Brytyjska firma Lunaz z niezwykłą pieczołowitością odrestaurowała Astona Martina DB6 i przebudowała go z zastosowaniem napędu elektrycznego. To nie pierwszy projekt tego typu, jaki wykonała.
Przerobienie wspaniałego klasycznego samochodu z lat 60-70 z napędu spalinowego na elektryczny to dla jednych znak czasów, a dla innych świętokradztwo. Czy się to jednak komuś podoba, czy nie – taki trend staje się coraz popularniejszy. I to dobrze, bo klasyki to w sumie też tylko samochody i zbyt nabożne ich traktowanie nie ma specjalnie sensu (wiele osób zapewne uzna taka tezę za kontrowersyjną).
Jeśli ich właściciele mają takie marzenie, by przebudować je z wykorzystaniem najnowszej technologii na „elektryki”, świetnie, że są firmy, które potrafią takie życzenie spełnić. Gorzej, gdyby kiedyś nastały takie czasy, że jedyną możliwością jazdy po drogach publicznych historycznymi pojazdami z silnikami spalinowymi była by ich konwersja na zasilanie elektryczne. Miejmy jednak nadzieję, że nikt nie wpadnie na tak szalony pomysł.
Jedną z firm działających w tej branży jest Lunaz – powstały w 2018 r. i mający siedzibę w parku technologicznym w Silverstone w Anglii. Lunaz zajmuje się m.in. konwersją klasycznych modeli brytyjskich samochodów na elektryczne, przebudową na tego rodzaju zasilanie pojazdów użytkowych oraz opracowywaniem rozwiązań napędów elektrycznych.
Firma zatrudnia ponad stu inżynierów i specjalistów z różnych dziedzin. Pochodzą m.in. z Astona Martina, Bentleya, Ferrari, Jaguara, Land Rovera, McLarena, Rolls-Royce'a czy Formuły 1. Za cały proces tworzenia aut odpowiada Jon Hilton (ma bogate doświadczenie w F1 w tym tytuły mistrzowskie zdobyte wraz z Renault), a prace projektowe nadzoruje wywodząca się z Astona Martina Jen Holloway.
Najnowszym dziełem Lunaza jest tzw. restomod (odrestaurowanie i jednoczesna modernizacja) Astona Martina DB6 (przebudowa będzie oferowana także dla jego poprzedników – DB5 i DB4). Samochody będą tworzone zarówno w wersji z kierownicą po lewej, jak i prawej stronie.
Proces odbudowy samochodu rozpoczyna się od bardzo dokładnej inspekcji i ważenia auta, by perfekcyjnie określić rozkład masy (co wpływa na późniejsze zestrojenie nowego zawieszenia i rozmieszczenie komponentów układu napędowego). Następnie usuwany jest oryginalny silnik (4.0 R6 282 KM) oraz pozostałe elementy napędu – wszystko to trafia na przechowanie. Samochód jest skanowany w 3D i powstaje jego cyfrowy model.
Potem auto jest rozbierane dosłownie do ostatniej śrubki i pieczołowicie odrestaurowywane do tzw. stanu konkursowego. Klienci mają możliwość indywidualizacji swojego samochodu, dostępne są na przykład różne materiały wykończeniowe wnętrza, w tym m.in. zupełnie niepochodzące od zwierząt czy dywaniki podłogowe wykonane z odzyskanych z oceanów zgubionych sieci rybackich.
Jak na tego typu modyfikację przystało, samochody otrzymują zmodernizowane zawieszenia i układy hamulcowe oraz kierownicze. Założenie jest bowiem takie, że auta Lunaza mają jeździć i sprawiać kierowcy przyjemność z prowadzenia, a nie stać pod plandeką. I mają być też niezawodne. Poprawę komfortu gwarantują zaś klimatyzacja czy specjalnie zabudowane najnowsze systemy multimedialne z nawigacją i łącznością Wi-Fi.
Do napędu stosowany jest opracowany w Lunazie układ napędowy (modularny, może być przystosowany do różnych pojazdów), wykorzystujący silniki i akumulatory od firm dostarczających aktualnie komponenty do pojazdów największych marek. Pojemność baterii wynosi od 80 do 120 kWh (z możliwością szybkiego ładowania), a zasięg – do 408 km. Niestety nie podano ani mocy silnika, ani osiągów auta.
Zamówienia na samochód można już składać, a pierwsze egzemplarze mają zostać dostarczone do klientów w trzecim kwartale 2023 r. Cena będzie zależeć od opcji wybranych przez kupującego, ale na pewno przekroczy 1 mln dolarów (ok. 4 mln zł).