W „Motorze” nr 29 z lipca 2004 roku – test Kii klasy wyższej, czyli modelu Opirus (przez złośliwych zwanego Upiorusem). Auta, które zapewne absolutnie przypadkowo z przodu przypominało pewien bardzo ceniony model pewnego niemieckiego producenta (z tyłu zaś – brytyjskiego). Samochód wypadł jednak w teście doskonale, a nam – z dzisiejszej perspektywy – pokazuje, jak długą drogę przeszła koreańska marka.
Ciągle jeszcze posiadanie samochodu koreańskiego nie jest szczególnym powodem do dumy. Koreańscy producenci są zresztą sami sobie winni. Był okres, gdy przekonywali nas, że potrafią produkować auta najtaniej, a mało kto wierzy, że tanio znaczy dobrze.
Jednak Kia w swej ekspansji na światowe rynki prawidłowo rozumie europejskie dążenie do luksusu i indywidualności, zaczyna więc oferować także samochody z naprawdę wysokiej półki, zaprojektowane z poszanowaniem gustu odbiorców ze starego kontynentu i z USA.
Pierwszą jaskółką było zgrabne, terenowe Sorento. Teraz możemy się zapoznać z Opirusem.
Nazwa może nie najładniejsza, ale ten duży sedan wykorzystujący mechanizmy XG, czyli kuzyna ze stajni Hyundaia, może udanie wkroczyć do grupy „samochodów dla prezesów”, konkurując nie tylko z modelami japońskimi, ale też np. z Mercedesem E-klasą.
Wnętrze jest dość specyficzne i jeżeli mielibyśmy szukać jego przodków, to raczej bliżej tradycyjnego Jaguara niż Mercedesa. I może także Toyoty, bo sam zestaw wskaźników z elektronicznie wyświetlanymi zegarami o analogowym kształcie, przypomina rozwiązania tej firmy.
Ale projekt kabiny nie jest bez smaku — nowoczesność (zegary) i tradycja (bogate wykładziny z prawdziwego chyba drewna) współgrają ze sobą całkiem zgrabnie. Towarzyszy im niezła skórzana tapicerka i jedynie profil foteli można uznać za zbyt amerykański. W zasadzie są wygodne i jak na limuzynę „trzymające na boki”, ale przystosowano je do wyhodowanych na fastfoodach amerykańskich czterech liter, stąd człowiek o europejskiej szerokości... pleców ma sporo miejsca by się ślizgać na boki. Powie ktoś, po co w koreańskiej limuzynie „sportowe” fotele? Cóż, przydałyby się!
I jeszcze jedna ciekawostka: sposób regulacji ustawienia fotela kierowcy. Kto jeździł Mercedesem, ten wie – firma ze Stuttgartu ma najlepszy system „guzików” regulacji fotela, umieszczonych łopatologicznie – na drzwiach. Ale nikt tego nie kopiuje, może inne firmy krępują się tak ewidentnie zapożyczać? Kia się nie krępuje i dzięki temu nie trzeba regulując fotel gmerać przy progu poszukując niewidocznych przycisków. W sumie, duży plus!
Opirus to nie kopia E-klasy, konstrukcja tych aut jest zupełnie inna. Przede wszystkim Kia, wykorzystując mechanizmy luksusowych aut Hyundaia ze wskazaniem na XG, jest samochodem z przednim napędem i poprzecznie ustawionym zespołem napędowym. Nawet jeżeli wystrój osłon silnika pod maską sugeruje, że jest inaczej, czyli tak jak u Mercedesa!
Niektórzy z Państwa się skrzywią – limuzyna i przedni napęd – nie uchodzi! A ja zapytam – dlaczego nie? Ponad 200 koni trzyipółlitrowego V6 przenoszone jest na nawierzchnię skutecznie, za to w kabinie jest więcej miejsca niż byłoby przy napędzie tylnym. Nie czuć żadnego szarpania na kierownicy, no, może z wyjątkiem ruszania z piskiem, gdy wyłączymy ASR (TCS). Wtedy przód auta trochę skacze, ale to wina może zbyt elastycznego mocowania ramy pomocniczej.
I tutaj dochodzimy do kwestii podwozia: limuzyna, więc zapewne „miękka, martwo się prowadząca balia”? Nic z tych rzeczy. Opirus ma nawet nieco twardawe zawieszenie, wsparte rozsądnie niskoprofilowymi oponami, zresztą dobrej, europejskiej marki.
