W przyszłym roku nabywcy nowych samochodów mogą być zmuszeni do jeszcze większego czasu oczekiwania na dostawę – ostrzega jedna z czołowych firm analitycznych. Według S&P – bo o niej mowa – przyczyną takiego stanu rzeczy ma być pogłębiający się kryzys energetyczny.
Według raportu S&P, od początku 2022 roku co kwartał z europejskich fabryk wyjeżdża o 1 mln samochodów mniej niż przed rokiem. Jeśli trend ten utrzyma się także w 2023 roku, będzie to oznaczało jeszcze dłuższy czas oczekiwania na nowe auta.
Niestety, wszystko wskazuje na to, że tak się stanie. Przyczyną jest pogłębiający się kryzys energetyczny, spowodowany wojną w Ukrainie. Już dzisiaj dotyka on bardzo mocno poddostawców, szczególnie z branż energochłonnych, jak huty szkła czy fabryki chemikaliów.
Czym to grozi? Brakiem komponentów, bez których może dochodzić nawet do wstrzymania produkcji, jak to miało już miejsce (i niestety nadal ma) w związku z niedostatkiem półprzewodników. W końcu wytwórcy samochodów polegają na tym, że każdy element jest dostarczany we właściwym czasie.
„Presja na łańcuch dostaw w branży motoryzacyjnej jest coraz silniejsza” – mówi analityk, Edwin Pope.
S&P podaje, że obecnie w Europie kwartalnie wytwarza się 4,0-4,5 miliona samochodów, czyli o 1 mln mniej niż przed rokiem. Jeśli kryzys energetyczny doprowadzi do przerw w dostawie prądu, produkcja w ciągu całego roku może spać nawet o 4,8–6,8 mln aut.