Sprawdzamy w rzeczywistych warunkach, czy dynamiczna jazda rzeczywiście skraca czas podróży oraz jak wpływa na jej koszt i poziom zmęczenia kierowcy.
Wyprzedzanie przy każdej okazji, jazda na limicie prędkości, wykorzystywanie wszystkich możliwości auta – taki styl jazdy jest typowy dla wielu kierowców.
Wytłumaczeń może być wiele. Choć dróg szybkiego ruchu jest w naszym kraju już całkiem sporo, ciągle trzeba do takich tras jakoś dojechać. A wiodą do nich zwykle mocno obciążone drogi krajowe czy wojewódzkie, po których jeździ się zwykle w sznurze aut, a średnia prędkość jest sporo niższa od maksymalnej dozwolonej przez przepisy.
Nic dziwnego, że mając do pokonania setki kilometrów, chcemy to zrobić maksymalnie sprawnie. Spowolniona jazda rodzi poczucie straty czasu, wydaje się więc, że każda okazja na wyprzedzanie pozwala na jego odrobienie i szybsze dotarcie do celu.
Niestety, taka jazda nie tylko oznacza o wiele większe spalanie i zużycie samochodu (szczególnie zespołu napędowego), ale jest też okupiona znacznym zmęczeniem kierowcy, który przez całą drogę musi być maksymalnie skoncentrowany. Diametralnie rośnie również ryzyko spowodowania kolizji – spiesząc się, możemy dość łatwo popełnić błąd.
Pojawia się również większe prawdopodobieństwo otrzymania mandatu – podczas wyprzedzania łatwo przeoczyć znak ograniczenia prędkości czy też informację o obecności kamer mierzących średnią prędkość.
Mimo to kierowcy dość często stwierdzają, że skrócenie czasu podróży z nawiązką rekompensuje wyższe wydatki na paliwo, zmęczenie czy ryzyko wypadku.
Problem polega na tym, że nie zawsze zdajemy sobie sprawę, ile w rzeczywistości oszczędzamy czasu oraz ile to nas kosztuje. Jak twierdzą niektórzy kierowcy – tak dynamiczna jazda nie ma sensu, ponieważ faktyczne korzyści są znikome. Czas jazdy jest porównywalny bez względu na preferowany styl jazdy, i to bez względu na długość trasy. Co więcej, mniej dynamiczna podróż jest nie tylko tańsza i bezpieczniejsza, ale – co istotne – oznacza również większy komfort dla prowadzącego auto.
Kto w takim razie ma rację oraz ile kosztuje każda zaoszczędzona minuta? Postanowiliśmy to sprawdzić w realnym teście drogowym.
Dwóch kierowców jednocześnie wyruszyło w trasę liczącą ponad 700 km – to dystans, na którym przynajmniej w teorii styl jazdy może wpłynąć na czas jazdy. Jeden z ich miał jechać spokojnie, drugi natomiast dość dynamicznie. Test przeprowadziliśmy na zróżnicowanej trasie obejmującej zakorkowane odcinki wokół większych miast, drogi krajowe o średnim natężeniu ruchu oraz trasy szybkiego ruchu.
Porównaliśmy czas przejazdu wyznaczonej pętli. Kierowca jadący dynamicznie miał jechać w ramach obowiązujących przepisów, ale wykorzystując możliwości auta do wyprzedzania, szybkiego ruszania itp. Drugi testujący jechał spokojnie, bez zbędnych przyspieszeń czy ryzykownego wyprzedzania.
Przed wyjazdem oba auta zostały zatankowane do pełna. W teście wzięły udział Citroeny Grand C4 Picasso z silnikami 1.6 THP, które są wrażliwe na styl jazdy, o zbliżonym przebiegu i stopniu zużycia. Spalanie mierzone było przez komputery pokładowe obu samochodów.
Zmęczenie i poziom koncentracji osób biorących udział w teście zmierzyliśmy za pomocą aplikacji na smartfony, działającej podobnie do testów psychomotorycznych dla zawodowych kierowców – należało odpowiednio reagować na wyświetlane sygnały.