A prowadzi się prawie jak przewymiarowana wyścigówka, bo przy każdym kole zastosowano zawieszenie z wysokiej półki – po dwa poprzeczne wahacze nierównej długości. Do tego nie za miękkie ustawienia amortyzatorów i sprężyn i efekt jest dobry.
Tylko na nierównych warszawskich asfaltach całość lekko drży, ale to skutkiem zastosowania względnie miękkich mocowań ram pomocniczych. Niestety, żadna firma nie jest w stanie przewidzieć specyficznej jakości polskich dróg.
Zalet Opirusa jest więcej. Jedyny dostępny silnik, 3.5 V6 24V o mocy maksymalnej 202 KM radzi sobie z prawie dwutonowym autem dobrze, jest przy tym cichy, ma nawet szlachetne brzmienie. Pięciobiegowy automat z funkcją ręcznej zmiany biegów działa płynnie i szybko, jest chyba nawet jednym z szybszych (czyli najlepszych) automatów na rynku.
Auto nie jest przepełnione elektronicznymi gadżetami, ale ma wszystko, czego potrzebujemy do komfortowej i bezpiecznej jazdy, poczynając od dobrego systemu audio, aż po (dostępne już w testowanej wersji Premium) ABS/EBD/kontrolę trakcji/elektroniczną kontrolę zawieszenia itp. Jest oczywiście cały komplet poduszek powietrznych, dwustrefowa klimatyzacja, „pełna elektryka”, mnóstwo schowków i cupholderów, i co tam jeszcze potrzeba.
Jedno czego brakuje, to może prestiż marki. Ale ten przyjdzie z czasem.
Kia Opirus 3.5 Premium | |
---|---|
CENA | 18 0000 zł |
w sprzedaży | od października 2003 r. |
DANE TECHNICZNE | |
prędkość maksymalna | 220 km/h |
0-100 km/h | 9,2 s |
zużycie paliwa (miasto/trasa/cykl miesz.) | 16,9/8,2/11,4 l/100 km |
silnik | benzynowy, 3497 cm3 |
cylindry/zawory | V6/24 |
układ | poprzeczny, przód |
zasilanie | wtrysk pośredni |
moc makysmalna | 202 KM/5500 |
maks. moment obrotowy | 295 Nm/3500 |
napęd | przód |
skrzynia biegów | automatyczna, 5-biegowa |
długość/rozstaw osi | 498/280 cm |
szerokość/wysokość | 185/148,5 cm |
masa/ładowność | 1880/510 kg |
pojemność bagażnika | 440 l |
poj. zbiornika paliwa | 70 l |
opony | 225/60 R16 |
EKSPLOATACJA | |
gwarancja mech. | 3 lata/100 000 km |
przeglądy | co 15 000 km |
koszt pierwszego przeglądu | 250 zł |
WYPOSAŻENIE | |
ABS/ASR/ESP/BAS | ●/●/●/● |
airbagi czołowe/boczne/kurtynowe | ●/●/● |
el regulacja kier. pion/poziom | ●/● |
elektr. szyby p/t/lust. ogrz. | ●/● |
klimatyzacja aut. | ● |
centr. zamek/pilot/immobilizer | ●/●/● |
radio/el. antena | ●/● |
skórzana tapicerka | ● |
el. kontrola zawieszenia | ● |
RYWALE | |
Mercedes E 320 | od 244 700 zł |
Nissan Maxima | 180 000 zł |
Wydaje nam się, że mamy do czynienia właśnie z E-klasą, być może z jakąś przejściową wersją pomiędzy najnowszym a poprzednim modelem Mercedesa E. Ale to z przodu.
Tył, jak na sedana, jest zupełnie inny. Wyraziście przegięty tylny słupek i charakterystyczne tylne światła... tak, to musi być wersja Jaguara S-Type!
I dobrze, wszak kilka zapożyczeń to nie plagiat, tylko twórcza kompilacja!
Z kształtu - konkurent E-klasy. W środku jest więcej miejsca, osiągi i wyposażenie też przyzwoite. Tylko ten kraj pochodzenia...
Tekst: Jerzy Dyszy, zdjęcia: Robert Brykała; „Motor” 29/2004