Podobnie jak w przypadku afery Dieselgate, teraz Volkswagen również został oskarżony m.in. o zatajenie ważnych informacji. W rezultacie miało to doprowadzić do zatonięcia statku Felicity Ace, przewożącego około 4000 samochodów. Do sądów wpłynęły dwa pozwy przeciw niemieckiemu gigantowi.
Pożar statku Felicity Ace wybuchł w lutym 2022 roku. Po długiej akcji ratunkowej, trwającej niemal 2 tygodnie, zatonął on na Ocenia Atlantyckim w pobliżu Azorów. Szacuje się, że wartość przewożonych przez niego niemal 4000 aut to 155 mln dolarów.
Wśród nich były m.in. nowiutkie Porsche, Bentleye, Audi, a także Lamborghini, w tym ostatnie sztuki wychodzącego z produkcji Aventadora. Obok nich w wykazie samochodów są też modele należące do osób prywatnych.
To m.in. Ford Mustang GT z 2015 r., Porsche 718 Boxster GTS 4.0, BMW 750i z 2007 r., a nawet Honda Prelude SiR z 1996 r. w specyfikacji JDM.
Jako przyczynę pożaru powszechnie uznaje się zapalanie jednego z samochodów o napędzie elektrycznym – najprawdopodobniej Porsche Taycana. Jak donosi Bloomberg, w związku z zatonięciem Felicity Ace złożono dwa pozwy przeciwko koncernowi Volkswagen.
Jeden z nich trafił do sądu w Stuttgarcie, gdzie znajduje się główna siedziba Porsche. Złożyły go operator statku – Mitsui OSK Lines razem z ubezpieczycielem, firmą Allianz. Co ciekawe, miało to miejsce rok temu, jednak nadanie biegu sprawie wstrzymano – ze względu na postępowanie mediacyjne. Drugi pozew trafił do sądu w Brunszwiku, mieszczącym się w niemieckiej Dolnej Saksonii.
Z dokumentów dostarczonych przy okazji pierwszego pozwu wynika, że Mitsui OSK Lines i Allianz zarzucają Volkswagenowi zatajanie informacji na temat zagrożeń związanych z transportem samochodów elektrycznych i zelektryfikowanych.
Ponadto niemiecki koncern jest obwiniany o niedopełnienie obowiązków związanych z zachowaniem niezbędnych środków ostrożności w związku z transportem aut na prąd. Bloomberg poinformował o tym, że Volkswagen potwierdził wpłynięcie obu pozwów, natomiast skarżące go firmy odmówiły komentarza w tej sprawie.
Pożary statków Felicity Ace i późniejszy – Fremantle Highway – odbiły się szerokim echem w branży transportu morskiego. Po ich zatonięciu Międzynarodowa Organizacja Morska podniosła kwestię bezpieczeństwa w przypadku transportu aut na prąd.
Ewentualne środki zapobiegawcze mają obejmować nie tylko odpowiednie specyfikacje gaśnic, ale i ograniczenia dotyczące samych aut na prąd. Jedno z nich przewiduje choćby mniejszą ilość prądu w akumulatorach takich samochodów, co ma wpływ na ich podatność na samozapłon.
O ile pożary elektryków przewożonych przez pociągi czy ciężarówki nie są krytyczne, o tyle w przypadku statków nie sposób dostać się do źródła ognia. Auta znajdują się zbyt głęboko, są powciskane jedno przy drugim, przez co istnieje niebezpieczeństwo, że strażak utknie między nimi.
Choćby z tego względu nie da się przeprowadzić akcji gaśniczej polegającej na przebiciu baterii, chłodzeniu jej oraz izolowaniu takiego auta od innych.