Koreańczycy uznają w pełni naładowane auta elektryczne za niebezpieczne. W rezultacie chcą zakazać ich wjazdu do garaży podziemnych.
W koreańskim Incheon, znajdującym się na zachód od Seulu, 1 sierpnia spłonął elektryczny Mercedes EQE. Pożar miał miejsce w garażu podziemnym ogromnego kompleksu apartamentowców.
Początkowo donoszono, że w jego wyniku uszkodzeniu uległo około 70 innych samochodów. Miejscowy dziennik Korea JoongAng Daily podaje inną liczbę – aż 880 aut. Poza tym 21 mieszkańców, w tym siódemka dzieci trafiła do szpitala, a w 1600 mieszkań przez tydzień nie było prądu i wody.
Władze Seulu, chcąc zapobiec podobnym zdarzeniom, postanowiły wprowadzić nowe przepisy dotyczące parkingów podziemnych i ładowania elektryków. Uznały więc za niebezpieczne samochody mające ponad 90% prądu w swoich bateriach oraz samo ładowanie ich powyżej 80%.
To drugie jest pokłosiem pożaru, do jakiego doszło wkrótce po samozapłonie Mercedesa EQE. Spłonęła bowiem Kia EV6, podłączona do publicznej stacji ładowania.
Według dziennika Korea JoongAng Daily,z końcem września władze Seulu chcą zakazać wjazdu aut na prąd do garaży podziemnych, jeśli są one naładowane w ponad 90%. Poza tym planują wprowadzenie limitu ładowania akumulatorów na stacjach publicznych do 80%.
Do powyższych wytycznych odnieśli się koreańscy naukowcy. Jednym z nich jest profesor Yoon Won-sub – ekspert w dziedzinie nauk o energii na Uniwersytecie Sungkyunkwan i kierownik ośrodka badawczego zajmującego się akumulatorami.
„Nadmierne ładowanie nie jest czynnikiem decydującym w przypadku pożaru” – mówi Yoon, cytowany przez dziennik Korea JoongAng Daily. „Auto na prąd są tak projektowane, aby nigdy nie ładowały się do 100%, nawet jeśli na desce rozdzielczej widnieje komunikat, że ich baterie są nabite do pełna” – kontynuuje Yoon.
„To niepotwierdzony argument, że bateria trakcyjne są bardziej narażone na pożar, gdy są naładowane do pełna” – kończy Yoon.
Również koreańscy właściciele elektryków z niezadowoleniem przyjmują plany Seulu. „Nie rozumiem, jak rząd doszedł do takich liczb, jak 80 i 90%. Na podstawie jakich danych? Jeśli to takie niebezpieczne, dlaczego rząd w ogóle zachęca ludzi do kupowania pojazdów elektrycznych?” – pisze jeden z właścicieli Tesli na portalu społecznościowym.
„Jeśli auta napędzane benzyną się zapalą, czy rząd ograniczy tankowanie do 90%?” – dodaje.
Wiele badań wskazuje na to, że samochody elektryczne palą się znacznie rzadziej niż spalinowe. Odbywa się to jednak dużo intensywniej. Poza tym trzeba pamiętać, że przeważnie elektryki są znacznie młodsze i mają niższe przebiegi niż auta spalinowe.
Według firmy EV Fire Safe, która gromadzi dane dotyczące pożarów aut elektrycznych i hybrydowych (typu plug-in), w latach 2010-2024 na całym świecie doszło do 511 zdarzeń z „niekontrolowanym wzrostem temperatury w akumulatorach elektrycznych i hybrydowych (PHEV)”.
W samej Korei Południowej w ciągu ostatnich 3 lat wydarzyło się 139 pożarów elektryków. 26 z nich miało miejsce podczas ładowania, 68 w trakcie jazdy, a 36 – na parkingach.
Władze Korei po sierpniowych pożarach Mercedesa i Kii zwróciły się do firm samochodowych o wskazanie producentów baterii w swoich elektrykach. Ma to zwiększyć panowanie organów władzy nad problemem, a co za tym idzie, także uspokoić obawy dotyczące bezpieczeństwa publicznego.