Czym żyła zmotoryzowana Polska 50 lat temu? Milicyjna drogówka była dumna z nowego sprzętu, przybywało odmian Żuka, krajowy przemysł zaspokajał popyt na pasy bezpieczeństwa, a Renault myślało o modelu mniejszym od „piątki”. Przeglądamy „Motor” z 7 lipca 1974 r.
Jednym z podstawowych czynników rozwoju motoryzacji jest zapewnienie należytego bezpieczeństwa. 50 lat temu czuwali nad tym milicjanci ze służby ruchu drogowego MO. Dowódcy doceniali nowoczesność sprzętu. Nowoczesne Hondy (jedna z nich na zdjęciu okładkowym) były wykorzystywane co prawda raczej defiladowo niż w codziennej służbie, ale planowano zakup radarów sprzężonych z aparatami fotograficznymi, drogówka miała otrzymać dynamiczne auta do kontroli na trasach szybkiego ruchu, przybywało mobilnego wyposażenia do badania stanu technicznego aut.
W 1974 roku z hal Fabryki Samochodów Ciężarowych w Lublinie wyjechać miało 28 tys. pojazdów. Podstawowy produkt – samochody Żuk – był bardzo poszukiwany zarówno na rynku wewnętrznym, jak i w eksporcie. W przybliżeniu aż połowa z nich znajdowała klientów za granicą.
Konstruktorzy FSC wprowadzali szereg usprawnień swoich samochodów oraz zwiększyli asortyment wytwarzanych w Lublinie Żuków do siedmiu odmian: A 18 (10-osobowy mikrobus), A 07 Towos (towarowo-osobowy, 875 kg ładunku lub 6 osób i 425 kg towaru; na zdjęciu powyżej), A 11 (skrzyniowy o ładowności 1025 kg), A 06 (furgon, 925 kg ładowności), A 13 (pick-up, 975 kg ładowności), A 16 (do przewozu 5 osób i 550 kg ładunku) oraz A 15 (pożarniczy, wyposażony w motopompę o wydajności 800 litrów na minutę). Drobnym modernizacjom poddawano silnik S-21, wyposażenie kabiny (fotele, drążek biegów w podłodze, inna deska) i wiele innych elementów wpływających na niezawodność.
W PRL-u brakowało wielu rzeczy, wśród nich znajdowały się także pasy bezpieczeństwa i systemy ich mocowania w aucie. Sytuację powoli jednak opanowywano: Fabryka Sprzętu Ratunkowego i Lamp Górniczych (Faser) zmonopolizowała krajowy rynek. W swojej ofercie miała pasy do 126p, 127p i 125p, rocznie produkowała 200 tys. zabezpieczeń na pierwszy montaż i rynek wtórny.
Planowano poszerzenie oferty o produkty do 132p, 128p, Zastavy 1100p oraz Jelczy, Starów, Żuków, Nys i Sanoków – czyli dla wszystkiego produkowanego lub montowanego u nas.
W połowie lat 70. zainteresowanie nabywców kierowało się przede wszystkim w stronę samochodów małych i oszczędnych. Wysokie ceny i niedobory paliw na stacjach wywarły duże piętno na branży motoryzacyjnej, firmy starały się dostosować ofertę. Renault było wyjściowo w niezłej sytuacji – dysponowało przecież modelem 5 – przebojowym, niedużym hatchbackiem z przednim napędem.
W planach pojawiło się jednak wprowadzenie samochodu jeszcze mniejszego. Na ilustracji wyżej wizja Renault 2, auta z silnikiem 0,75 litra o mocy 30 KM, także z przednim napędem. Na wizji jednak się skończyło, auto nie trafiło do produkcji.