Czym żyła zmotoryzowana Polska 50 lat temu? Głośnym procesem w sprawie łapówek na egzaminach na prawo jazdy, pierwszym Seatem opracowanym w Hiszpanii, a także wyczynami naszych kartingowców oraz ciekawostką – autem z bateriami słonecznymi. Przeglądamy „Motor” z 16 czerwca 1974 r.
Artykuł z okładki archiwalnego Motoru nie jest ani o nietypowych wersjach Fiata 126, ani o zagrożeniach wynikających z niedostatecznej troski o stan układu hamulcowego. W rzeczywistości dotyczy on procederu „kupowania” praw jazdy. Rozpoczynał się proces dotyczący zdarzeń z lat 1965-1972, w które zamieszani byli urzędnicy wydziałów komunikacji, prezydiów rad narodowych, pracownicy ośrodków szkolenia itp. Dotyczył szerokiej skali nadużyć, ogólnie stworzenia systemu zaliczania egzaminów za łapówki.
Przedsiębiorstwo Seat powstało w 1950 roku i w pierwszym okresie produkowało różne modele Fiata na licencji. Na naszym rynku w tamtym czasie najbardziej znanym był Seat 850, kopia włoskiego modelu o tej samej nazwie.
Powyżej widzimy jednak pierwszy samochód opracowany według założeń hiszpańskich konstruktorów i tylko sprawdzony w Turynie. To Seat 133, następca wspomnianego 850. Premiera miała miejsce dokładnie 50 lat temu. Z poprzednika przejęto płytę podłogową (z silnikiem z tyłu). Od przodu samochód przypomina naszego Fiata 126p, od tyłu – przednionapędowe 127. Był nieco większy od Malucha, ale podobnie przestarzały już w chwili debiutu. W 1979 r. został zastąpiony przez Seata/Fiata Pandę.
Wspomnienia z zawodów kartingowych w jugosłowiańskiej wówczas Lubljanie. Krajowa reprezentacja wyjechała zmierzyć się z ekipami gospodarzy i RFN-u. Przed wyjazdem liczono na drugie miejsce, krajowe wózki zbudowane przez (a jakże) Stocznię Rzeczną w Koźlu odstawały jednak od sprzętu, którym dysponowali Niemcy. Ostatecznie skończyło się na pozycji trzeciej (ostatniej), po walce... z gnącymi się ramami, pękającymi drążkami czy niedającymi się odkręcić korkami baków.
Powyżej jeden z pierwszych samochodów napędzanych energią słoneczną. Według wytwórców nawet pierwszy, choć tu można się spierać (i to o podstawy – czym w ogóle jest auto; pierwszy pojazd, jeszcze sprzed I Wojny Światowej, był 38-centymetrowym modelikiem).
Prezentowany samochód ma na dachu zestaw ogniw krzemowych firmy Solar Power łączonych szeregowo lub równolegle (w zależności od tego, czy chcemy uzyskać duże napięcie, czy natężenie prądu), z których energia elektryczna trafia do zwykłych akumulatorów zamontowanych w podłodze. Wydajność systemu była jednak jeszcze zbyt mała. Akumulatory trzeba było ładować z sieci, słońce tylko je trochę doładowywało.