Magazyn Auto
Serwis pod patronatem magazynu Motor
auto elektryczne ładowanie

Ceny aut elektrycznych: w Europie i USA rosną, w Chinach – spadają

Ceny aut elektrycznych: w Europie i USA rosną, w Chinach – spadają

Z najnowszego raportu firmy Jato Dynamics wynika, że samochody elektryczne w Europie kosztują więcej niż w Stanach Zjednoczonych, ale przede wszystkim są dużo droższe niż w Chinach.

Chiny są największym rynkiem samochodowym świata. Przewodzą także w dziedzinie rozwoju elektrycznej motoryzacji. Tamtejsze władze już od 2010 r. oferują dofinansowanie do zakupu samochodów elektrycznych, co stanowiło znaczący wkład do rozwoju tego rynku. Oczywiście w Europie i USA także oferowane są różnorodne zachęty (tak dopłaty, jak i ulgi podatkowe), które przekładają się na bardzo wyraźny wzrost sprzedaży „elektryków”.

Co ciekawe, trend jest taki, że władze Państwa Środka zamierzają już wygaszać wspomaganie dla kupujących samochody elektryczne, natomiast w Europie – co pokazuje przykład Polski – jest dokładnie odwrotnie. Nie ma wątpliwości, że z czasem wszystkie formy dopłat i ułatwień znikną, a producenci będą musieli radzić sobie sami ze sprzedażą. By jednak można było myśleć o traktowaniu aut elektrycznych tak jak każdych innych oferowanych w salonach, ich ceny muszą być porównywalne. A na razie do tego jeszcze bardzo, bardzo daleko. Przynajmniej w Europie i Stanach zjednoczonych.

Jak pokazuje raport Jato Dynamics, średnie ceny nowo kupowanych samochodów elektrycznych w Chinach (przeliczone na euro) są nawet nieco niższe niż tych z konwencjonalnymi jednostkami spalinowymi. Za te pierwsze trzeba bowiem zapłacić 22 072 euro, a za drugie – 23 703 euro. Zupełnie inaczej wygląda sytuacja na Starym Kontynencie. Tutaj średnia cena modeli elektrycznych jest o 32% większa niż spalinowych (42 568 euro do 32 218 euro). W Stanach Zjednoczonych trend jest taki jak u nas: ceny wynoszą, odpowiednio, 36 139 euro i 24 866 euro (różnica to 45%).

A jak zmieniały się ceny w ostatniej dekadzie? Otóż w Chinach w 2011 roku średnia cena nowo rejestrowanego „elektryka” wynosiła 41 800 euro, a obecnie, jak wspomnieliśmy wyżej, to tylko 22 072 euro (–47%). W Europie (dane dla Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii, Norwegii i Holandii) wygląda to natomiast tak, że w 2011 r. za samochód „na prąd” trzeba było zapłacić 33 292 euro, a teraz – 42 568 euro (+28%). W USA także zanotowano potężny skok – z 26 200 do 36 200 euro (+38%).

Kluczem do chińskiego sukcesu jest m.in. to, że postawiono na masowość i rozwój tanich i łatwo dostępnych modeli. Elektryczny samochód można kupić już za około 3700 euro (w Europie ceny startują od ok. 15,7 tys. euro, a w USA od 24,8 tys. euro). W tym roku 40% sprzedanych „elektryków” stanowiły samochody miejskie, których średnia cena wyniosła 6700 euro. I bez względu na to, jaki segment rynku weźmie się pod uwagę, samochody elektryczne w Chinach są tańsze. Na przykład za tak popularne auta jak kompaktowe SUV-y trzeba tam zapłacić średnio ok. 25. tys euro, a na Starym Kontynencie – 45 tys. euro.

W Europie nadal widoczne są bardzo duże różnice w średnich cenach nowo rejestrowanych aut z silnikami spalinowymi i elektrycznymi w zależności od kraju. Na przykład w Norwegii to te „na prąd” są tańsze (o 15%), ale to jedyny taki przypadek. We wszystkich pozostałych państwach  jest odwrotnie. I na przykład w Niemczech różnica ta wynosi 8%, w Danii 27%, w Wielkiej Brytanii 51%, w Polsce 70%, w Belgii 92%, a rekordowe 115% osiąga w Grecji.

Czytaj także