Czym żyła zmotoryzowana Polska 50 lat temu? Efektami wielkiego kryzysu paliwowego, który właśnie 50 lat temu się rozpoczynał, ale też zachodnimi pojazdami do zabawy, pojawieniem się pierwszych fotelików dziecięcych i zawodami... kierowców zawodowych. Zajrzyjmy do wydania „Motoru” z 2 grudnia 1973 r.
Garść wieści drogowych. Od pierwszego grudnia 1973 r. do odwołania wprowadzono ograniczenie prędkości do 80 km/h. To pokłosie kryzysu paliwowego z tamtego okresu. Podobne obostrzenia wprowadzono także w krajach zachodnich, co więcej, w niektórych z nich obowiązywał nawet zakaz jazdy w pewne dni. Wszystko dla ograniczenia zużycia deficytowego surowca.
Są i bardziej pozytywne wieści. W podwarszawskim Pruszkowie intensywnie rozbudowywano infrastrukturę drogową, ściśle wiążąc ją z układem urbanistycznym miasta.
Nowe, narodzone w USA szaleństwo – nie tyle motocyklowe, co trójkołowe – dotarło w końcu do Europy! Co wzbudziło taki entuzjazm redaktorów naszej gazety w tamtym czasie? Pojazdy z trzema kołami, skorupowym fotelem i tylnym napędem. Było to więc coś w rodzaju gokarta, ale przeznaczone nie do zawodów sportowych, a dla rozrywki. Taki wehikuł wyposażony w czterosuwowy silnik o mocy 12 KM zdolny był osiągnąć prędkość maksymalną rzędu 100 km/h.
Spalinowe trójkołowce cieszyły się szczególną popularnością w Stanach Zjednoczonych, gdzie wypierały z rynku pojazdy plażowe typu Buggy, konstruowane zwykle na bazie Garbusów. Ich budowa ruszyła także w RFN. Koszt sięgał nawet 5 tys. marek, czyli tyle, ile zwykłego VW.
W tamtych czasach nawet zwykłe pasy bezpieczeństwa nie były powszechnie używane, stosowanie specjalnych zabezpieczeń do przewożenia dzieci było już egzotyką. Foteliki samochodowe były na wczesnym etapie rozwoju, mimo to nawet pierwsze testy takich produktów prowadzone w ośrodkach naukowych pokazywały wysoką skuteczność tego rozwiązania.
Budowa fotelików była wówczas właściwie zunifikowana. Skorupy siedzeń wykonywano z poliestru wzmacnianego włóknem szklanym i wykładano warstwą gąbki poliuretanowej. Czasami stosowano materiałowe pokrowce, które można było zdejmować do prania. Do tego dochodziły szelkowe pasy z zapięciem trudnym do rozłączenia przez dziecko.
Interesująca rywalizacja: 36 zawodników reprezentujących ośrodki szkolenia zawodowego Polskiego Związku Motorowego (absolwenci kursów na zawodową kategorię III) poddało się testom teoretycznym i próbom sprawnościowym (jazda po belkach, ciasne slalomy, zawracanie na małej przestrzeni, wjazdy tyłem do bramy itp.) Całość wieńczył test wiedzy praktycznej, usuwania usterek i prowadzenia codziennej obsługi auta.
Jak łatwo się domyślić, zawody wykazały wysoki poziom wyszkolenia kursantów szkół PZMot. Na zdjęciu powyżej: przejazd ciężarówką marki Lublin po belkach.