Strategia Mercedesa skupiająca się na sprzedaży aut luksusowych może być dla tej marki zgubna? Takiego zdania są jej niemieccy dealerzy.
Niemieccy dealerzy Mercedesa są wręcz wściekli na strategię przyjętą przez szefa tej marki – Szweda Olę Kalleniusa. Zakłada ona przede wszystkim odwrót od modeli wolumenowych na rzecz najbardziej dochodowych pojazdów luksusowych.
Ale dane dotyczące sprzedaży aut Mercedesa wydają się potwierdzać, że obrał on dobry kierunek. Pierwsza połowa bieżącego roku zamknęła się 5-procentowym wzrostem sprzedaży w stosunku do tego samego okresu roku ubiegłego. Łącznie klientów znalazło 1 019 200 samochodów.
Ba, sprzedaż najbardziej luksusowych modeli wzrosła o 12%, natomiast aut elektrycznych – o 123%. W rezultacie stanowią one nieco ponad 5% wolumenu Mercedesa.
Pomimo tak optymistycznych danych niemieccy dealerzy nie są zadowoleni ze swojej sytuacji. Ola Kallenius został przez nich skrytykowany w liście, jakie Niemieckiego Stowarzyszenie Dealerów upubliczniło za pośrednictwem Business Insidera.
Silny wzrost cen samochodów spowodował bowiem dramatyczny spadek liczby zamówień. Zgodnie z listem sytuacja jest określana już jako „katastrofalna”. Według Stowarzyszenia wybór strategii przyjętej przez Olę Kalleniusa jest „kompletną porażką dla marki Mercedes, przynajmniej na rynku niemieckim”.
Burzę wywołują nie tylko podwyżki cen, ale i nadanie samochodom Mercedesa jeszcze bardziej luksusowego charakteru. Stowarzyszenie krytycznie odniosło się również do wprowadzenia drogich pakietów wyposażenia w miejsce możliwości nabycia pojedynczych opcji.
Owszem, zapewnia to oszczędności na etapie produkcji, jednak według dealerów z Niemiec przyczynia się do dodatkowego wzrostu cen drogich już modeli Mercedesa.
W efekcie, według dealerów masowo anulowane są zamówienia na auta ze średniej półki cenowej. Czyli na modele klasy A i B, których ceny zostały wywindowane przez wprowadzenie drogich pakietów.
Również klasa C, ciesząca się popularnością na rynku flotowym, może „dostać po uszach”. Według Stowarzyszenia zamiast tego auta duzi gracze już zaczęli wybierać Audi A4 i BMW serii 3.
Ale to nie wszystko. Dealerzy uważają ponadto, że „luksus sygnalizuje chciwość”. A to stwarza dodatkowy problem wizerunkowy, którego nie sposób nadrobić rabatami.
Ich obawy są związane również z pojazdami innych segmentów. Uważają, że wysoka cena nowego Mercedesa klasy E spowoduje, iż straci on swoją pozycję wśród niemieckich taksówkarzy.
Zbyt wysokie ceny oznaczają też, że firma straci to, na co pracowała od lat. Czyli przyciągnięcie młodszej grupy klientów, stanowiące oczko w głowie poprzedniego szefa Mercedesa – Dietera Zetschego.
Jego celem było bowiem obniżenie średniego wieku nabywcy aut tej marki poniżej 40. roku życia.
Krytyce ze strony Stowarzyszenia poddano także działalność Mercedesa w Chinach – największym obecnie rynku na świecie. Przedstawiciele koncernu zdecydowali się tam na drastyczne obniżki cen swojego topowego model EQS, który sprzedaje się w Państwie Środka w liczbie jedynie około 100 sztuk miesięcznie.
Cena EQS-a 580 4Matic została ścięta o ponad 20%, do pułapu około 131 300 zł! W Polsce za takie auto trzeba zapłacić... 691 900 zł! To według dealerów rodzi pytanie, jak wysokimi marżami tak naprawdę operuje Mercedes?
„Strategia Källeniusa polegająca na sprzedawaniu bardzo drogich modeli tak drogo, jak to tylko możliwe, okazała się wielką porażką w Chinach” – czytamy w liście dealerów.
Ale nie tylko w Chinach EQS nie znajduje wystarczająco dużej liczby nabywców. Na całym świecie w 2022 roku Mercedes sprzedał prawie pięć razy więcej klasy S niż EQS-a. Jako główny problem wskazywana jest cena, która w przypadku luksusowego elektryka na wielu rynkach jest wyraźnie wyższa niż modelu spalinowego.