Przez pierwsze kilkadziesiąt kilometrów oba auta jechały w niewielkim odstępie od siebie. Duże natężenie ruchu i drogi z zakazami wyprzedzania nie pozwoliły na uzyskanie przewagi przez dynamiczny styl jazdy. To stało się typową sytuacją dla tej próby: nawet wyprzedzenie kilku samochodów nie dawało dużego zysku, bo tempo jazdy narzucała kolumna pojazdów. Gotowość do wyprzedzania zmuszała jednak do utrzymywania podwyższonych obrotów i stałej koncentracji, co przełożyło się na zwiększenie zużycia paliwa oraz zmęczenia. Jak pokazują poniższe wyniki, spokojna jazda odbywała się w niewiele niższym tempie i była bardziej relaksująca.
Spokojny przejazd testowej pętli zajął niewiele ponad 10 godzin, dynamiczny – raptem dwadzieścia minut krócej. Warunki drogowe nie pozwoliły na lepszy wynik.
Dynamiczny styl jazdy w większym stopniu daje poczucie szybszego tempa podróży, niż faktycznie je podnosi. Wyprzedzenie kilku samochodów w sytuacji, gdy dalej i tak jedzie się w tej samej kolumnie pojazdów, daje korzyść tylko pojedynczych sekund. Im mniejszy ruch, tym zysk robi się większy, ale w naszej próbie i tak był on często niwelowany przez postoje na światłach, zatorach przed rondami itp.
Przy szybkiej jeździe zużycie paliwa wyniosło 10,7 l/100 km, wolne tempo dało wynik 7,2 l/100 km. Na pętli o długości 725 km dało to duże różnice w kosztach.
Choć zysk czasowy okazał się niewielki, to już strata finansowa jest bardzo odczuwalna. Gotowość do wyprzedzania, i to zwykle raptownego, oznacza częste utrzymywanie silnika na wysokich obrotach, a to znacząco obniża ekonomikę jazdy. Doszło do tego, że kierowca jadący spokojnie pokonał całą trasę na jednym tankowaniu, drugie auto musiało zjechać na stację benzynową – miało to też wpływ na czas podróży.
Aplikacja, za pomocą której badaliśmy poziom koncentracji i refleksu, podświetla pola na ekranie, które trzeba jak najszybciej nacisnąć. Oba wyjściowe wyniki przekraczały 60 pkt, po spokojnym przejeździe wynik spadł do ok. 50. Po szybkiej jeździe uzyskano jedynie 24 pkt. Liczy się wynik łączny.
Próba szybkiej jazdy, choć na krótką metę chroni przed znużeniem za kierownicą, w dłuższym okresie robi się męcząca czy wręcz – denerwująca. Inni kierowcy zaczynają irytować, coraz więcej rzeczy na drodze przeszkadza, a to wszystko zwiększa zmęczenie. Subiektywne odczucia potwierdziły testy za pomocą aplikacji. Wykazała ona znaczny spadek poziomu koncentracji.
Niewielka korzyść czasowa, wysokie zużycie paliwa i zwiększone zmęczenie to niejedyne negatywne konsekwencje dynamicznego stylu jazdy. Pod uwagę trzeba wziąć też ograniczenie trwałości samochodu, a także sporą szansę na przykre zdarzenia losowe, których przy szybszej jeździe trudniej jest uniknąć. Obok kilka przykładów.
Częste wykorzystywanie pełni osiągów znacznie zwiększa obciążenie elementów układu napędowego.
Szybka jazda to większe szanse na to, że koszty będą wyższe o mandaty.
Przy dużym natężeniu ruchu każdy błąd zwiększa ryzyko kolizji.
W naszym teście minuta skrócenia czasu jazdy kosztowała blisko sześć złotych, była też okupiona o wiele większym zmęczeniem, nie licząc innych zagrożeń. Czy warto jechać szybciej? Każdy niech odpowie sobie samemu.