Dodge, podobnie jak niedawno Alfa Romeo, właśnie zapoczątkował erę elektryfikacji. Obu markom posłużył do tego praktycznie ten sam model samochodu. Jest nim Tonale, które w amerykańskiej odmianie nie ma scudetto i nazywa się Hornet.
Dodge, który przez lata cierpiał na brak nowych modeli czy generacji samochodów, ostatnio zaczął specjalizować się w upychaniu potężnego silnika V8 do każdego swojego auta. W ten sposób powstały takie maszyny, jak choćby 800-konne odmiany Challengera i Chargera, określane mianem SRT Demon.
Amerykańskie wcielenie Tonale to auto, które nagle wywraca ostatnie operacje Dodge'a do góry nogami. Nie dość, że ma być oferowane w zelektryfikowanym wariancie plug-in, to jeszcze będzie dostępne z silnikami o maksymalnej liczbie cylindrów wynoszącej... cztery.
Podstawowa odmiana Horneta, zwana GT i dostępna w cenie około 30 000 dolarów, w przeciwieństwie do Tonale nie będzie jednak hybrydą. Pod jej maskę trafi 2-litrowy, turbodoładowany silnik benzynowy o mocy 272 KM, do współpracy z którym zaprzęgnięto 9-biegową przekładnię automatyczną.
Na przyspieszenie od 0 do 60 mil/h (96,6 km/h) przednionapędowy Dodge potrzebuje 6,5 s i osiąga prędkość maksymalną wynoszącą 225 km/h.
Druga odmiana amerykańskiego crossovera, powstającego we Włoszech, określana jest mianem R/T. Do jej napędu służą 1,3-litrowa, turbodoładowana jednostka benzynowa oraz 121-konny silnik elektryczny, umieszczony przy tylnych kołach. Dzięki takiej konfiguracji R/T oferuje napęd na obie osie.
Łączna moc układu to 292 KM (Tonale plug-in: 275 KM), ale można ją zwiększyć za pomocą funkcji „PowerStop”. Zapewnia ona bowiem dodatkowe 25 KM przez czas 15 s. Choć Hornet R/T zapewnia prędkość maksymalną niższą niż wariant GT, wynoszącą 206 km/h (ograniczone elektronicznie), do 60 mil/h rozpędza się o 0,4 s szybciej niż on.
Akumulator litowo-jonowy Horneta R/T ma pojemność użytkową wynoszącą 12 kWh, a dzięki pokładowej ładowarce o mocy 7,2 kWh można go naładować do pełna w ciągu około 2,5 godziny. Zasięg na samych „elektronach” ma wynieść około 48 km, choć nie został jeszcze potwierdzony.
Zarówno z zewnątrz, jak i w kabinie Horneta nie da się nie zauważyć związku z Tonale. Typowo dla Dodge'a auto ma wyciągi powietrza w masce oraz wąskie reflektory i potężną kratkę wentylacyjną w zderzaku. Oczywiście, na próżno szukać tutaj... scudetto.
Kokpit, poza skrajnymi kratkami nawiewu (tymi umieszczonymi w okolicy drzwi), które nie są okrągłe jak w Tonale, tylko prostokątne, jest praktycznie identyczny z tym we włoskim aucie. Obejmuje więc 12,3-calowy zestaw wskaźników oraz 10,3-calowy dotykowy ekran rozbudowanego i płynnie działającego systemu multimedialnego, oferującego m.in. asystenta Alexa.
W bazowej wersji Hornet oferowany jest z wnętrzem z tkaninową tapicerką ozdobioną kontrastującymi czerwonymi szwami. Ponadto auto w swoim wyposażeniu zawiera m.in. automatycznego asystenta hamowania, monitorowanie martwego pola i wspomaganie utrzymania na pasie ruchu. W opcji są m.in. adaptacyjny tempomat czy asystent parkowania.
Wariant PHEV korzysta z hamulców Brembo z 4-tłoczkowymi zaciskami (opcja w GT) oraz jest dostępny z pakietem Track, obejmującym m.in. 20-calowe koła, zmodernizowane amortyzatory i unikalne elementy stylizacyjne.
Cena odmiany R/T ma startować z pułapu 39 995 dolarów. O ile wariant GT trafi do dealerów w grudniu tego roku, o tyle na hybrydę plug-in trzeba będzie poczekać do wiosny 2023 roku.
Hornet to pierwszy całkowicie nowy model Dodge'a zaprezentowany od 2012 roku, kiedy Amerykanie wprowadzili na rynek nieudanego Darta. Co ciekawe, w przeciwieństwie do innych producentów przedstawiciela Dodge'a nie podkreślają „ekologicznych” aspektów Horneta, tylko.... chwalą się jego osiągami, nazywając to auto „pierwszym zelektryfikowanym pojazdem o wysokich osiągach”.
Ale wprowadzenie do sprzedaży Horneta wcale nie oznacza, że Amerykanie odchodzą od swoich korzeni. Nic z tych rzeczy! W tym tygodniu firma planuje bowiem zaprezentować koncept elektrycznego... muscle cara!
To akurat nie dziwi w przypadku marki, która żyje przede wszystkim dzięki dwóm modelom, będącym na rynku mnóstwo lat. Charger w aktualnym wydaniu zadebiutował w 2005 roku, a Challenger – dwa lata później. Oba powstały na tej samej platformie Chrysler LX, która wyróżnia się m.in. tylną konfiguracją zaczerpniętą z Mercedesa klasy E (W210).
Tyle tylko, że są one systematycznie unowocześniane oraz oferowane w coraz to nowych odmianach, dzięki czemu nadal pozostają atrakcyjną alternatywą dla modeli innych marek.