Zadbane youngtimery zyskują na wartości szybciej niż najlepiej oprocentowane lokaty. Są jednak inwestycją o pewnym stopniu ryzyka.Na co warto zwrócić uwagę i z jakimi kosztami należy się liczyć?
Polski rynek klasycznych samochodów nie jest jeszcze w pełni rozwinięty. Dopiero tworzy się sieć wyspecjalizowanych serwisów czy punktów sprzedaży. Brakuje, popularnych w Niemczech czy Wielkiej Brytanii katalogów do wstępnej wyceny pojazdu w zależności od jego stanu. Właściciele wyceniają więc swoje auta w myśl zasad „hulaj dusza, piekła nie ma”.
Boom na youngtimery i oldtimery sprawił, że zawrotne ceny wywoławcze osiąga coraz więcej starych aut. Zachowane w niezłym stanie Renault 19 czy Citroen Saxo to wciąż świetne samochody codziennego użytku dla studenta czy miłośnika lat dziewięćdziesiątych (o ile akceptujemy dramatycznie niski poziom bezpieczeństwa), ale szansa, że z wiekiem staną się cenionymi oldtimerami jest nikła. Wycenianie ich na 7 czy 10 tys. zł to absurd, niemający nic wspólnego z rzeczywistą wartością pojazdów czy cenami transakcyjnymi.
Trend ten nasila sztuczne „pompowanie rynku” – wietrząc okazję, niektórzy zaczęli wręcz tropienie starszych aut w dobrym stanie z zamiarem sprzedania ich za znacznie większe pieniądze. By dokonać dobrej inwestycji, trzeba dysponować wyczuciem i bagażem doświadczeń.
Przez lata niektóre modele (np. Mercedes W124) urosły do miana pomników trwałości. Za sprawą anegdot o milionach kilometrów bezawaryjnego przebiegu wiele osób zapomina, że utrzymanie youngtimera wymaga potężnego zaplecza finansowego.
Wskazane jest też posiadanie dużej wiedzy o motoryzacji i umiejętności samodzielnego wykonywania podstawowych chociaż napraw, co pozwoli na zaoszczędzenie dużych kwot. Nawet wtedy trzeba być przygotowanym na wydatki
Jeden amortyzator hydrauliczny do Mercedesa S124 (kombi) z samopoziomującym się zawieszeniem hydropneumatycznym to wydatek rzędu 1000 zł. Kompleksowa naprawa obejmuje też wymianę sfer z azotem (akumulatory ciśnienia, tzw. „gruszki”) po kilkaset zł/szt., uszczelniaczy pompy oraz płynu hydraulicznego. Jeżeli awarii ulegnie zawór sterujący poziomem tylnej osi, lepiej od razu rozpocząć poszukiwania na najbliższym „szrocie”. Ceny tej części w ASO startują od ok. 5000 zł.
Poniżej pokazujemy inne przykłady, które generują duże koszty w utrzymaniu youngtimera. I pamiętajmy, że tylko auta w dobrym stanie technicznym mają szansę stać się udaną inwestycją. Pomijanie tych wydatków szybko się zemści.
Nawet najlepsze środki nie są w stanie zabezpieczyć lakieru przed wieloletnim działaniem deszczu, ptasich odchodów i destrukcyjnego promieniowania UV. Z powodu wymienionych czynników wiele klasyków cierpi na „łuszczycę” lub przebarwienia lakieru.
Problemem trapiącym właścicieli klasyków jest dostęp do tzw. galanterii, czyli elementów wykończenia wnętrza czy karoserii. Im popularniejszy model, tym łatwiej o używane części. Drewniane wykończenia wnętrza do W124 (w najpopularniejszych odcieniach) uda nam się skompletować za ok. 500–1000 zł.
