W „Motorze” nr 52-53 z 23 grudnia 2000 roku – czyli ostatnim numerze „Motoru” w XX wieku – test Peugeota 306 w wersji sedan. Testowana bogato wyposażona wersja z benzynowym silnikiem 1.6 kosztowała wtedy niecałe 46 tys. zł.
Na pierwszą połowę przyszłego roku zapowiadana jest premiera zupełnie nowego Peugeota klasy niższej średniej. Warto więc zainteresować się modelem 306, który zapewne będzie teraz oferowany na bardzo korzystnych warunkach, w tym i jedną z najlepiej wyposażonych jego wersji, jaką jest 4-drzwiowa odmiana Saint Tropez z silnikiem o pojemności 1,6 litra.
Choć Peugeot 306 sprzedawany jest już od 7 lat, nadal pozostaje autem komfortowym, obszernym i ładnym. Pomógł tu dokonany w 1997 roku face lifting, który nieco „uaktualnił” kanciaste wcześniej oblicze samochodu.
Nieuważny obserwator patrząc na „306” może ją pomylić z większym modelem 406. To zasługa przeprowadzonego w 1997 roku face liftingu.
Nieco gorzej jest we wnętrzu. Deska rozdzielcza, której niemal nie zmieniano od początków produkcji, nie sprawia najlepszego wrażenia. Niewiele dały drobne urozmaicenia w postaci szarych plastikowych wstawek. Szkoda też, że nie użyto trochę lepszej jakości tworzyw.
Zastrzeżeń nie budzi natomiast ani ergonomia, ani też komfort podróżowania. Przednie fotele są wygodne, choć na pewno nie przystosowano ich do sportowej jazdy – zdecydowanie brakuje dobrego bocznego podparcia. Inna sprawa, że „306”, zwłaszcza w wersji Saint Tropez, ma służyć nie jako „wyścigówka”, lecz auto familijne. I to dla rodzin, które nie dochowały się jeszcze dorosłych dzieci. Wysokie osoby siedzące z tyłu będą zapewne narzekać na zbyt małą ilość miejsca (nad głową i na nogi). Szkoda też, że nie pomyślano o środkowym zagłówku. Zwłaszcza że są tu trzy bezwładnościowe pasy bezpieczeństwa.
Dużą zaletą „306” jest układ jezdny doskonale sprawujący się w polskich warunkach. To w znacznej mierze dzięki niemu średniej klasy Peugeot, który miał być przede wszystkim komfortowy, taki też jest w rzeczywistości. Nawet na naszych dziurawych drogach auto nie przekazuje jadącym nim osobom zbędnych przecież informacji o marnym stanie nawierzchni.
Kierowcom bez żyłki sportowej spodobać się też powinna tylna samoskrętna oś ułatwiająca pokonywanie zakrętów. Dopiero przy naprawdę szybkiej jeździe udogodnienie to może stać się przyczyną kłopotów, gdy tył auta nagle zacznie „uciekać”. Po raz kolejny potwierdza się więc teza, iż „306” w tej wersji to przede wszystkim dostojna rodzinna limuzyna.
Temu charakterowi auta odpowiada też stosowany w nim 90-konny, 1,6-litrowy silnik o 2 zaworach w każdym z 4 cylindrów. Jego zaleta to niezła elastyczność do 4. biegu, 5. przełożenie należy traktować jako nadbieg do spokojnej, autostradowej jazdy.
Osoby o „ciężkiej” nodze mogą mieć zastrzeżenia do paliwożerności tej jednostki. Gdy zechcemy jeździć dynamiczniej, należy się liczyć, że zużycie benzyny sięgnie 11 litrów na 100 km (w mieście). Z drugiej strony osoby o mniejszym temperamencie spokojnie utrzymają je na poziomie 9 litrów na „setkę”.
W sumie Peugeot 306 1.6 Saint Tropez to dobra propozycja dla osób, które nie poszukują nowości, lecz auta relatywnie taniego i bogato wyposażonego. Za mniej niż 46 tys. zł otrzymujemy samochód m.in. z dwoma airbagami, klimatyzacją, elektrycznymi szybami z przodu i zamkiem centralnym. Jeżeli jeszcze przed zakończeniem produkcji pojawią się dodatkowe promocje, konkurencji będzie trudno dorównać propozycji Peugeota.
Tekst: Jarosław Horodecki; „Motor” 52-53/2000