Audi Q4 e-tron 40 S line – jak elektryk radzi sobie zimą?

W mroźne dni chyba każdy użytkownik smartfona doświadczył problemu w postaci topniejącego w oczach stanu naładowania baterii, a nawet przypadkowego resetowania się urządzenia. W przypadku aut na prąd sytuacja na szczęście nie jest tak skrajnie niekorzystna.

Nie można jednak stwierdzić, że zima nie daje się we znaki „elektrykom”. Auto pozostawione na otwartej przestrzeni na dzień czy dwa nie traci samoistnie stanu naładowania akumulatora. Głównym problemem jest ubytek zasięgu spowodowany pracą elektrycznej nagrzewnicy.

W najlepszej sytuacji są kierowcy mający w garażu wallbox – ścienna ładowarka pozwala na podgrzanie kabiny bez tracenia zasięgu. Jeżeli nią nie dysponujemy, trzeba się pogodzić ze zmniejszeniem zasięgu przynajmniej o 50-80 km względem obserwowanego w dni, które nie wymuszają korzystania z ogrzewania czy klimatyzacji.

Przednia część wnętrza dobrze znosi upływ kilometrów. Z tylnej na większych nierównościach czasem słychać postukiwanie.

Pusty przycisk to ślad po nieobecnym w testowanym Audi podgrzewaniu kierownicy (opcja za 900 zł).

Przy -7,5ºC i akumulatorze rozładowanym do 6% elektronika ograniczyła moc silnika do niecałych 40% stanu maksymalnego.

Audi ma nie tylko selektor trybów jazdy, ale też przycisk do znieczulania i wyłączania ESP.

Elektryczne ogrzewanie ma też plusy – rozpoczyna pracę z pełną mocą kilka chwil po wciśnięciu włącznika. Rozwiązuje to problem skrobania szyb z lodu – po kilkudziesięciu sekundach pracy nagrzewnicy można go bez używania siły ściągnąć z powierzchni szkła. Szybciej niż w przypadku aut spalinowych jazdą w nagrzanym wnętrzu mogą się cieszyć także pasażerowie.

W największe mrozy, zwłaszcza przy mocno rozładowanym akumulatorze, okazuje się, że także samochodowi elektrycznemu nie sposób „dać na zimnym”. Elektronika ogranicza pełną dostępną moc silnika. Zaobserwowaliśmy to także podczas jesiennej jazdy po Nürburgringu – pod koniec okrążenia moc została lekko ograniczona z powodu wysokiej temperatury.