Wraz z odchodzącymi na emeryturę mechanikami starszej daty zanika wiedza dotycząca serwisowania wielu mechanizmów. Na palcach jednej ręki można dziś policzyć polskich fachowców radzących sobie z elektronicznie sterowanymi gaźnikami czy kolejnymi generacjami mechanicznego wtrysku paliwa.
Prostota konstrukcji rzeczywiście ułatwia naprawy, ale wieku pojazdu nie da się oszukać. Lepiej od razu wymienić wszystkie sworznie i tuleje zawieszenia czy kompletne drążki kierownicze, niż montować pojedyncze części i za każdym razem regulować geometrię.
Nawet w czasie zimowego postoju youngtimer musi mieć OC. Przerwy w ciągłości ubezpieczenia są przewidziane tylko dla aut zarejestrowanych jako zabytkowe. Przy pełnych zniżkach obowiązkowe ubezpieczenie może kosztować ok. 1000 zł rocznie. Przy braku zniżek koszt składki może być liczony w tysiącach złotych.
Opony do współczesnych aut są łatwo dostępne i tanie. W przypadku wielu klasyków sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Ogumienie w nietypowym rozmiarze bywa trudno dostępne i bardzo drogie. Przykładowo – Citroen 2CV wyjeżdżał z fabryki na 15-calowych obręczach z oponami o szerokości zaledwie 125-135 mm! Obecnie najtańsze opony tego typu kosztują 200 zł/szt, produkt marki Michelin blisko 600 zł.
Nawet sporadycznie użytkowane auto wymaga troski. Wskazana jest cykliczna konserwacja podwozia i profili zamkniętych. W zależności od zastosowanych środków chemicznych roczny koszt utrzymania karoserii waha się między 500 a 1500 zł. Prędzej czy później na jaw wyjdą przypadłości wynikające z zaawansowanego wieku pojazdu. Dotyczy to chociażby wszelkiej maści uszczelniaczy silnika czy układu napędowego. Suma z pozoru niewielkich niedomagań możne wygenerować koszty liczone w tysiącach złotych.
Decydując się na youngtimera, trzeba dysponowania garażem lub przynajmniej zadaszonym miejscem parkingowym – przechowywanie auta na otwartym parkingu czy pod plandeką może przynieść więcej szkód niż korzyści. Będąc właścicielem miejsca parkingowego na parkingu pod blokiem, płaci się za nie w formie czynszu od 300 zł do przeszło 1000 zł rocznie. Wynajem garażu może pochłonąć 2000-5000 zł w skali roku.
Zapasy magazynowe stale się kurczą, co można odczuć, płacąc za podstawowe części eksploatacyjne. 300 zł kosztuje nowa cewka zapłonowa, pompa paliwa lub kompletne sprzęgło do Poloneza Atu. Nawet prosty włącznik świateł może kosztować 40 zł.
Jeszcze droższa będzie odbudowa Fiata 125p. Pompa hamulcowa, serwo i tylne zaciski po regeneracji pochłoną łącznie ok. 600 zł. Chromowana osłona chłodnicy do pierwszej wersji Polskiego Fiata 125 potrafi dziś kosztować ponad 2,5 tys. zł. Aż 500 zł przyjdzie zapłacić za komplet chromowanych kołpaków w dobrym stanie. O ile się je znajdzie. Niepozorne znaczki z napisem „licencja Fiat” mogą być wycenione nawet na 400 zł.
Zakup youngtimera czy zabytkowego samochodu coraz częściej jest postrzegany jako alternatywa dla klasycznego sposobu inwestowania pieniędzy. Może przynieść zyski, ale w krótkiej perspektywie czasu zwykle nie należą one do spektakularnych. Rocznie utrzymanie auta w należytej kondycji może pochłonąć kilka tysięcy złotych. Lepiej nie oszczędzać, bo kumulujące się na przestrzeni lat zaniedbania czy niezdławiona w zaczątku korozja potrafią dokonać znacznego spustoszenia i obniżyć wartość pojazdu.