Pewna właścicielka Porsche 911 musiała czekać ponad 11 lat na jego zwrot z naprawy. Ostatecznie serwis JJ Engineering oddał jej mocno zdekompletowane auto, a sprawa trafiła do sądu.
To historia wydarzyła się naprawdę. Donosi o niej brytyjski dziennik Daily Mail, a głównymi bohaterami są dr Penelope Horlick – badaczka z Uniwersytetu Oksfordzkiego – oraz Porsche 911 (993) z 1997 roku.
Dr Horlick kupiła je w 2008 roku i cieszyła się z niego tylko 2 lata. W 2010 roku przy próbie wymijania dziury w drodze doszło do uszkodzeniu jej samochodu i m.in. wycieku oleju z 3,6-litrowego, chłodzonego powietrzem silnika B6. W związku z tym oddała samochód do warsztatu JJ Engineering, prowadzonego przez niejakiego Jagjiwana Jhally'ego.
Według niego naprawa uszkodzeń w Porsche 911 miała kosztować około 9000 funtów (ok. 46 000 zł). Niestety, stanowiło to dopiero początek wieloletniego nieszczęścia, jakie spotkało dr Horlick.
Początkowe miesiące, kiedy Jhally nie chciał jej oddać samochodu, przerodziły się w lata, natomiast próby uzyskania informacji na temat Porsche 911 spotykały się z ekstremalną wrogością ze strony mechanika. A to zniechęcało właścicielkę auta do dalszych działań.
W związku z tym w 2014 rok dr Horlick kupiła kolejny samochód. Tym razem wybór padł na Audi. 2 lata później badaczka znalazła inny warsztat, który naprawiłby jej Porsche 911, ale JJ Engineering odmówiło jego wydania.
Gdy w 2022 roku dr Horlick złożyła pozew w sądzie, Jhally miał pozostawić rozebraną karoserię Porsche przed jej domem. Podobno w aucie nie było ani silnika, ani skrzyni biegów, ani też innych kluczowych elementów.
W końcu dr Horlick pozwała JJ Engineering m.in. o złamanie warunków umowy i uszkodzenie samochodu. Sąd uznał winę Jhally'ego i nakazał mu zapłatę 114 000 funtów (ok. 582 000 zł) odszkodowania.
„Nie ukończył pracy z należytą starannością i umiejętnościami. W rzeczywistości w ogóle jej nie ukończył, chociaż nie ma poważnych zarzutów co do sposobu, w jaki przeprowadził diagnozę” – stwierdził sędzia w swoim orzeczeniu. Poza tym uznał on, że mechanik złamał umowę o wykonaniu naprawy „w rozsądnym czasie”.
Szczegóły dotyczące odsetek, kosztów prawnych i możliwości złożenia apelacji przez Jhally'ego mają zostać ustalone na kolejnej rozprawie.
Swoją drogą, dr Horlick należą się albo brawa za cierpliwość, albo... nagana za wyjątkową nieudolność w dochodzeniu swoich praw. Niepotrzebne skreślić.