają połączyć z radiem samochodowym np. smartfon i przesłać z niego do głośników muzykę) po rzecz chyba najczęściej praktykowaną, czyli wykorzystywanie gniazdka do ładowania telefonu (w nowoczesnych autach funkcję coraz częściej zastępowaną przez pokładowe ładowarki indukcyjne). 

telefon podczas ladowania-z gniazda 12V w aucie
123RF

Na tym lista się nie kończy, bo rynek zasilanych z gniazdka akcesoriów samochodowych to wyjątkowo płodna branża. Wśród nich znajdują się min.: wiatraczki (odrobina ulgi, kiedy w aucie nie ma klimatyzacji, choć... są i zasilane z gniazdka samochodowe klimatyzatory), miniodkurzacze, przenośne lodówki, czajniki, zaparzacze i ekspresy do kawy, oczyszczacze powietrza, maty masujące na fotele, kubki termiczne, czy nawet – coś dla pań za kierownicą – lokówki do włosów lub – z przeciwnej strony skali zainteresowań i zapotrzebowań – kompresory i klucze udarowe do kół.

Trudno się więc dziwić, że z czasem gniazda zapalniczek z wetkniętym w nie nagrzewającym się elementem do zapalania papierosa zaczęły być wypierane przez podobne w kształcie gniazdka, ale już bez zbędnej, bo często od razu wyjmowanej i chowanej głęboko do szuflady zapalniczki. I stały się – nazywanymi wprost i po imieniu – gniazdami 12 V, najczęściej z uchylaną zaślepką z oznaczeniem 12 V. 

gniazdo 12 V w samochodzie
123RF

Świat idzie do przodu

Również w ich przypadku powoli widać, że idzie nowe. Zestaw „gniazdo 12 V plus (najczęściej organizowana we własnym zakresie) przejściówka USB” coraz częściej zastępują znacznie wygodniejsze dla użytkownika fabrycznie montowane w aucie przez producentów porty USB różnych typów. Choć dla gniazd 12 V wciąż jest miejsce i pewnie jeszcze jakiś czas pozostanie. 

Tak jak historia „gniazdka zapalniczki”, moda na palenie papierosów również się zmienia. Wraz z rosnącą świadomością negatywnych skutków, jakie niesie ze sobą ten nałóg – coraz więcej osób podejmuje próby rzucenia papierosów. Z okazji obchodzonego dziś Światowego Dnia bez Papierosa, gorąco zachęcamy, aby wykorzystać tę okazję – podjąć wyzwanie i zerwać z papierosowym nałogiem. Raz na zawsze! Korzystając przy tym z wielu ogólnie dostępnych metod – od aktywności sportowej, audiobooków, które można słuchać w samochodzie, czy sesji medytacyjno-relaksacyjnych – po gumy, plastry z nikotyną, a na wizycie u lekarza i lekach kończąc. 

Co jednak jeśli się nie udaje? Jako środek pośredni można rozważyć zastosowanie nowych technologii w postaci tzw. produktów bezdymnych. Należą do nich przebadane podgrzewacze tytoniu – nazywane przez wielu iqosami lub e-papierosy na liquidy. Produkty te opierają się odpowiednio na podgrzewaniu wkładów tytoniowych lub płynu, zatem nie zachodzi w nich proces spalania, a co istotniejsze – nie wytwarzają dymu, charakterystycznego dla papierosów. Zamiast tego wydziela się aerozol z nikotyną, który praktycznie nie pachnie i ma znacznie mniej toksycznych i rakotwórczych substancji niż papierosowy dym. Rozwiązanie, które zainteresować może szczególnie zmotoryzowanych „jeszcze” palaczy, którzy tym bardziej będą mogli zapomnieć o urządzeniu jak zapalniczka samochodowa (oraz, jak wspominaliśmy, przesiąkniętej dymem i wypalonej przez papierosowy żar tapicerce). Choć oczywiście, należy pamiętać, że nie pozostaje ono bez wpływu na zdrowie i zawsze najlepszy jest upgrade do poziomu bez nałogu. Niemniej, to właśnie pojawienie się bezdymnej i „bezżarowej” alternatywy w postaci e-papierosów czy podgrzewaczy tytoniu pozwala już palaczom bez trudu rozstać się z niepotrzebnym gniazdem zapalniczki – swoje urządzenia mogą przecież naładować przez port USB w aucie, który zastąpił sędziwą zapalniczkę.

Ale skoro do dziś funkcję „zapisz/zachowaj” w wielu programach komputerowych ilustruje ikona symbolizująca archaizm, jakim jest dyskietka 3,5”, to może i relikt przeszłości jak zapalniczka samochodowa przetrwa – przynajmniej w nazewnictwie, a jej geneza stanie się kiedyś np. pomysłem na pytanie w grze o milion w „Milionerach”.

Czytaj także